Wprowadzenie ... Długo czekałem na
ten artykuł, nie w znaczeniu czasu jaki potrzebowałem by namówić Kazka do jego napisania, ale by móc moje wspomnienie z nad Sanu zderzyć z realną
treścią, żywym obrazem wędkarskiego sukcesu. Jako dziecko łowiłem
brzany w Dynowie u boku ojca, który wszystkie możliwe dni urlopu z
marynarskiego życia poświęcał powrotom w rodzinne strony. Dynów
był dla mnie magicznym miejscem a San krainą wszelkiego dobra. Co
ranka goniłem nad jego brzegi, by z mostu patrzeć na rzekę, na
stojące w toni okazałe świnki, klenie i jazie. Gdy spokojny rytm
rzeki co chwilę zakłócał ogromny boleń, polujący przy ostrogach
mostu. Jednak brzana pozostała w pamięci tamtych, dziecięcych
lat jako ryba będąca największym wędkarskim wyzwaniem. Nie wymagała szczególnych umiejętności do momentu pobrania rosówki, bo poławiana
metodą ciężkiej gruntówki, przy ogromnej liczebności nie stanowiła rzadkiego
"kąska". Była jednak waleczna, jak żadna inna ryba,
twarda i zdecydowana na wszystko w obronie własnej skóry.
Łowiliśmy je co dnia, czasem kilka dni z rzędu spędzając noce nad Sanem, paląc ogniska
drewnem niesionym nurtem rzeki. Byliśmy sami na rozległych brzegach i tylko mosiężne dzwoneczki na szczytówka wędzisk gruntowych,
co jakiś czas oznajmiały branie ryb. Wtedy nadchodził czas brzany,
jej siły, determinacji, sprytu i wędkarskich emocji, z którymi nie
wiele może się równać. Czas mija, dorosłem, właściwie się
postarzałem i mimo tak żywych i emocjonalnych wspomnień, nie
powróciłem już nad wody Sanu. Jednak od tamtych lat drzemało we
mnie, początkowo ukryte, teraz realne wezwanie, by zmierzyć się z
brzaną wędką muchową.
Budowa mostu na Sanie w Dynowie 1959 r., takim widział go mój ojciec, ja urodziłem się rok później.
Rozmawiam z
Kazikiem, gadamy o rybach, lipieniach i pstrągach, gdy temat schodzi na wydarzenia bieżącego dnia, Kazek od niechcenia rzuca w
słuchawkę ...
- Wiesz, byłem dziś na
rybach
- Łowiłem brzany,
dziś miałem taką 82 cm
Nogi się pode mną ugięły, brzana na muchę, taki kolos. O tego czasu, łowiąc lipienie na pomorskich rzekach, próbuje sobie wyobrazić taką rybę na kiju, nawet gdy w toni zapiera się okazały kardynał .... uf. Teraz jestem zdeterminowany i wszelkie plany przyszłego sezonu, są już podporządkowane jednemu celowi – jadę na brzany.
Dziś niejako na tacy Kazimierz Żertka podaje nam muchowy przepis na brzanę, jednak wypada
pamiętać, że jego artykuł jest sumą wieloletnich doświadczeń
zrodzonych nie tylko sukcesem, ale drogą prób i błędów.
Pozostawia też margines na wiele zmiennych, które jedynie
doświadczenie potrafi uwzględnić. Zatem wszystkie gorące głowy,
znające ich zdaniem jedyną słuszną metodę muchową - krótka
nimfę, opanowaną do perfekcji na lipieniowym narybku, zachęcam by
przed wypadem na brzany, ową głowę zanurzyć w wiadrze zimnej
wody. Oddając teraz głos Kazikowi, niech jego pierwsze słowa będą
dla nas mottem przewodnim ...
Artur H. Buczkowski
Brzana na muchę ... Kazimierz Żertka
"Proponuję zmierzenie się z brzaną. To męska sprawa! Czysta adrenalina. Brzana to czołg, taran, ale i też spryt, płochliwość."
