Spokojna Reda ... ?


Wiele dni może obecnie aspirować do miana spokojnych nad brzegami Redy. W tym czasie trudno spotkać nawet wędkarzy nad brzegami rzeki, jest pusto, cicho i nostalgicznie. Większość Kolegów pogoniła na inne wody w nadziei spotkania okazałego pstrąga, którego trudno uświadczyć na Redzie, nawet podczas wylotów jętki. Bez trudu można objąć na wyłączne posiadanie urokliwy zakątek, racząc się ciszą nienaruszoną gwarem pobliskiego miasta. Warunki do wędkowania bardzo się poprawiły, woda jest niewysoka, choć w ciemnym kolorze tak charakterystycznym dla naszej rzeki. Reda przelewa się leniwie, w podobnym rytmie jakim żyją jej mieszkańcy w upalne dni początku czerwca.  Dziesiątki kolorowych ważek odbywa taniec godowy, obsiadając nabrzeżną roślinność by po czasie, nie zauważając naszej obecności spocząć na wędzisku lub muchowej kamizelce.  Im bliżej końca dnia, tym więcej ryb oznajmia swoją obecność, ochoczo zbierając jętkę. Z przyjemnością można pozostać nad brzegami Redy nawet do późnych godzin wieczornych, gdy resztki upalnego dnia odchodzą za horyzont wraz z zachodzący słońcem. Teraz wypada już odłożyć wędkę, usiąść na skarpie opierając zbolałe od wędkowania plecy i ciszyć się malowniczym widokiem rzeki, bo jutro takim nie będzie.



Nadchodzi sobota, dzień kajakarza. Tabuny rozhisteryzowanych i rozkrzyczanych ludzi przedzierają się przez rzekę, odnajdując jedyną przyjemność z faktu dobrnięcia do końca kajakowego spływu. To jest trendy, wpada zatem umieścić rodzinę w łódkach wraz ze wszystkimi pociotkami, znajomymi z pracy i psem sąsiada.  Puścić się nurtem rzeki w nadziei , że woda jakoś sama odnajdzie miejsce zbiórki a upragniona chwila pozbycia się kajaków nastąpi jak najszybciej. Wszyscy robią doskonała minę, manifestując przez łzy radość z odbytej " przygody " i uznanie dla głowy rodziny za jedynie słuszną decyzję spędzenia weekendowych dni w nurtach dzikiej rzeki.  Pozostaje tylko mały kłopot, że ani ta rzeka nie jest już dzika, ani owi zdobywcy korony świata nie mają pojęcia jak płynąc kajakiem. Widok spławianej łódki bokiem, tyłem, lub w poprzek nurtu to zwyczajowy obrazek a słowo " kurwa" wyznacza rytm pracy wioseł. Nie wiem czy przeklinają siebie czy przybrzeżny tatarak, którego zapomniał wyciąć organizator spływów. W chwilach wolnych od uwalniania dziobu zarytego w mulistym brzegu, pozdrawiają napotkanych wędkarzy, starając się by owo pozdrowienie było szczególnie dobitne przez walenie wiosłami o burty. Na ich twarzach maluje się wyraz męki, czasem zdziwienia ze zakręt rzeki nie został jeszcze wyprostowany, zmuszając ich do skomplikowanych manewrów godnych  przejścia super - kontenerowca przez Kanał Panamski. Tata wiosłuje zgodnie z rytmem ubywającego zapasu piwa, niekoniecznie zwracając uwagę na pracę wioseł dziecka akurat w przeciwnym kierunku.  Z resztą jaki ma to znaczenie skoro teściowa jest daleko w tyle i pozostaje nadzieja, że nie dożyje końca spływu. Stały bywalec siłowni odpuszcza swoje panience, biorąc po męsku na klatę obowiązek samodzielnego wiosłowania, wysłuchując jedynie komend suszących na słońcu lakierowanych paznokci - no skręcaj w prawo, w prawo .... nie w lewo, w lewo. W takim dniu księgowe , kadrowe i kierowniczki działów, ręka w rękę pracują nad odciskami rąk, nawiązując do chlubnej tradycji mas pracujących miast i wsi. Związkowcy mają okazję wykazać się inicjatywą społeczną w przerwach między paleniem opon pod jakimś, kolejnym urzędem. 

Płynie rzeką naród, pielęgniarki i spawacze, nauczyciele, służby mundurowe, biznesmeni i managerowie. Tylko może bezrobotny stoi na brzegu i kręci beret, ale i on weźmie udział w  kajakowym misterium, zbierając obfity plon puszek po piwie. 


Kretyn spływał w kajaku na rzece,
Uśmiechnięty, szczęśliwy jak świnia,
A że kretyn był, więc z istoty rzeczy
Za każdym kilometrem kretyniał.

Niebo było czyste, bez chmurek,
Rzeka niebieska i krzywa.
I wołali źli ludzie, co się wspięli na pagórek:
- Ach, spójrzcie, to kretyn spływa.

Na brzeg wyszła żona w wianku z konwalii,
Wyszedł szwagier z całą rodziną
I płakali, i ręce załamywali,
A kretyn płynął i płynął.

Sens moralny, że słońce wszystkim świeci jednako,
Niech się nikt nie wywyższa, niestety!
Bo nie tylko profesor może spływać w kajaku,
Ale również zwyczajny kretyn.

Konstanty Ildefons Gałczyński
1934