Nawet taki wycinek krajobrazu, fragment
rzecznej doliny ma swoją opowieść. Choć trudno w to uwierzyć
patrząc na jego obecny wizerunek, stanowi część miejskiego
odcinka rzeki. Obszaru Redy, który szczególnie doświadczany jest
ludzką ingerencją, pomysłami jak wygładzić i wyprostować brzegi
rzeki, udrożnić jej koryto, zamienić nurt w spowolniony przepływem
wody kanał. Niegdyś doskonała lipieniowa miejscówka, która
latami broniła się przed urbanistyczną dewastacją , była dzikim
fragmentem rzeki, miejscem pięknym i magicznym. Tu stawiałem
pierwsze muchowe kroki, choć Reda oferowała inne, niezliczone,
rybne i urokliwe miejsca. Głębokie rynny i wysokie, podmyte burty
oferowały grube lipienie a wieczorami szerzej rozlana, płytsza woda
były królestwem suchej muchy. Jednak gdzieś w zakamarkach
urzędniczych segregatorów drzemały pomysły jak poprawić świat,
ustanowić go gładkim, równym, podporządkowanym potrzebom
cywilizacji. Atrakcyjne tereny nieopodal rzeki kusiły deweloperów a
oczekiwania mieszkańców Wejherowa ruszyły lawinę budowania nowych
dzielnic. Odpaliły spychacze, koparki, brzegi rzeki stały się
geometrycznym elementem budowanej drogi do nowego osiedla. Nie
uszanowano niczego, ani charakteru rzeki, jej krajobrazu, również
walorów i zasobów przyrodniczych jej otoczenia. Maszyny w krótkim
czasie poradziły sobie z nadbrzeżną roślinnością i naturalnym
nurtem rzeki, ku radości mieszkańców powstającego nad jej
brzegami mieszkaniowego kompleksu.
Widok rzeki na ukończeniu prac
budowlanych drogi do nowego osiedla ( zdjęcie otwierające wpis
ilustruje jego obecny wizerunek )
Od tamtej budowlanki minęły lata,
rzeka zabliźniła swoje rany w otaczającym ją krajobrazie. Witalna
siła wykarczowanej zieleni odrodziła nowe krzewy i drzewa a z
każdym kolejnym rokiem widok doliny powracać będzie do obrazu
sprzed lat. Wciśnięty w kamienny uścisk nurt pewnie z czasem
rozmyje brzegi, woda naniesie kłody drewna stanowiąc nowe siedliska
nie tylko dla ryb. Pewnie tak długo, póki kolejny urzędnik kuszony
wizją metropolitalnego charakteru miasta nie wyciągnie z dna
szuflady przed kolejnymi wyborami do władz, radosnego planu
przestrzennego zagospodarowania nabrzeżnych terenów.
Dolina Redy jest unikalnym
przyrodniczym siedliskiem w swym polodowcowym charakterze. Z
pewnością jest godna i warta wszelkich zabiegów, by zachować jej
naturalny charakter. Wszelkie potrzeby miasta winny być
drugoplanowe i podporządkowane nienaruszalności koryta rzeki oraz
roślinnego otoczenia. Zachowanie tego dobra to nie tylko oczekiwanie
wędkarzy nadal pokładających wielkie nadzieje w potencjał rzeki,
ale też części mieszkańców miasta potrafiących docenić walory
rekreacyjne przyległych do rzeki obszarów. Tym właśnie obecnie
poświęca się więcej uwagi uznając je za siedliska ptaków, gadów
i płazów, które należy chronić nie tylko z mocy ustawy. Podmokłe
łąki oddzielające nurt Redy od mieszkaniowych osiedli, to w dużej
części nieużytki stanowiące tereny lęgowe ptactwa a w czasie
wiosennych dni miejsca godowe płazów. Z 18 gatunków płazów w
Polsce sześć to żaby. Na mocy rozporządzenia ministra środowiska
z 2004 r. wszystkie objęte są ścisłą ochroną, jednak same
przepisy nie je uchronią przed kołami samochodów przecinających
wiosenne trasy migracji tych zwierząt. W obszarze miasta pojawiły
się siatki ochronne stanowiące zabezpieczenie obszarów łąk i
wypada wierzyć, że ten krok choć znaczący, jest zaledwie
niewielką częścią wizji doliny Redy jako przyrodniczej perełki
ziemi wejherowskiej
Rzeka to nie tylko płynąca woda, ale
skomplikowany i złożony ekosystem, którego dobra kondycja zależy
od zachowania i ochrony wszelkich jego elementów. Nie tylko fauny i
flory w postaci mieszkańców rzeki, ale też wszelkich roślin i
zwierząt stanowiących jej otoczenie, powiązanych odwiecznym
łańcuchem zależności. Zanim kolejna koparka naruszy brzeg rzeki,
zanim kolejna piła zrani konar nadbrzeżnego drzewa, zanim kolejny
pień wydobyty z nurtu ku uciesze kajakarz pozbawi Dolinę Redy
kolejnego przyrodniczego stanowiska, musimy spojrzeć na rzekę jak
na złożony, żywy organizm.