Najbardziej
pospolitym miejscem pobytu są głazowiska i rumowiska żwirowych
wlotów. Bardzo często żerują na końcówkach płani, ale tam są
o wiele trudniejsze do złowienia. Najpewniej czują się w grubej,
szybkiej wodzie, władczo podporządkowując sobie najlepsze kawałki. Brzana pola
ustępuje tylko żerującej głowacicy! Miałem
możliwość obserwacji żerującego stada pod wodą. Absolutnie
fascynujące! Brzana
potrafi przesuwać nawet spore otoczaki, by wybrać co lepsze
kawałki. Jest systematyczna, dokładna, wręcz pedantyczna. Posądzam
ją także o silne więzi rodzinne. Brzany są hierarchiczne.
Najsilniejsze i największe idą przodem. Zruszane dno jest idealnym
żerowiskiem dla młodszych ryb.
Najciekawszym
spostrzeżeniem była obserwacja naprawdę sporej brzany, która
specjalizowała się w wyszukiwaniu kiełbi i slizów. Takiej
metodyki i sprytu nie obserwowałem u żadnej innej ryby. Nie
ścigała, nie goniła ... ona się po prostu "pasła" na
tych nieszczęsnych rybkach. Jeszcze
jedno. Brzana
atakuje swoje ofiary do wysokości oczu, nie podnosi się do
unoszonych nad nią nawet najsmaczniejszych kąsków. To nie
szybki lipień, napalony pstrąg czy wszędobylski kleń.
Brzanami na
dobre zacząłem się interesować wiele lat temu, początki były
bardzo trudne. Sporadyczne branie na nimfę z reguły kończyło się
zerwaniem przyponu. W polaroidach brzany zawsze budziły podziw swoim
spokojem, majestatem siły. Wielokrotnie obserwowałem, jak przewraca
czasem spore kamienie w poszukiwaniu smacznego kąska. Czasem
podpływały prawie pod same nogi, wtedy też można było zauważyć
potężne płetwy i jakby ulotną niby od niechcenia gracje w
poruszaniu się.
Miejscówka
Trochę
teorii.
Prędkość nurtu i sposób przepływu nie są w rzece jednakowe. Dogmatem i osią sukcesu jest tutaj zrównoważenie kilku zależności, tj: siły przepływu nurtu rzeki, szybkości prowadzenia i masy przynęty. Uświadomić sobie należy, że w żadnej warstwie rzeka nie płynie ruchem prostoliniowym. Przepływ jest zawsze turbulencyjny. Jednakże sztuką jest takie prowadzenie przynęty, by w pełni wykorzystać ruch jako element decydujący o braniu, a nie liczyć na jednostajnie prowadzoną przynętę, która tylko chwilowo znajdzie się w "ograniczonym zasięgu" żerującej ryby. Tenże "ograniczony zasięg" wystarcza do skutecznego połowu pstrągów czy lipieni, ale brzana wymaga od nas więcej. Z doświadczenia radzę spróbować wykorzystać każdą możliwość zmiany ruchu przynęty, a także chwilowego jej zatrzymania.Truizmem byłoby tu pisanie o tym, że pomiędzy szczytówką muchówki a przynętą należałoby mieć linię zbliżoną do prostej i że przynęta musi się znajdować przy samym dnie, dlatego nasze prowadzenie muchy polegać będzie na lekkim (wyważonym) przytrzymywaniu zestawu. Zważmy, że zespół czynności przed połowem powinien polegać na analizie uzyskanych już wyników. Następstwem tych przemyśleń jest sprawdzanie, czyli zastosowanie na łowisku. Dlatego pytanie gdzie, kiedy i jak, sprowadziłbym raczej do stwierdzenia obecności brzan, ustalenia konkurencji pokarmowej, ustalenie przynęty selektywnej oraz topografii łowiska. Jednakże są jeszcze elementy które nie zależą od właściwej taktyki, ale mają ogromny wpływ na nasz sukces: natlenienie wody, jej temperatura, odczyn pH i niestety, tylko w "warunkach normalnych" splot wszystkich wymienionych czynników stworzy sytuację korzystną lub niesprzyjającą połowom brzany.
Metody
połowu.
Pamiętajmy,
że brzany przemieszczają się w stadzie i nigdy w jednym miejscu
długo nie zabawią. Łowiący nie ma zbyt wiele czasu i musi się
wykazać niemałą sprawnością, szybko oceniać zaistniałą
sytuację oraz równie szybko dostosować przynętę, sposób
prowadzenia i miejsce podania. Nie jest to łatwe, bo brzana tylko na
chwilę zatrzymuje się w interesującym ją fragmencie rzeki. Wśród
metod połowu brzan na muchę, wyszczególniłbym dwie, moim zdaniem
– najskuteczniejsze.
