Podejrzany Chruścik



Podejrzany Chruścik 
Nazwa nieco zagadkowa lecz dalsza część artykułu wyjaśni jej genezę.
Opracowanie własnego, łownego wzoru muchy to zajęcie nader ciekawe choć żmudne, wymagające wielu prób w doborze materiału i kolorystki oraz licznych wizyt nad rzeką w różnych porach dnia i roku. Wymaga też konsekwencji i cierpliwości, szczególnie gdy wokół Koledzy łowią na swoje pewniaki i sprawdzone wzory.
Pogodzenie się z wieloma początkowymi porażkami i powrotami o kiju w końcu zostanie wynagrodzone opracowaniem własnego killera.
Wprawdzie nic nie może równać się satysfakcji towarzyszącej złowieniu ryby na opracowaną przez siebie muchę, jednak bywają chwile, gdy zamiast podglądać przyrodę, podglądamy pudełka muchowe napotkanych Kolegów.

Lat temu kilka, przypadkowe spotkanie z wędkarzem i krótki rzut oka na zawartość jego pudełka zaowocowało powstaniem muchy, którą od tamtej chwili nazywam Podejrzaną.
Tamtą muchę widziałem przelotnie, na tyle by zapamiętać kolorystykę i pozostawić w pamięci domysły o rodzaju zastosowanych materiałów.
Było to tym bardziej trudne, bo owe pudełko było kopalnią ciekawych i nieznanych mi wzorów o różnej kolorystyce, a wzrok mój błądził po wszystkich tych muchach jak wzrok dziecka przed szybą sklepu z ciastkami.
Nie wiem dlaczego zapamiętałem właśnie tamtą muchę, dziwne, bo była skromniejsza od pozostałych i raczej nie powinna rzucać się w oczy.. Może dlatego, że jej piórka wystawały też zza przelotki, o którą zaczepiony był haczyk zestawu. Początkowo żałowałem, że nie śmiałem wyłudzić jej oferując w zamian wędkę z kołowrotkiem, ale gdy wędkarz zniknął za kolejnym zakrętem rzeki zrobiło mi się żal mojej starej muchówki, o kołowrotku już nie wspomnę.

Tego szczególnego dnia spotkaliśmy się ponownie. Mijając niedostępne odcinki wysoko zarośniętego brzegu, wszedłem wreszcie w nurt rzeki stając pośrodku spokojnego, prostego odcinka, gdzie rzeka zwalniając bieg pozwalała na leniwą prace mokrą muchą .Niewiele powyżej stał tajemniczy przybysz. Oddzielała nas niedostępna bystrzyna, zawalona konarami drzew, poprzedzona sporym dołkiem, nad którym kiedyś pozostał tylko mój kapelusz. To właśnie tam ustawił się przybyły. Pomyślałem – „moja miejscówka!”. Z lewej piękna rynna, na wprost dołek a z prawej fragment wolnej od konarów bystrej wody.
Nic nie złowi, pomyślałem, pochlapie trochę i pójdzie sobie. Znam to miejsce, setki razy policzyłem tam wszystkie kamienie na dnie, rozpoznaję każdy patyczek, który rzeka naniesie podczas mojej nieobecności. Tam siedzą te wielkie cwane lipienie. Nie da rady, niech sobie chlapie swoją linką. Po dłuższej chwili przekonany o bezcelowości poczynań Kolegi, odwróciłem wreszcie wzrok sprawdzając gdzież to powędrowała moja mokra mucha.
Odszukanie jej w rzecznej toni zabrało nieco czasu bo zapatrzony w poczynania wędkarza bezwiednie wypuściłem cała linkę z kołowrotka. Ponawiałem niespieszne rzuty a cisza panująca za moimi plecami pozwoliła mi zapomnieć o obecności łowiącego. W tej właśnie chwili usłyszałem donośny plusk i zapewniam Was- nie było to chlapanie, ale odgłos wielkiej ryby wykonującej ostatnie młynki przed lądowaniem.
Odwróciłem się i osłupiałem, moje spojrzenie trafiło na końcowy akt dramatu rozgrywającego się pod nogami szarej postaci.
Wreszcie wędkarz uniósł nieco rybę na powierzchnię wody, tak bym i ja z tej odległości mógł ją zobaczyć, po czy wypiął i uwolnił ogromnego potokowca.
Nigdy takiego nie widziałem na tym odcinku rzeki, nawet nie podejrzewałem że takie tu żyją, ale od tamtej chwili jestem przekonany, że była to ryba na podejrzanego chruścika.
Z poczuciem wiary we własne siły oraz intuicję jeszcze tego dnia zasiadłem przed imadłem, próbując odtworzyć zapamiętany wizerunek.
Tak powstała mucha, która po niewielkich modyfikacjach, szczególnie w doborze haczyka, na stałe zagościła w moim muchowym pudełku.
Haczyk: do budowy tej muchy zdecydowanie polecam haczyk Partridge YL2A lub podobnego kształtu o szerokim łuku kolankowym .

