Nie mam talentu


 

Talent, jednym podarowany innym poskąpiony.
Jestem z tych drugich, natura pozbawiła mnie wszelkich umiejętności muzycznych, wokalnych i plastycznych.
Mam słuch absolutny, czyli absolutnie nic nie słyszę i w związku z tym nie wykonam arii Nostra Dorma jak Pavarotti, ale z tym mogę się jeszcze pogodzić.
Natomiast ogromie żałuję, że nie potrafię rysować, malować w oleju, akwareli czy jakiejkolwiek technice.




Zawsze z uznaniem i zazdrością spoglądałem na prace innych, szukając sposobu jak choćby nawiązać innymi dostępnymi technikami, do malarskich czy graficznych wizerunków związanych z wędkarstwem.
Niestety i na szczęście pomocą służą komputerowe programy graficzne.
Niestety, bo powstające z ich udziałem ”dzieła”, są namiastką wykonanych w technikach malarskich.
Na szczęście, ponieważ punktem wyjścia są własne zdjęcia, które zawierają autorskie widzenie rzeczywistości, mimo że rejestrowane nie pędzlem, czy ołówkiem a obiektywem aparatu fotograficznego.
Przetworzenie zdjęcia w grafikę, czyli nie tylko zmiana plastycznego wizerunku, ale też zmiana zarejestrowanej fotograficznie rzeczywistości, pozwala oddać również nasze wyobrażenie o zatrzymanej w kadrze chwili, lub oddać jej klimat niemożliwy dla prostego przekazu fotograficznego.

Natomiast skala możliwości zależna jest nie tylko od zasobności w funkcje programu graficznego, sprawnego z niego korzystania, ale też od naszej wyobraźni i wrażliwości.
Zdarzają się chwile nad rzeką, które w szczególny sposób zapamiętaliśmy a po czasie sięgając do albumu zdjęć, mówimy – to nie tak przecież było, nie tak wyglądała woda, niebo, widoczna w oddali kępa drzew.
Inne były barwy, mgła, która ścieliła się po polach była gęsta , niebieska a śnieg miał kolor rudej poświaty wschodzącego słońca.
Gdzie to wszystko jest na moim zdjęciu?
Spłaszczone w światłach i cieniach, wyblakłe barwy fotografii, kolory które jest w stanie widzieć tylko ludzkie oko.
Mamy przecież taką sama wyobraźnię jak malarz, jedynie trudno nam przełożyć zapamiętane obrazy na płótno.
Przełóżmy je zatem na fotograficzny papier.
Zmiana wizerunku naszego zdjęcia nie wymaga wielkich umiejętności, bo nawet za pomocą prostego programu jakiego używam – IrfanView oraz dziesiątków podobnych, możemy uzyskać ciekawe efekty, nie mówiąc już o możliwościach jakie oferuje Photoshop.


Widoczne zdjęcia to oryginał fotograficzny oraz jego przemiana w obraz olejny.
Recz jasna nie dokona się to jednym kliknięciem myszy, wymaga nieco kombinacji i łączenia dostępnych w programie możliwości, ale od czego nasza kreatywność.
Ekran monitora, w przeciwieństwie do płótna zniesie wszystko, również nasze nieudane dziesiątki prób, jednak z czasem wyłoni się obraz na miarę naszych oczekiwań.
W znaczeniu technicznym, pozostaje jedynie wydruk zdjęcia, raczej na matowym papierze, który zatraci nieco charakter fotografii, stylizując na obraz olejny, grafikę czy akwarelę.

Współczesny papier fotograficzny potrafi długo zachować barwy, nawet przy wystawieniu na intensywne światło dzienne a po czasie mamy przecież zapisany oryginał do ponownego powielenia.
Pewnie w dobrym smaku będzie oprawa z użyciem passe-partout a sama wielkość wydruku powinna być raczej mała, nawiązująca do formatu malarskiej miniatury.

Pozostaje jeszcze kwestia odbioru powstałego obrazu przez publiczność.
Choć nam może się podobać i to właściwe temat zamyka, jednak w sztuce istnieje pojęcie kiczu.
Przez wieki natura przedstawiana była na setki sposobów, zależnie od trendów epoki, wizji i talentu autora, doczekała się niezliczonych wizerunków.
Niestety większość z nich śmiało można zaliczyć do kategorii kiczu, choć nadrzeczny pejzaż jakoś się jeszcze przed tą klasyfikacją broni.
Gorzej jest z wizerunkami zwierząt, w naszym przypadku ryb.
Jak dotąd mimo licznych prób, zupełnie niezłych zdjęć jako materiał wyjściowy, nie udało mi się uzyskać malarskiego, czy graficznego przekazu, tak by uniknąć kiczowatości.
Z pstrągiem jest jak z jeleniem na rykowisku, zwykle w malarstwie ukazany jest banalnie, martwo, bez przekonania, sztucznie i przypomina (bez urazy) góralską pamiątkę.
Nie koniecznie wypada w tym miejscu przywoływać takie obrazy, myślę że każdy z Was widział takie dzieła i z pewnością na ścianie ich nie powiesi.

Natomiast wypada i należy przybliżyć twórczość Kolegi Roberta Tracza, któremu w sposób szczególny, z wyjątkowym plastycznym smakiem i talentem udaje się oddać w swoich pracach klimat wędkarstwa muchowego.
W moim odczuciu, jest to jeden z nielicznych autorów na świecie, który potrafi tak trudny, wymagający, ale wdzięczy temat przełożyć na malarską opowieść.
Kolego Robercie, z uznaniem i nieukrywaną zazdrością pozwolę sobie zaprosić Kolegów do Twojej galerii.
No cóż, mi pozostaje aparat fotograficzny i program komputerowy.
Może i Wam, tym wszystkim którym poskąpiono talentów plastycznych, zabłysła iskierka nadziei.
Długie zimowe wieczory sprzyjają wspomnieniom mienionego sezonu, przeglądaniu albumów zdjęć i może próbom przełożenia obrazu z fotografii na wyobrażenie tamtej chwili.