Połów na
wlewach.
Polecam ją
szczególnie w lipcu i sierpniu. Sama metoda
to typowa dolna nimfa. Fascynacja
brzaną i muchówką pozwoliła na wypracowanie w miarę skutecznej
przynęty. Można powiedzieć, że wystarczy dobrze obciążona larwa
jętki czy chruścika i mamy rybę. Jak we wszystkim, tak i w tym
stwierdzeniu będzie wiele racji. Jednak
najistotniejsze jest podanie nimfy. W przypadku lipienia kanonem jest
podanie bez bocznego dryfu, przy pstrągu jest to przytrzymanie, to
dla brzany taką regułą jest „martwa strefa” przepływu nad
dnem. Tylko tam umieszczona przynęta będzie w miarę regularnie
zakąszana przez ryby.
Jętka
Jętka
Chrust
Mnie jednak
nie interesował przypadek, chciałem je łowić niejako z wyboru.
Przechodziłem przez imitacje: chruścików, jętek...nawet białych
robaków aż wreszcie doszedłem do raków. Ekspansja zwłaszcza
raków amerykańskich na nasze wody nie oszczędziła nawet wód
górskich. Właściwie "ameryki" tu nie odkryłem, szyjki
rakowe na brzany były zalecane już przez Choynowskiego. Teraz
potrzebna była imitacja, i tu znowu pomogli Amerykanie (w końcu to
ich gatunek). Eksperymenty rozpocząłem od modelu Al's Crayfish ... pozwalając sobie na jego modyfikację. Podstawowymi
artykułami są brązowo-czarne siodłowe pióra koguta "liliputa",
grafitowa lekko połyskująca folia, rafia, brązowa chenille, lameta
ołowiana i hak 6 (2 x long). Wyszła z
tego całkiem ciekawa imitacja, zwłaszcza, jeżeli wykonamy go na
odwróconym haku. Wracając do wymagań, należy dobrać właściwie
wagę. To jest właśnie ten "złoty środek". Przynęta
MUSI przebywać w martwej strefie przepływu. Sama wielkość pozwala
ukryć obciążenie, jednocześnie nie wzbudza nieufności oraz
pozwala na stosowanie przyponów o grubościach 0.18 mm. Imitacja
jest bardzo interesująca dla ryb, kusi zwłaszcza większe okazy.
Brania są pewne, łatwe do identyfikacji, bardzo rzadko zdarzają
się puste uderzenia a odwrócony hak omija większość zaczepów. Brzany nie
miały już większych oporów wobec przynęty, choć zauważyłem,
że największe zainteresowanie przejawiały od lipca do połowy
września. Po tym okresie do łask wracają drobniejsze przynęty. Ciekawą
alternatywa dla imitacji raczka jest imitacja larwy widelnicy. Bardzo
skuteczna na dużą brzanę. Na wlewach
sprawdzają się również nimfy głowacicowe (Poprad)
Połów na płani.
Polecam ją
zwłaszcza od przymrozków października. Przypomina
połów na "lekką nimfę pod prąd". Skutecznymi
są tutaj imitacje larwy ochotek ze złotą główką lub lekkim
obciążeniem. Sprawdzają się również imitacje chruścików
bezdomkowych, jętek w zależności od specyfiki i bazy pokarmowej
łowiska.
Ważnym elementem jest przypon, najlepiej gdy jego długość jest ok. 1.5 raza większa niż głębokość kocówki płani. Brzany w chłodniejszej wodzie najczęściej żerują właśnie na samych końcówkach, pobierając małe kąski. Rzuty nie mogą spłoszyć żerujących ryb, brzany dość ufnie podchodzą do naturalnie opadającej imitacji, brania są czytelne i pewne. Po jednej złowionej rybie – niestety – najlepiej znaleźć nowe łowisko. Można próbować w innej części płani, o ile jest wystarczająco rozległa. Przemieszczać się po płani powinniśmy ostrożnie, zwłaszcza nie przewracać kamieni, brzany nie uciekną, ale na pewno przestaną żerować. Jak widzicie – to raczej polowanie... ale potwierdzam, że warto! Silna, wypasiona brzana bezlitośnie zweryfikuje nasze umiejętności i możliwości sprzętu.
