Na zero aż po "Bekę"


"Na zero aż po Bekę" przyznam, że winnych okolicznościach wydźwięk tego tytułu nieco by mnie zmartwił. Jednak nie podczas wizyty Jerzego i wspólnego wędkowania na ostatnim odcinku Redy. Choć uzbrojeni po zęby ochoczo ruszyliśmy na ryby, to już pierwsze spotkania z napotkanymi wędkarzami rozwiały nasze złudzenia. Wszyscy na zero, nie licząc niewielkiej palli, która popełniła samobójstwo. Po chwili wędki już tylko przeszkadzały w spacerze nad rzeką, w poszukiwaniu motywu dla fotograficznego aparatu. Z wycieczki pozostało kilka fotek, ilustrujących wiosenne klimaty Redy w styczniu.