Catch and Release z własną muchą



Myślę, że łatwiej zrozumieć przesłanie Catch and Release - złap i wypuść, w przypadku samodzielnego wiązania much.
Czasem dość trudno przekonać się do wypuszczania i ponownego łowienia tych samych ryb, gdy Twoje pudełka wypełniają zakupione muchy.
Muchy ze sklepu, to tylko automatyczny dodatek do ”wędkarza muchowego”, kupujemy wędkę, kołowrotek, wodery, siatkę na ryby oraz muchy, idziemy nad rzekę łowić … w tym momencie zabranie ryb z łowiska, jest zwykle oczywistym dopełnieniem komercyjnego gotowca.
Muchową wędką operujemy lepiej lub gorzej, mamy drogi lub tańszy sprzęt, jednak nie to stanowi o naszym sukcesie, bo na końcu każdego zestawu jest mucha.
Jeśli rybę potraktujemy wyłącznie jako przeciwnika, który ma zweryfikować nasze umiejętności czytania wody, wykonania i doboru odpowiedniej muchy oraz sposobu jej prezentacji, to inaczej rybę postrzegamy i nabieramy do niej szacunku.
W takiej chwili szczególnie doceniamy rybne łowisko, pełne dorodnych, cwanych ryb, które nie jedno już widziały i smakowały.

Ich instynkt oraz nabywana z wiekiem ostrożność, stawiają nam tym wyższą poprzeczkę, im starszą i większą rybę zamierzamy skusić naszą muchą.
Rzeczna toń, zwykle o kryształowo - czystej wodzie, to doskonałe środowisko do obserwowania jej mieszkańców.
Choć często decydujemy się na podanie muchy w miejsce oznak powierzchniowego żerowania, to czasem zdarza się łowić ”na upatrzonego”,
Jest nim okazały potokowiec nieopatrznie ustawiony poza swoją kryjówką, którego zaskoczyliśmy cicho stąpając w kierunku brzegu, lub kleń jak kłoda zawieszony w spowolnionym nurcie rzeki.
To są wyzwania dla naszej wyobraźni, pomysłowości oraz muchowego warsztatu.
Takie ryby wymagają niekiedy, wielokrotnego powrotu nad rzekę, szukania pory ich aktywności, ale przede wszystkim sprostania ich kaprysom i rybiemu sprytowi.
To dla nich spędzimy długie wieczory przy imadełku, przerzucimy tomy literatury i wysłuchamy opowieści z rodzaju - Dziadek przy kominku ...
Przychodzi kiedyś dzień triumfu, nasza sucha mucha zastanie wessana przez wieki pysk, poczujemy silne targnięcie sznura na końcu którego, mokra mucha pląsała w w wodnej toni, nasz zestaw wytrzyma w walce z wielką rybą.
Będziemy spełnieni i pozwólmy by tego spełnienia doświadczył Kolega, który podążać będzie tą samą drogą, na szlaku której jest imadełko do wiązania much a na jej końcu ryba, której kiedyś zwróciliśmy wolność.

Nie ma nic bardziej radosnego w życiu wędkarza muchowego, niż złowienie ryby na własnoręcznie wykonaną muchę.
Wiązanie much nie jest trudne a proste wzory powstaną z Twoim udziałem, za naprawdę niewielkie pieniądze.
Potrzebne imadełko, nawijarka do nici, szczypce do jeżynek, szpulka nici wiodącej i na początek paczka haczyków muchowych w rozmiarze 8.
Małe nożyczki znajdziesz w domu, jak i nieco wełny ze starego swetra na dubbing, przewijkę z miedzianego drucika, ze nieczynnego urządzenia elektrycznego i już możesz zaczynać.
Przy użyciu tych podstawowych narzędzi naprawdę można ukręci skuteczne, na początek ... mokre muchy.
Jak widać na zdjęciu, do dziś używam najtańszych narzędzi, imadła Royal za 69 zł i nawijarki za 4,99 zł.
Nie używam też wiązadełka, wykonując wszelkie węzły w rękach, również te końcowe po formowaniu główki oraz przyrządu do dubbingu, skręcając go w palcach na pojedynczej nici wiodącej.
More muchy, to ogromne pole możliwości wykorzystania wszelkich napotkanych materiałów, w domu, na spacerze, w lesie, na wsi, nad wodą
Większość sierści oraz promieni wszelkich piór, nadaje się na skrzydełka układane w pęczek.
Co bardziej wybrane, na jeżynki i ogonki a wszelkie wełny po zmiksowaniu w starym  młynku do kawy, na dubbingi tułowia
Nie potrzebujesz też wymyślnego stanowiska krętacza, wystarczy twoje biurko z lampką i stare pudło po narzędziach, gdzie po zakończonej pracy chowasz swoje skarby.
Nie kupuj, na to przyjdzie czas, znajdź stary kołnierz z lisa po cioci Kloci, szalik z dna szafy, sylwestrowe boa siostry lub stroik z piór.
Recz jasna, w miarę możliwości finansowych można od razu lub z czasem kupić wszystkie wymienione, jak i niewymienione narzędzia i materiały, które ułatwią naukę i następnie prawidłowe wiązanie much.
Jednak nie jest to warunek konieczny, na etapie Twoich pierwszych prób
Na początek szukaj naturalnych materiałów, są przewidywalne podczas pracy w wodzie w przeciwieństwie do syntetyków.




Nie jest to arcydzieło sztuki wiązania, ale ma być ilustracją, jak z prostych materiałów można wykonać muchę.
Na ten czas zapomniałem o suto wypełnionych pudłach z materiałami, gromadzonymi cierpliwie przez lata i rozejrzałem się po domu.
Tułów, to pasemko wełny z szalika, ogonek i skrzydełko to wyskubana sierści lisa, ze starej czapki.
Jednak jestem przekonany, że na tak prostą muszkę można skusić pstrąga, czego i Tobie życzę.
Śmiało, zacznij od takiej muszki, z czasem dołożysz jeżynkę, tułów wykonasz z rasowego dubbingu a lista na skrzydełkach zastąpisz, początkowo pęczkiem promieni a po czasie, pięknie masowanymi piórami z lotki kaczki.

Nie wiesz jak to wszystko sklecić do kupy ... masz internet
Przykłady wiązania much, w postaci filmów i ilustracji step by step, wypełniają strony Youtube oraz większości portali o tematyce muchowej.

Bywa też, używając slangu spinningowego – woda jest przebłyszczona.
Wszelkie standardowe, kupione muchy zawiodą, jak i te otrzymane  z pudełek napotkanych wędkarzy, co wtedy …?
Wiążesz swoją muchę, Twojego killera, Twoją małą tajemnicę, która rodzi się przy imadełku i podczas ponownego spotkania z rybą, której kiedyś zwróciłeś wolność … bo ona tam czeka i zawsze udzieli ci odpowiedzi.
Jeśli natomiast wszelkie Twoje próby zawiodą i wracasz o kiju, należy sobie powtórzyć słowa Kuby Chruszczewskiego, lub jego kolegi, które Kuba cytował (przepraszam za niedokładność źródła)

”Jak się lipieniowi moja mucha nie podoba, to niech sobie zrobi lepszą”