Ochotka
Ważnym elementem jest przypon, najlepiej gdy jego długość jest ok. 1.5 raza większa niż głębokość kocówki płani. Brzany w chłodniejszej wodzie najczęściej żerują właśnie na samych końcówkach, pobierając małe kąski. Rzuty nie mogą spłoszyć żerujących ryb, brzany dość ufnie podchodzą do naturalnie opadającej imitacji, brania są czytelne i pewne. Po jednej złowionej rybie – niestety – najlepiej znaleźć nowe łowisko. Można próbować w innej części płani, o ile jest wystarczająco rozległa. Przemieszczać się po płani powinniśmy ostrożnie, zwłaszcza nie przewracać kamieni, brzany nie uciekną, ale na pewno przestaną żerować. Jak widzicie – to raczej polowanie... ale potwierdzam, że warto! Silna, wypasiona brzana bezlitośnie zweryfikuje nasze umiejętności i możliwości sprzętu.
Trochę o
sprzęcie.
Muchówka od
6-7 AFTMA w górę. Linka pływająca, ale koniecznie z podkładem. Przypony
grube, minimum 0.16-0.18 mm. Przynęty to przede wszystkim nimfy.
Imitacje białego i czerwonego robaka, chruścika ( z domkiem czy
bez), złotogłówki z bażancich piór itp (haki od 6 -8 do 12 - ich
wielkość jest uzależniona od szybkości nurtu ). Jednak tym
żądnym sporej dawki adrenaliny, polecam imitacje raczków i
widelnic. To spora, selektywna przynęta.
Branie i
hol.
Uważam, że
brzana nobilituje wędkarza. Po
zaatakowaniu imitacji, brzana sygnalizuje swą obecność
zdecydowanym odejściem, często już na początku zmuszając nas do
oddania linki. Później zwykle „siada” wgryzając się w dno,
ale jeśli w ferworze walki dając się ponieść emocjom gwałtownie
podniesiemy naszą zdobycz ku powierzchni - skończy się to
efektownym skokiem ryby i towarzyszącym prawie zawsze trzaskiem
pękającego przyponu. Naszym sprzymierzeńcem w walce z brzaną jest
sprzęt muchowy. Zwłaszcza jego miękkość. Walka przy użyciu
delikatnego sprzętu na długo zapadnie Wam w pamięci. Pamiętajmy,
by nie ustawić za sztywno hamulec kołowrotka i zmieniajmy przypony,
bo często przecierają się na kamieniach, lub po prostu o ostrą
krawędź płetwy grzbietowej..
Ps. Brzana wciąż
mnie uczy, zmusza do weryfikacji zdobytych już doświadczeń.
Pomagają regularnie prowadzone zapiski (co procentuje szczególnie w
połowach muchowych!). Jednakże po
tych wszystkich latach nie odważyłbym się napisać, że już
potrafię łowić duże brzany na muchę. Złowiłem już wiele
medalowych brzan, ale wciąż szukam i sprawdzam swoje nowe sposoby
jej połowu. Po latach doświadczeń mogę polecić kolory naszych
much, będą to: złoty, czerwony, czarny, oraz ciepłe brązy i
żółcie.
Żabi duch
Nimfy
Niestety
coraz mniej tej ryby w naszych rzekach, a jest to obok głowacicy
największa ryba naszych wód górskich. Łowiłem już i trocie na
muchę, jednak spotkania z brzaną powyżej 2 kg. nigdy się nie
zapomina. Najpiękniejsze
są połowy zwłaszcza o świcie, gdy jeszcze ostatnie cienie nocy
mgłą snują się nad ołowianą wodą. Czekam wtedy na ten pierwszy
furkot. Wiem, że już żerują, cichutko wtedy wchodzę na wlew,
wpuszczając przynętę we wsteczny prąd za głazy. Czekam,
kontrolując spływ, czuję dno i... czekam. Wiem, że za chwilę
nastąpi przytrzymanie i ten jedyny, niepowtarzalny, siłowy
odjazd...
Na koniec
prośba. Ogromna. Nie zabijajcie brzan! Pamiętajmy,
że najpiękniejsze są te ryby, którym zwracamy wolność! W zamian
zapewniam wrażenia porównywalne łowcom troci czy głowacicy.
Tekst i zdjęcia Kazimierz
Żertka