Pierwszy dzień sezonu na rzece Redzie




Pierwszy dzień sezonu na rzece Redzie, był sporym rozczarowaniem, chyba dla wszystkich wędkarzy, którzy wybrali środkowy odcinek rzeki.
Z grupy około trzydziestu, których spotkałem nikt nie zameldował o kontakcie z trocią, nie mówiąc już o złowieniu.
Doniesiono tylko o jednej rybie, troć – 60 cm złowionej na wysokości Pileszewa ( miejsce bliżej nieznane) i ta sensacyjna wiadomość krążyła dodając otuchy i nadziei licznie zgromadzonym wędkarzom.
Atmosfera mimo to była super, ludzie mili, zadowoleni z możliwości spotkania nad rzeką wielu kolegów oraz mini wycieczek wędkarskich z Trójmiasta, wśród których odnajdywali dawno nie widzianych znajomych.
Jedynym małym zgrzytem, był krótko - nimfowy amator styczniowych lipieni, któremu się nie doczytało o nakazie połowu wyłącznie z brzegu, albo widok rzeki w barwach listopadowych, zamącił nieco w głowie ( lub noworoczny zespół dnia wczorajszego)
Dzisiejszy dzień był bardzo ciepły, zresztą jak i wiele poprzednich a po ostatnich opadach i roztopach nie ma śladu.
Poziom rzeki jest normalny, poza niewielkim trąceniem wody.
Zaufałem tradycyjnym jak na początek sezonu woblerom w jaskrawych barwach, Góralom i agresywnym Patyczakom choć nie wiem czy uznać to za błąd w strategii, bo wielu Kolegów łowiło na ciemne woblery, również mniejsze, pstrągowe oraz na wahadłówki, jak widać bez powodzenia.
Wygląda na to, że w tym roku troć postawiała nieco wyżej poprzeczkę i przyjdzie nam się nieco natrudzić, nachodzić i pogłówkować jak i czym ją skusić.
Nie mam wieści z pierwszej ręki jaka była sytuacja na innych rzekach, ale z doniesień typu kolega - koledze, wynika że sytuacja była dość podobna na Słupi i Łebie.
Zatem spokojnie, to dopiero pierwszy dzień sezonu i mam nadzieję, że troć była jedynie ciężko przestraszona hukiem sylwestrowych fajerwerków.