Kleń jaki jest każdy widzi


Pomorska rzeka a w niej klenie, ogromne cielska pasące się na rzecznych łąkach. Za dnia wygrzewają się stojąc pomiędzy warkoczami wodnej roślinności, widoczne z daleka sztuki, które można szacować na 60 cm. Wokół nich kręci się nieco żwawiej kleniowa młodzież, ale i ona leniwie przemieszcza się unoszona nurtem, jedynie by poprawić swoją pozycję. Z roku na rok jest ich więcej, podrastające młode roczniki dołączają do rzecznych profesorów. Tak jest od lat, bo ignorując wszelkie przynęty za każdym razem rozbudzają na chwilę emocje, by po niedługim czasie doprowadzać do wędkarskiej niemocy i bezradności. Pozwalają jedynie podziwiać się wędkarzowi ukrytemu pośród wysokich traw, maskujących jego sylwetkę.

Próbowano już wszystkiego, much wszelkiego typu i tych klasycznych jak i wszelkich wynalazków. Ignorują błystki, woblery również te niezliczone kleniowe wzory, powstające w domowych warsztatach. Nie pomagają poranne i wieczorne zasiadki, blady świt poranka lub zmierzch zachodzącego dnia. Skradanie się wzorem Apacza i maskowanie w nadbrzeżnej gęstwinie. Nawet miejscowi kłusownicy zasadzający się na jazie omijają je z daleka, bo niekiedy roślinną lub zwierzęcą przynętę podejmie wielki kleń, zawsze rwąc spławikowy zestaw. Spotkanie z tym rzecznym potworem jest zatem jedynie kwestią przypadkowego przyłowu i kończy się nieodwołalnie porażką wędkarza. Wielu już muszkarzy i spinningistów próbowało swoich sił i umiejętności pozostając w pobitym polu. Część z nich gotowa jest oddać nawet swój sprzęt temu kto klenia złowi, stawiając na szali wyzwania lub wędkarskiego zakładu.

Nie ma na nie sposobu ... ???