Haczyki bezzadziorowe ... dla tych, co wątpliwości mają


Wczorajsze, poranne oczko pogodowe było okazją do krótkiego wypadu nad rzekę. Choć zaledwie trzy godziny obdarzyły w miarę dobrą pogodą, były wystarczające by "nasycić" się licznymi lipieniami, które ochoczo podejmowały nimfy. Kilkanaście walecznych jak przystało na tą porę roku ryb, dostarczyło sporo emocji i nieco refleksji. Mowa o haczykach bezzadziorowych, które coraz częściej goszczą w moim muchowym pudełku. Choć nadal jego zawartość stanowi mieszanka różnych modeli, również z zadziorem, to te drugie trzymam na okazję połowu ryb, które zamierzam zabrać z łowiska, choćby pstrąga tęczowego. To jednak wiążę się ze świadomym wyborem łowiska (odcinka rzeki), rodzajem muchy i sposobem prezentacji.

Stosując haczyki bezzadziorowe mimo wszystko wkrada się pokrętna myśl, że wobec ich rzekomego, słabego trzymania ryby akt ostatni, czyli lądowanie zakończymy niepowodzeniem. Jeśli nawet z założenia mamy wszystkie ryby zwrócić rzece, to trudno odmówić sobie choćby wędkarskich emocji i satysfakcji nie tylko z przechytrzenia lipienia odpowiednim doborem muchy, ale podjęciem ryby. Możliwość podziwiania z bliska jej wielkości i piękna jest przecież ukoronowaniem wędkarskiej wyprawy w miejsce widoku i zapachu skwierczącego jej ciała na tłuszczu patelni. Jeszcze gorzej jeśli tłumaczyć będziemy sobie, że nawet nieskuteczne zacięcie ryb jest winą haczyka bezzadziorowego. Takie dylematy i obawy towarzyszyły wędkarzom muchowym od dawna, praktycznie od chwili pojawienia się haczyków tego typu, lub wobec obowiązku stosowania ich na zawodach wędkarskich.


Bywa, że już sam kształt haczyka bezzadziorowego nie budzi naszego zaufania i odrzucamy możliwość jego stosowania zgodnie z argumentacją jak wyżej. Tak zapewne jest w przypadku prezentowanego modelu Akita 761 BL, który praktycznie nie różni się od swojego zadziorowego odpowiednika, no może jedynie tym, że zadzioru jest fabrycznie pozbawiony. Pamiętać musimy jednak, że szczególnie lipień jest rybą napiętego sznura i częściej ma w zwyczaju murowanie do dnia, czy odjazdy w poprzek nurtu, niż widowiskowe wyskoki nad wodę sprzyjające wypięciu się ryby. Praktyka stosowania tego modelu przeczy jednak w sposób zasadniczy wszelkim obiegowym, negatywnym opiniom, dając pole do pewnego zacięcia, holu i lądowania. O ile nie popełnimy rzecz jasna błędów podstawowych, od skutków których i tak nie uchroni nas sterczący zadzior. W tym miejscu pamiętać wypada, że mimo wyjątkowej, jesiennej aktywności dorodnych kardynałów, często naszą muchę pobiera mały lipionek, dla którego spotkanie nawet z haczykiem bezzadziorowym jest wyjątkowo destrukcyjne, nie mówiąc już o szkodach jakie czyni zadzior. Szczególnie, że za wielkość skuteczną przynęty podczas połowu na pomorskich rzekach w październiku i listopadzie uznaję nimfy wiązane na haczkach o rozmiarze 10, który z zasady jest kawałkiem sporego metalu w spotkaniu z lipieniowym pyszczkiem.

Częściowo przekonani do stosowania bezzadziorów na wszelki wypadek sięgają po konstrukcje budzące większe zaufanie łowiącego w postaci specjalnie przedłużonego grotu, tak jak w np. modelach Skalka. Myśląc podobnie zaczynałem onegdaj od wyboru podobnych haczyków, których część zalega jeszcze w moim muchowym pudełku. Jednak wszystko ma swoje konsekwencje, również wyjątkowo długi grot, który może być równie groźny dla ryb, np. w postaci uszkodzenia oka. Szczególnie w przypadku haczyków większych rozmiarów. Jednym słowem praktyka uczy, że model Akita 761 BL oraz podobne konstrukcje są wystarczającym i pewnym sposobem na pełnie wędkarskich emocji, jednocześnie minimalizujące szkody czynione rybom. 

Jestem przekonany, że o jeszcze jednej rzeczy należy napisać. Trzeba pozbyć się świadomości, że nasz muchowy zestaw wieńczy bezzadziorowy haczyk. Inaczej mimowolnie skracać będziecie czas holu, z obawy o wypięcie się ryby. Również odwrotnie przedłużać będziecie holowanie w przekonaniu, że łatwiej podjąć rybę wymęczoną do granic przeżywalności kierowani tą samą przesłanką. Zacinamy, holujemy i lądujemy jak zawsze a jeśli ryba sama wybierze wolność, należy przypisać to szczęśliwemu dla niej splotowi okoliczności, lub naszym zwyczajowym błędom.

Za wszelkie pozbawione podstaw teorie należy uznać pokutujące nadal mity o niskiej skuteczności haczyków bezzadziorowych. Raczej przypisując to brakowi świadomości, wiedzy i doświadczenia, lub zwykłej niechęci łowiących do odstępstw od dotychczasowej praktyki. Drodzy Koledzy, bez obaw sięgajcie po haczyki bezzadziorowe. W niczym nie pozbawi Was to emocji, również tych ostatecznych w postaci uniesienia dorodnego kardynała. Jednak zwracając mu wolność zadbamy o jego najlepszą kondycję, by w kolejnym spotkaniu powrócił w postaci złotej rybki ...