List otwarty

Ponieważ dzisiejszą publikacją zwracam się personalnie do Pana Piotra Koniecznego, proszę potraktować to jako list otwarty ...

Niedawno poruszona sprawa naruszania w bieżącym sezonie postanowień Zarządu Głównego PZW w sprawie zakazu punktowania ryb niewymiarowych na zawodach wędkarskich, znalazła swój ciąg dalszy na forum ZG PZW. To za sprawą wątku, który czułem się w obowiązku otworzyć, by dyskusja w tej sprawie toczyła się publicznie na oczach działaczy oraz Prezesa Zarządu Głównego.

Z wielkim zdumieniem odnotowałem tam głos a raczej treść licznych wypowiedzi Pana Piotra Koniecznego. Z przebiegiem dyskusji możecie zapoznać się tu:  Forum ZG PZW

By nie cytować całości postaram się tylko przekazać najważniejsze kwestie, Krótko mówiąc po wydaniu decyzji i opinii Urzędu marszałkowskiego, który stwierdził, że zawody wędkarskie nie służą celom badawczym a rekreacji i w związku z tym uzasadnienie wniosku o zgodę na obniżenie wymiaru ochronnego na zwodach badaniami kontrolnymi jest bezpodstawne. Po decyzji Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi  dnia 31 grudnia 2014 roku, które wydało jednoznaczną opinię zabraniającą obniżania wymiarów. I wreszcie gdy ZG PZW ogłosił swoje stanowisko o podobnym brzmieniu, uznając ten proceder bezprawnym i nieetycznym ... mamy zadziwiający głos sprzeciwu Pana Koniecznego.

W uzasadnieniu powracają wszystkie te rzekome argumenty, które Pan Konieczny uparcie przywołuje, a które były przez te instytucje rozważone i zanegowane, by ostatecznie wydać zakaz punktowania ryb niewymiarowych. Jenak pośród rozlicznych jeden stanowi próbę działania na opinię publiczną w nadziei, że manipulacja faktami nie spotka się z odpowiedzią kolegów znających się na rzeczy.

Pozornie  opinia, którą Pan Konieczny wygłasza brzmi gładko, cytuję:

"Od 15 lat cały czas na podstawie wyników z Jesiennego Lipienia Sanu analizujemy jak zmienia sie populacja lipieni w Sanie i na tej podstawie wyciągamy wnioski co do ochrony i zarybień. Jak brakowało małych ryb można było dorybić lub zakazać zabierania - był czas na reagowanie zanim lipienie dorosną. Tak było do tego roku bo jakiś dureń wymyślił krucjatę przeciwko zawodom. W latach poprzednich dysponowaliśmy 1000 - 2000 pomiarami ryb zebranych w czasie 2 dni na odcinku ok. 20 km. Dane praktycznie pełne. W tym roku wiemy jedynie że są duże ryby. Aby uzyskać dane o jakie nam chodzi należałoby zaangażować armię ludzi wyposażonych w agregaty i kazać im przez 2 tygodnie bagrować rzekę. Wiele lipieni zginęłoby bo wyjątkowo źle tolerują prąd. Dodatkowo kosztowałoby to kilkadziesiąt tysięcy złotych. Wszystko to było "za darmo" przy okazji zawodów - dzisiaj zapłacą za to wędkarze ze składek.
Wyjątkowo dobra robota Panie Hrabio (to dotyczy mojej skromnej osoby). Gratuluje. Niestety nie wyjdzie na dobre ani wędkarzom ani lipieniom."

Panie Konieczny, to że Pan kwestionuje moje zdanie w tej sprawie to nieznaczący epizod, ale znów mamy w Pana wydaniu manipulację oraz podważanie opinii kolegów, którzy zawodowo od 30 - stu lat zajmują się badaniami kontrolnymi, prowadzonymi metodą elektropołowów, śledzących również przebieg, skutki i efekty podobnych badań na świecie. Zatem w tym miejscu przytoczę opinię jednego z nich, która jest wprost odpowiedzią na Pana konfabulacje, cytuję:

"Rozumiem, że autorowi bardzo „zależy” na dobru lipieni. Dlatego preferuje delikatne, bezstresowe metody pozyskiwania ryb do badań, przecież holowanie skaleczonej ryby jest dla niej rozrywką, a delikatne ocieranie ryby ze śluzu i branie je do rąk przez miłośnika badań wędkarskich to wręcz dla ryb czysta przyjemność. Idąc tym tropem, oczywiście dla dobra ryb, proponujemy w ten sposób uwzględnić w zawodach wszystkie złowione ryby a nie tylko te o 5, czy 10 cm mniejsze od wymiaru ochronnego . Pozwoli to na zebranie wspaniałych „materiałów badawczych”. Będziemy mieli zmierzone wszystkie ryby, niektóre nawet wielokrotnie i nic więcej.

Nie powie to nam nic o zagęszczeniu ryb, strukturze wiekowej. Nie wiem czy autor wie, ale badania przeprowadza się zazwyczaj, chyba, że są jakieś nowe metodyki badawcze opracowane przez szanownych sportowców wędkarskich, na próbach losowych a nie wybiórczych a wędkarstwo przez duże „W” to selektywny połów określonego gatunku i wielkości ryby, poprzez stosowanie odpowiedniej przynęty czy techniki połowu. 

Zebrane w ten sposób materiały „badawcze” będziemy mogli tylko i wyłącznie wielofunkcyjnie porównywać z materiałami z podobnych „badań”. Dowiemy się o średniej długości ryb w konkretnych zawodach, ilości ryb na jednego wędkarza w powiązaniu z wiekiem i statusem zawodowym wędkarza, wpływie określonej przynęty i techniki połowu na strukturę pozyskiwanych ryb itd., itp. Jeżeli autor potrafi te wyniki przełożyć na strukturę ichtiofauny i porównać je z wieloletnimi badaniami z innych cieków, prowadzonymi okrutnymi i godnymi potępienia metodami w całym normalnym niewędkarskim świecie to czapka z głów. 

Chociaż jeśli ktoś to potrafi, to porównywalne efekty znacznie mniejszym nakładem sił osiągnie prowadząc swym nieomylnym okiem badania bezdotykowe, patrząc po prostu głęboko w wodę okiem uzbrojonym w polaroidy. I tu dochodzimy do sedna. Hipokryzja niektórych działaczy wędkarstwa "sportowego” osiąga takie szczyty, że Himalaje to w porównaniu z nimi babki z piasku na plaży." ... koniec cytatu.

Kończąc ...  wszyscy mówią Panu - NIE. Panie Konieczny, co z Panem jest?. Ilu jeszcze ministerialnych urzędników, prezesów i marszałków oraz specjalistów musi Panu to powtórzyć, by Pan zrozumiał. Szkoda, że tak zasłużony działacz publicznie kompromituje swój wizerunek, broniąc u podstaw przegranej sprawy.