 

Wykonałem Podejrzaną na haczykach innych kształtów z dłuższym trzonkiem, nawet typu long, ale praktyka pokazała, że haczyk typu - opisany Partridge najlepiej pozwala ukształtować wizerunek muchy w łownych proporcjach.
Tułów: do budowy tułowia użyłem dwóch kolorów Flossu, od oczka czarnego, w połowie przechodzącego w kolor żółty.
Całość przewinięta Uni French Oval SM (0,5 mm) Gold.


Rozmiar haczyka to przedział # 8- 12
Skrzydełka: stanowi pęczek promieni z piór szyjnych bażanta kury
Jeżynka: kura w kolorze czarnym.
Do budowy tułowia obok czarnego, został użyty UNI Floss pod handlowym oznaczeniem koloru Br. Yellow. Jest to na tyle jaskrawy odcień, by mucha mogła być prowadzona w „trąconej” wodzie, ale może na warunki ciemniejszej i mętniejszej wody warto pokusić się o wersję Fluo.

W tym miejscu na potrzeby własnego łowiska pozostawiam pole do inwencji i pomysłowości wędkarzy, dysponujących wieloma odcieniami koloru żółtego, pomarańczowego, czerwonego, zielonego oraz seledynowego a nawet kolorem białym, mogących być materiałem do budowy przykolankowej części tułowia.
Podejrzana, to mokra mucha imitująca chruścika domkowego, którą z powodzeniem stosuję od późnej wiosny w połowach pstrągów i z początkiem sezonu w połowach lipieni, praktycznie do października.

Może być prezentowana jako samodzielna morka mucha, lub jako skoczek w zestawie z prowadzącą nimfą.
Nie jest to mucha kapryśna, w ilustrowanej tonacji kolorystycznej jest skuteczna zarówno w dni bardzo słoneczne jaki i pochmurne, w wodzie krystalicznej jaki i trąconej, praktycznie o każdej porze dnia.
W bystrym nurcie muchę prowadzę równomiernie od brzegu w kierunku środka rzeki, natomiast w nurcie spokojnym warto nią nieco popracować. Bardzo skuteczne bywa przytrzymanie muchy a następnie wykonanie kilku lekkich skoków w pobliżu dna, przez lekkie szarpnięcie linki.
Następnie pozwalamy muszce powolnie spłynąć o kolejne 1-2 m, powtarzamy skoki i tak do granicy zaplanowanego obszaru połowu.
Branie następuje zarówno podczas wykonywanych lekkich szarpnięć linka jak i w czasie swobodnego spływania muchy, kiedy to ruch szczytówki ku górze oraz wybranie odrobiny linki, powoduje oderwanie muchy od strefy dennej.

Na Podejrzaną łowiłem dorodne lipienie i pstrągi, choć nigdy tak wielkie jak ten widziany pamiętnego dnia.
Wierzę jednak w tą muchę i w takie spotkanie, jakie dane było przybyszowi goszczącemu na Redą.

Bywają takie dni kiedy nie potrafimy odczytać wody ani tego co w rybiej głowie siedzi. Wszelkie nasze muchowe łakocie, pewniaki oraz wynalazki są ignorowane, wręcz ostentacyjnie obrzucane obojętnym wzrokiem upatrzonej ryby.
Może zamiast tracić wiarę, sapać w upalny dzień w cieniu nabrzeżnego drzewa, powtarzając sobie „rzucam to wszystko!”, „nie ma ryb” należy zawierzyć Podejrzanej w podejrzany dzień.