Hrabiego słowo na niedzielę ...



Presja wędkarska jest pojęciem przereklamowanym

Presję już dawno rozładowano na wiele sposobów ...
Pomocną dłoń podali kajakarze, którzy czytając w naszych myślach, usunęli, kłody, drzewa oraz wszelkie przeszkody, o które się potykaliśmy
Sposobem są też nabrzeżne sracze, zgodnie z pomysłem działaczy pewnego koła z Okręgu Ople, którzy doszli do wniosku że:
Słabym punktem stanicy, jak dotychczas, był skromny węzeł sanitarny, który przy dużej presji wędkarskiej członków tysiąc-osobowego koła często nie wystarczał.

Większość z nas i tak jeździ nad rzekę, jedynie sprawdzić czy płoty i ogrodzenia okolicznych posesji mają się dobrze.
Można próbować dostać się do wody legalnie, przez bramę posesji, ale gospodarz takowej zwykle pobiera myto w postaci rozszarpanej nogawki przez bulteriera, ulubieńca dzieci właściciela.
Można też sposobem na listonosza, akwizytora, czy pracownika gazowni, ale najskuteczniej na hydraulika przekonując, że chcemy sprawdzić czy rura od kanalizacji wchodząca do rzeki, nie jest aby zatkana.
Co bardziej zaradni wykonują sobie podkopy i tunele, ale i tak na jego wylocie zastają tablicę z napisem, a ku ku … rzeka chwilowo nieczynna - zawody.

Presja zmniejsza się też przez zagęszczenie kompletu wędkarzy na 1 metrze kwadratowym rzeki, w układzie pionowym.
Wszyscy łowią ostatnia rybę w rzece i wtedy najlepiej zarzuca się wędkę, siedząc na plecach sąsiada.
Stąd obyczaj kapeluszy, by w ten sposób górny łowiący nie układał sobie przynęty na naszej łysinie, bo może mu się omsknąć, lub miał gdzie postawić puszkę z piwem.
Piętrowo można też usadowić się w plecaku , uwiesić na szyi, lub próbować od dołu między nogami.
Z reszta przepisy odległości między wędkującymi są po to, by każdy widział swego w przypadku zlokalizowania ławicy, można było szybko ustawić piramidkę.
Presję zmniejszają też same ryby, które chętniej współpracują z okoliczną ludnością, która to rekultywując rzekę, pozostawia nam kilometry wolnej przestrzeni do spacerów.

Tym sposobem udajemy się w upatrzone miejsce zgodnie z opowieściami dziadka , że w tym miejscu przed okupacją złowiono rybę, ale zawsze koczuje tam rodzinka z psem i gromadką dzieci, które zwykle przebywają tam, gdzie powinna być nasza przynęta.
Resztę trawki zajmują plażowiczki i tu nadarza się okazja jak miło spędzić resztę dnia.
Wędka niestety jest niezbędna do przechodzenia się wśród opalonych ciał, które poukładane jak foczki, podziwiają nas jako łowców - Macho, co dało z resztą nazwę wędki Maczówka.
Brzucha wciągać nie musimy, bo dla wędkarzy wymyślono pasy stabilizacyjne i słusznie, bo wciągnięty brzuch za przynętę służy, o ile pas dociągnięty jest na dodatkową dziurkę, wydzierganą w pośpiechu gwoździem.
Nieco trudniej wytłumaczyć się ze spodniobutów, ale zawsze można wyjaśnić że jest to kompleksowy środek antykoncepcyjny, niestety wystaje z niego głowa … i gdzie tu sens.

Z resztą zanim na ryby wyruszymy, cały tydzień ulegamy presji szefa by donieść na kolegę, sekretarki, która zamiast spódnicy ubiera opaskę do włosów i żony by na ryby nie jechać, albo wręcz przeciwnie by jechać koniecznie, bo umówiła się z kolegą i będą odmawiać pacierze.

Największą presje wywieramy jednak sami na sobie, zmuszając się do wstawania o czwartej rano, by w pierwszej kolejności skorzystać ze sracza, bo tego nad wodą jeszcze nie ma, albo już  zdążyli ukraść.
Potem przedzieramy się przez ogrodzenia, by na końcu pozdrowić kajakarzy.