Czas borowików


Zapewne wielu zdziwi skąd taki temat na portalu wędkarskim, jednak rzeka a szczególne jej otoczenie oferuje znacznie więcej niż możliwość połowu ryb, nawet tych najatrakcyjniejszych dla nas, łososiowatych. Nadchodzi najpiękniejszy miesiąc w roku - październik i niewielu trzeba przekonywać o walorach tego czasu, zarówno w postaci doznań w połowie jesiennego kardynała, jak i widoków jakie za chwilę roztoczą okalające rzekę lasy. Póki co mamy wrzesień, porę nie mniej piękną jednak rzadziej teraz sięgam po wędkę. Nie potrafię odmówić sobie choćby spaceru po otaczających dolinę Redy wzgórzach, nie mówiąc już o całodziennych wyprawach na grzyby. Bukowo - grabowe lasy darzą obfitością borowików, szczególni w tym sezonie. Odpoczywam ja, odpoczywają rzeka i ryby. Pozbawiony wszelkich dylematów No- kill, czy C&R, mogę oddać się równie niemałym emocjom w wyszukiwaniu prawdziwków.

Kocham jesień, zawsze z politowaniem spoglądam na tłumy wczasowiczów, dla których letnie miesiące są porą urlopu. Na ich gonitwę między plażą, budką z lodami, czy smażalnią ryb. Na niekończący się sznur samochodów obcych rejestracji w drodze na Półwysep helski w słoneczne dni i z powrotem do Trójmiasta w dni deszczowe, w poszukiwaniu alternatywnych atrakcji. Pewnie to lubią, czerpią z tego satysfakcję, jednak mnie trudno zrozumieć radość lipcowego czy sierpniowego urlopu nam morzem, wiedząc jak piękna i spokojna jest tu jesień.




Nadejdzie niebawem czas, gdy za oknem ukaże się jesień w całej swej październikowej okazałości. I choć krople deszczu spływać będą po szybach, to w oddali na wzgórzach płonąć będą lasy mgłą wilgoci poderwaną zatrzymanym ciepłem tak nieodległych letnich dni. Purpurowe korony starych buków zmieszają się z zielenią świerków na tle nieba, które nie potrafi zdefiniować swojego koloru. Stanie się ołowiane, by za chwilę otworzyć rozległą przestrzeń błękitu. W tej chwili zmienią się kolory a widoczna nieopodal rzeka przybierze barwę bursztynu. Niesione nurtem liście spotęgują swą barwą mieszankę czerwieni, żółci i brązu, zgodnie z nieodmiennym rytmem przyrody. Wystarczy bardziej wytężyć wzrok, by dostrzec wielkie lipienie, kardynały, które podniosą tęczowe cielska do drobnych owadów kończących swe życie w rzecznym nurcie. Ryby schowane latem, gdzieś w zakamarkach rzecznego dna, będą harcować dając okazje ich podziwiania. Jak dobrze, gdy unoszone w czerwcowym geście triumfu wracały do wody. Spotkamy je teraz delikatnym zestawem jesiennej, suchej muszki. Ich wielkie postacie, nieostrożnie sterczące nad wodę, trącać będą pędy tataraku w oczekiwaniu deszczu maleńkich chruścików.

Nie znana mi barwa piękniejsza, niż szata lipienia jesieni ...