Łeba o poranku


Praktycznie powinienem zakończyć na tytule. Okropny upał i nawet pisać nie mam siły. Jedynie poranne i wieczorne godziny dają ochotę do wędkowania. Zatem byłem o świcie, złowiłem kilka lipieni i na tym wypadałoby poprzestać. Rzeka Łeba to temat na duże opracowanie, choćby z racji braku porozumień międzyokręgowych, ale to już inna bajka, może na długie jesienne wieczory ...


Łeba jest piekielnie zarośnięta z licznymi drzewami, gałęziami w nurcie i bardzo bujną roślinnością nadbrzeżną. O klasycznym muchowaniu na tym odcinku nie ma mowy, lub raczej jest bardzo niewiele miejsc gdzie można w miarę swobodnie prezentować muchę. Tak więc pozostaje raczej krótka nimfa i to też z ryzykiem niezliczonych zaczepów a przy tej metodzie szybciej pokłoni Wam się lipień niż pstrąg. Bez brodzenia się nie obejdzie, jednak bardzo ostrożnie bo dno kryje liczne doły, których głębokość nie sposób ocenić, szczególnie, że na pozornie równym dnie, nagle pojawia się np. metrowej długości dołek gdzie wpadamy po szyję. Praktycznie każda rynienka kryje lipienia i oczywiście zaczep, więc łowienie ze skoczkiem jest bezsensowne i niecelowe ze względu na powyższe oraz na nieukrywaną ochotę do żerowania ryb. Wystarczy klasyczna brązka i przypon nawet #16, co w niczym nie zmniejsza skuteczności przy obecnie niskiej i klarownej wodzie. I tak łowienie delikatniejszym zestawem skończy się dewastacją zawartości Wszego muchowego pudełka. Może to subiektywne odczucie, ale miałem wrażenie że tutejsze lipienie są jakoś bardziej waleczne od tych z Redy. Nawet 30 - sto centymetrowa ryba nie pozostaje bierna zapierając się w nurcie, ale ostro idzie na wodę dając nieco emocji.