Tak, to jest moje zdjęcie



Tak, to jest zdjęcie mojego autorstwa  ... Wtedy wydawało mi się zabawnym pokazać jak taki mały pstrążek połyka taką dużą nimfę. Zebrałem stosowne reprymendy , by nie nazwać ich dosadniej z użyciem słów niecenzuralnych. Dziś jestem zagorzałym przeciwnikiem fotografowania ryb niewymiarowych a tym bardziej publikowania takich zdjęć. Na każdym kroku staram się piętnować takie postawy i to niekoniecznie w sposób grzeczny, bo tak i mnie słusznie potraktowano. Nie ma tu pola na kurtuazję, lub odwoływanie się do przepisów, bo tylko zdecydowana reakcja Kolegów przynosi skutek w postaci wstydu, który raz na zawsze zapada nam w pamięć i od tej chwili w stosownym czasie zapala się nam czerwone światełko w głowie.
Piszę o tym, bo większość z nas ma większe czy mniejsze grzeszki na sumieniu, jednak sztuką jest się do nich przyznać. Przyznaję się zatem również do ryb zabranych z łowiska.

Niestety za grzech najcięższy uznaje się obecnie fakt zabrania z łowiska wymiarowej ryby łososiowatej. Wszyscy zdajemy sobie sprawę, że pogłowie pstrąga i lipienia jest w marnej kondycji a przepisy dotyczące limitów dziennych są w tej sytuacji absurdalne. Jednak mimo wszystko uważam za bardziej właściwe samo ograniczenie się w ilości ryb zabieranych niż wprowadzenie całkowitego, w rozumieniu powszechnego zakazu. W tym miejscu można by dużo pisać o skutkach finansowych dla PZW w postaci zmniejszenia wpływów od wędkarzy rezygnujących z wędkowania, braku chęci i pomysłów działaczy czym zastąpić P&L, dając alternatywę dla tradycyjnego uprawiania wędkarstwa opartego na pozyskiwaniu ryb.

Środowisko wędkarzy muchowych co raz bardziej dzieli się na tych co ryby zabierają, zwanych przez drugich - mięsiarzami. I na tych co ryby wypuszczają zwanych przez tych pierwszych – oszołomami. Pierwsi znajdują wędkarskie spełnienie w postaci pełnego koszyka, drudzy zaś w postaci ilości przerzuconych ryb. Kłopot w tym, że grupa tych drugich wyrosła z grupy tych pierwszych, stając się obecnie świętszymi od Papierza.

Hipokryzją można nazwać fakt pisania petycji do ZG PZW w sprawie całkowitego zakazu zabierania P&L, przez wędkarzy i zawodników, którzy w tym samym czasie rozgrywają zawody na niewymiarowym lipieniu, używając przy tym argumentacji typu cytuję:
My, niżej podpisani, członkowie Kadry Narodowej w Wędkarstwie Muchowym, uczestnicy zawodów Grand Prix Polski, a także szeregowi wędkarze, zwracamy się z prośbą o wprowadzenie do RAPR, z dniem 1 stycznia 2012 roku, na wodach krainy ryb łososiowatych, na terenie całego kraju: - bezwzględnego zakazu zabijania pstrąga potokowego i lipienia … Uczestnicząc w cyklu zawodów GP na terenie całego kraju, zauważamy z niepokojem, że populacja pstrąga potokowego, a szczególnie lipienia, jest praktycznie w zaniku. Taka tendencja nasila się niestety, z roku na rok, coraz bardziej. Lipień w większości rzek jest gatunkiem ginącym, natomiast populacja pstrąga potokowego utrzymuje się głównie dzięki zarybieniom.

Na wstępie pisałem o przyznawaniu się do błędów, czego niestety zawodnicy do dziś nie uczynili, jak zresztą pozostali, którzy publicznie zaklinają się że nigdy ryby z łowiska nie zabrali. Tegoroczny sezon zawodów GP, z wyjątkiem JLS, na szczęście rozgrywany był na rybie wymiarowej, ale bardziej należy zawdzięczać to organizatorom niż Waszej postawie. Można się ze mną w tym miejscu nie zgodzić, ale jakoś nieliczni z a Was protestowali w ubiegłym sezonie podczas odpraw, gdzie podawano wymiar punktowy poniżej ochronnego, lub przeciw rozgrywaniu zawodów na lipieniu w ogóle. Taka postawa odbiera Wam prawo do pouczania innych i prób organizacji powszechnego, amatorskiego wędkarstwa na podobieństwo zmagań sportowych. Postawę C & R, przyjmuje ze zrozumieniem i szacunkiem, jednak póki co obowiązuje RAPR i bez względu jak jest niedoskonały, stawianie zarzutów Kolegom, którzy zabierają ryby jest co najmniej niestosowne.

Czas najwyższy by obie grupy zaczęły mówić wspólnym językiem szukając rozwiązań pośrednich, by móc uszanować argumenty obu stron, nie uciekając się jednocześnie i jedynie do skrajnych postaw, tak dzielących oba obozy.