Taaaka ryba



Nie każda wyprawa kończy się obfitością ryb, ale większość uczuciem spełnienia. Zmęczony rzeką i póki co trociową niemocą, dałem sobie czas na gruntową zasiadkę. Nie robiłem tego od lat uganiając się za pstrągiem i lipieniem a zapomniany sprzęt do połowu białej ryby obrastał kurzem na dnie starego kufra. Wystarczyło uchylić jego wieko, by odnaleźć wędziska i kołowrotki w nienaruszonym stanie, tak jak przed laty tam powędrowały, wsiąść w samochód i po 20 minutach zasiąść nad wodami Zatoki Puckiej. To łowisko krasiowe, znane od wielu lat i zwykle okupowane przez sporą ilość wędkarzy każdego dnia. Stanowi niewielką zatoczkę a raczej ugięcie brzegu z obu stron porośnięte trzcinowiskiem, przez które do zatoki wlewają się wody małej rzeczki Płutnicy. Niewielka wymiana wody z resztą wód zatoki, powoduje jej małe zasolenie stanowi siedlisko okazałych karasi, zwykle ponad kilogramowych. Choć one były celem wyprawy przynajmniej w założeniu, wyborze metody i przynęt, jednak ich żerowanie jest kapryśne. Bywają dni gdy stają się bardzo aktywne dając okazję do połowu kilku sztuk podczas nocnej zasiadki, ale często nie pokazują się wcale. Nocne godziny to właściwie jedyny czas gdy można je złowić, ale letnią porą i przy zachodnich lub południowych wiatrach, które wieją od lądu pobyt nad morzem to czysta przyjemność niezależnie od wędkarskich wyników. Omijać wypada jedynie wiatry wschodnie, które nie tylko potęgują chłód i tak zimnych nocy, ale niosą zielsko utrudniające wędkowanie. Chyba najbardziej mi tego brakowało, czyli zasiąść na foteliku, włączyć elektroniczne sygnalizatory brań i całą uwagę skupić na okolicy lub po prostu pobłądzić myślami w dowolnym kierunku. Choć przez kilka godzin nie musiałem przedzierać się przez chaszcze, nabijać kilometry wzdłuż rzecznego brzegu, biadolić nad utratą cennej błystki lub mozolnie ukręconej muchy. Choć karasi tym razem nie złowiłem, z pewnością powrócę na to łowisko, bo dźwięk sygnalizatora i migotanie diody pośród nocnych ciemności zawsze budzi emocje, choćby przy udziale okoni lub babki byczej jak tym razem. Zatoka Pucka to łowisko nieprzewidywalne i jako akwen morski zawsze może zaskoczyć nie tylko przybyciem karasi, ale wszelką inna rybą. Każdy sygnał gruntowego zestawu może zwiastować Taaaką rybę ...










Babka bycza, nieustannie absorbuje uwagę pożerając karasiowe przynęty.


Okonie z zatoki, pięknie ubarwione o wyjątkowo intensywnym, zielonym odcieniu.



 Zamiast ryb, na grilla trafiły tradycyjne kiełbaski


Widok na przystań portową w Pucku.