Płaczę i płacę



Dzisiejszy wypad na rzekę, wypada mi uznać za nieudany. Nie dla tego, że woda po ostatnich deszczach, znacznie podniosła poziom rzeki, zmieniając kolor na brunatny, powodując kłopot w zlokalizowaniu lipieni a tym bardziej w doborze muchy. Jednym słowem dzień o kiju, choć do takich dni był czas przywyknąć. Dzień nieudany, bo przywyknąć się nie da, do widoków śmieci jakie rzeka niesie i osadza na swoich brzegach. Sprzątanie wody, to cenna inicjatywa wędkarzy, bo niby kto ma to robić jak nie My. Służby komunalne mają to w nosie a Miasto, czy Gmina, prędzej zorganizuje masową wycinkę drzew dla kajakowych szlaków, niż zauważy sterty śmieci. Wędkarskie akcje sprzątania, to zwykle pospolite ruszenie, garstki wciąż tych samych zapaleńców i chwała im za to oraz podziękowanie.

Jednak tego typu prace powinny być obowiązkowe w Kole, dla wszystkich jego członków. Wielu z nas, może nie lubić pracy w ogóle, może nie lubić babrania się w śmieciach, lub zwyczajnie nie ma na to czasu. Jestem w stanie rozumieć takie postawy, bo sam je reprezentuję, ale wobec tego Ja jak i pozostali Koledzy, nie biorący udziału w sprzątaniu rzeki, powinni ponosić konsekwencje finansowe. Odpłatność za absencję w tego typu pracach, winna stać się powszechną praktyką a uzyskane z tego tytułu środki, może choć w części wystarczą na pokrycie kosztów zatrudnienia ludzi, którzy zrobią to za nas. I nie należy traktować tej dodatkowej opłaty jak karę a raczej nagrodę dla rzeki, z której tak wiele czerpiemy, za tak niewielkie pieniądze. Jestem pierwszym, który chętnie zapłaci...