Hrabiego słowo, nie tylko na niedzielę



Drogi Przyjacielu,
Twój list do mnie, początkowo wydawał się być bardzo zaskakujący, bo rzadko człowiek chce i potrafi, tak się otworzyć przed drugim człowiekiem.
Jednak im dłużej go czytam, tym bardziej odzyskuję wiarę, że wędkarstwo muchowe jest czymś znacznie więcej, niż tylko nieco bardziej elitarną formą łowieniem ryb.
Wiarę już dawno utraconą, zagłuszoną napastliwymi głosami tych, którzy chcą w nim widzieć jedynie prostą relację, sprowadzaną do postępu, pośpiechu, komercji,
Głosy ludzi, których jedynym dylematem jest to, czy rybę zabrać czy uwolnić i na tym dylemacie budujących wszelkie swoje przemyślenia, nie zastanawiających się przy tym, po co w ogóle nad wodę przybyli i czym ona jest w istocie.
Dla mnie tak jak rzeka, tak wędkarstwo muchowej jest żywym organizmem i jeśli pozbawimy go choćby jednego elementu, … zabijamy całą jego istotę.

Sposób na życie, to chyba płytkie i banale określenie, bo nadal dopuszcza zbyt prostą relację z rzeką, może raczej filozofia życia, bo tu jest miejsce na spokój, harmonię i rytm wyznaczony tradycją.
Tą właśnie tradycją, która zachęca nas by nad wodą odnaleźć nie tylko rybę z wszelkim należnym jej rytuałem, ale czas dla własnych myśli.

post scriptum ...

Mam takie miejsce, choć w postaci jakie je widzicie, przeszło do historii rzeki.
Dziś wygląda już inaczej, choć nadal pięknie, miejsce do którego przychodzę pomyśleć.
Na tyle urokliwe, by nigdy nie zapuścić tam muchy, pozostawiając jedynie swojej wyobraźni tajemnicę wodnej toni.
Na tyle magiczne, by rzeka oszczędziła tym brzegom, w zadziwiający sposób wszelkich cywilizacyjnych skażeń.
Zwalone drzewa nie zatrzymują niesionych wodą miejskich śmieci a woda wartko przetacza się po pisaku w kolorze bursztynu, na tle starego lasu w letnich, zielonych lub złotych barwach jesieni.
Tu zawsze czułem się dobrze, niezależnie jakie wydarzenia los przynosił, jakiemu wyzwaniu za chwilę, czy za dzień przyszło sprostać.
Zakątek rzeki, oderwany od rzeczywistości, szczególnie skłaniał by tą rzeczywistość oceniać właściwie, znajdując do niej dystans, tak jak sama rzeka tym miejscem, znalazła dla siebie

W takim miejscu dostrzega się małostkowość sporów, wędkarskich polemik, które podsycane pośpiechem i niecierpliwością, nie dają choć chwili oddechu nad zastanowieniem się, co w ogóle wygłaszamy i czego od rzeki oczekujemy.
Łowić dużo i szybko … jak beznadziejnie pusto, brzmią apele i oczekiwania współczesnych muszkarzy, w taki miejscu.
Jak głupio i małostkowo, wobec takiego miejsca wygląda pogoń za sprzętem, fascynacja błyskotkami, co sezon zaprzątającymi nasze myśli.

Jak pięknie w tym miejscu wygląda stary kołowrotek na wysłużonej muchówce, stargany kapelusz zawieszony na nabrzeżnym pniu, pełny much, którym poświęciliśmy długie wieczory.
Jak niewiele trzeba, by to co jest istotą wędkarstwa muchowego, stało się znów naszym udziałem.

Wystarczy na chwilę się zatrzymać …