Nie ma pośpiechu


Powracamy nad urokliwą Łebę w okolicach Łęczyc. Choć dziś nie dało się przewidzieć, że stosunkowo niewielkie opady w ostatnich dniach, zmienią rzekę nie do poznania. Woda sporo się podniosła a co gorsza jej kolor przybrał barwę kawy z mlekiem. W tych warunkach złowienie lipieni było trudne i choć mieliśmy ryby na kiju, jednak nie w ilości jak poprzednio. Jednak w każdej wyprawie wędkarskiej należy upatrywać radości i szukać pozytywów a przecież nie zawsze muszą być nimi ryby. Możliwość spędzenia dnia w doskonałym towarzystwie, w otoczeniu natury, która już wyraźnie zmienia swoje letnie barwy i nastroje, była dostatecznym zadośćuczynieniem. Tytułowe "Nie ma pośpiechu", to wyraz naszego spojrzenia na rzekę. Ryby są i będą, złowimy je jeśli nie teraz, to kolejnym razem a dziś pieczemy kiełbaski i przyglądamy się jak zmienia się otoczenie Łeby u schyłku lata.


Dziś "gruba" woda była raczej trociowa, odkrywając jako przyłów jednak innego mieszkańca rzeki ...


Palia, choć bez wątpienia pięknie ubarwiona, jednak jako gatunek obcy nie oszczędza swym występowaniem również rzeki Łeby. 


Jak widać bobry również nie ominęły Łeby, choć ślady ich obecności póki co, znalazłem jedynie na pniach drzew. Stojąc nad lustrem wody, za plecami, na podmytej skarpie przemknęła mi też norka amerykańska, jednak tym razem była zbyt szybka dla obiektywu. 



Brzegi a nawet nurt rzeki, porastają liczne i często stare drzewa, na których widok huby nie należy do rzadkości.





Rzeka pozostaje w oddali, płynie i płynąć będzie w koronie drzew widocznych na horyzoncie. Nadszedł czas i sposobność, by przyjrzeć się jej otoczeniu



Rezygnując z wędkowania, o tej porze roku można obserwować wiele gatunków zwierząt. Są aktywne i mniej ostrożne, zajęte gromadzeniem zimowych zapasów, tłuszczu chroniącego przed mrozem, lub jak część ptaków przygotowaniem od odlotu. Bociany rozpoczęły już swoje sejmiki. Zbierają się na polach w większe grupy, wykorzystując ostatni czas na poszukiwanie pokarmu na ścierniskach. Widok żurawi nie należy do rzadkości a skoszone pola dają okazję do licznych spotkań z tym okazałym ptakiem. W powietrzu unosi się ich charakterystyczny "krzyk", oznajmiający już nie tylko początek i schyłek dnia, ale całodzienne wzywanie na zbiórkę. Jeszcze nie tak dawno maleńkie kaczki krzyżówki przemykały za matką po osłoną wodnej roślinności, dziś ledwie można je odróżnić od starych ptaków. 


Nie mimozami, lecz nawłocią jesień się zaczyna, tak zmieniliby botanicy wersy wiersza Juliana Tuwima "Wspomnienie".  Mimozy, to potoczna a raczej ludowa nazwa Nawłoci pospolitej, której kwiaty własnie w tym czasie rozkwitają, symbolizując schyłek lata i zwiastun jesieni. Swoją drogą mimozy to piękna nazwa, inaczej jakby brzmiała piosenka Czesława Niemena.


Jest teraz coś nawet nieuchwytnego w krajobrazie rzecznej doliny, który nie zaglądając w kartki kalendarza podpowiada nam nadchodzące zmiany. Może to inne światło słońca, które z każdym dniem niżej wędruje nad horyzontem ...