"Łupawa za ciasna dla wszystkich" ... autor Robert Tracz


„Łupawa za ciasna dla wszystkich ?”

W nawiązaniu do tekstu pod powyższym tytułem zamieszczonego w dniu 20.06.2013 w „Kurierze Bytowskim” pragnę się odnieść do kilku kwestii i poszerzyć ważny, nie tylko dla wędkarzy temat. Skala problemów i zagrożeń  jest znacznie większa niż to przedstawiono w gazecie.

Jako, że w artykule pojawia się zdanie „spór o wody rzeki Łupawy” wyjaśniam na wstępie, że my wędkarze, w tym także członkowie Klubu „Pstrąg” w Gdańsku, nie toczymy z nikim żadnego sporu. Naszym obowiązkiem, jako członków PZW, płacących składki „za wody górskie” również w Okręgu Słupskim m.in za wędkowanie w wodach Łupawy, (dodam, że wędkujemy według formuły „złów i wypuść” z użyciem haków bezzadziorowych, żeby nie kaleczyć rybiego drobiazgu) jest monitorowanie i zgłaszanie wszelkich zagrożeń i nieprawidłowości ze strony innych użytkowników wód, i tak też było w przypadku Gospodarstwa Rybackiego Kozin.

Naszym zdaniem dewastacja rzeki Łupawy poniżej tuczarni pstrągów tęczowych jest faktem bezspornym. Dowodem na to są nie tylko okresowe zanieczyszczenia w wyniku zrzutu do rzeki osadów poprodukcyjnych, ale również znaczne, trwałe zmiany w ekosystemie. Łupawa zatraca swój „podgórski” charakter, wzrosło zamulenie dna, wskutek czego wzrasta temperatura wody, a eutrofizacja powoduje iż koryto rzeki silnie zarasta roślinnością zanurzoną i wynurzoną, typową dla cieków nizinnych. W wyniku okresowych deficytów tlenowych z odcinka tego niemal całkowicie wyparty został lipień, ubyło również pstrągów potokowych oraz owadów stanowiących bazę pokarmową gatunków rodzimych.

Niewielka laguna zatrzymuje jedynie część wypłukiwanych osadów. Warto postawić pytanie... czy w przypadku trzykrotnego zwiększenia produkcji, co jest w planach, także trzykrotnie zostanie powiększona owa laguna ?... Bardziej niż odpowiedź właściciela hodowli, który broni swego, zgubnego dla rzeki biznesu, zasmuciło mnie stanowisko dyrektora biura ZO PZW w Słupsku, który „nie jest zaniepokojony” postępującą degradacją rzeki ?!... Jednocześnie przyznaje, że Łupawa jest nadmiernie eksploatowana przez hodowców ryb – funkcjonuje na niej osiem obiektów tego typu – oraz, że jest poprzegradzana jazami i zaporami elektrowni wodnych bez przepławek migracyjnych dla ryb. Jego zdaniem rzeka po siedmiu kilometrach powinna się pozbyć zanieczyszczeń  z hodowli (tylko siedmiu, czy aż siedmiu ?...). Łupawa ma 100 kilometrów długości, więc z obliczenia wynika, że 50% rzeki i wszystko co w niej żyje walczy o przetrwanie. I to pana nie niepokoi panie dyrektorze ?... bo nas, wędkarzy niepokoi, i to bardzo !.

Zresztą problem nadmiernej eksploatacji, zawłaszczania i niszczenia kaszubskiej przyrody nie dotyczy tylko Łupawy. Z podobnym problemami borykają się również inne rzeki i pstrągowe strugi w regionie, bezmyślnie prostowane i bagrowane (w urzędniczej nomenklaturze nazywa się to czyszczeniem dna). W najbliższym czasie takiej niepotrzebnej ingerencji meliorantów ma być poddanych kilkadziesiąt kilometrów mniejszych rzek i strug w okolicy Bytowa m.in. Kłonecznica, Chocina, Kamionka... i szereg innych – na wielu z nich znajdują się tarliska pstrągów potokowych, są także zarybiane wylęgiem i narybkiem tego gatunku m.in. za nasze, wędkarzy, pieniądze.

Zamiast renaturyzować cenne pstrągowe strugi, przywracać naturalny charakter tym wcześniej zbagrowanym – tak jak się to robi chociażby u sąsiadów, w Niemczech czy Skandynawii – niszczy się je. Ciśnie się na usta pytanie. Po co ?. Przecież te rzeczki nie wylewają. W zbagrowanych, wyprostowanych, opalikowanych, pozbawionych nadrzecznych krzewów i drzew ciekach ichtiofauna jest o wiele uboższa, w wielu życie zamiera. Od dawna wiadomo, że  czym więcej rzeka ma meandrów, głęboczków, bystrzy i naturalnych przeszkód w korycie, tym szybciej oczyści i dotleni swe wody. Myślę, że wędkarze, przyrodnicy, ichtiolodzy chętnie by poznali stanowisko PZW w tej sprawie. Ciekawi jesteśmy czy ktokolwiek z bytowskiego ZMiUW konsultował ten program „poprawiania natury” z użytkownikiem tych wód, czyli z Polskim Związkiem Wędkarskim.

Czy to także „nie niepokoi” pana dyrektora z ZO w Słupsku ?.
Rzeki przez kilka miesięcy w roku są zaśmiecane również przez kajakarzy, którzy na trasach spływów pozbywają się puszek i butelek. Brakuje toj-tojek i pojemników na śmieci, za toalety służą nadrzeczne krzewy i zagajniki – cierpi na tym chociażby malowniczy (malowniczy, bo nieskorygowany przez człowieka) „Szlak Papieski” na Słupi w Parku Krajobrazowym. Postępującej deformacji i okaleczeniu ulegają nie tylko rzeki, lecz także kaszubski krajobraz. 

Urzędnicy z nadrzecznych gmin powinni sobie uświadomić, że to nie tuczarnie ryb, maszty telefonii komórkowej i wiatrowe fermy są wizytówką i największą wartością regionu, (mieszkańcy to wiedzą) lecz naturalnie płynące, czyste i rybne rzeki i jeziora oraz zdrowe lasy i wszystko to, co w nich rośnie, pływa, pełza i lata. Nieskażona przyroda, to zdrowi ludzie, to zdrowa żywność, to rzesze turystów i wczasowiczów.

Zrównoważony, harmonijny rozwój Kaszub powinien być nierozerwalnie związany z walorami przyrody, bez zaborczej, nadmiernej jej eksploatacji, z poszanowaniem wieloletniej kultury i obyczajów, z szacunkiem dla ziemi i wody. Niestety, jak widać na wielu przykładach, szkodliwych decyzjach, a także  zaniechaniach, ta „oczywista oczywistość” nie dotarła jeszcze do do lokalnych urzędników i decydentów, odpowiedzialnych za przyszłość tej ziemi.

Robert Tracz
plastyk, publicysta, wędkarz,
 autor książek o Kaszubach