Rzeczni wyżeracze


Listę gatunków zasiedlających rzekę Redę w ostatnich dniach uzupełniły sandacze. Choć doniesienia o sandaczu w Redzie mają długą historię, również w przypadku okazałych egzemplarzy. To kolejne ryby obok okonia i szczupaka stanowiące nie tylko konkurencję pokarmową dla pstrąga i lipienia, ale zagrożenie dla narybku obu gatunków. Przynajmniej te, które stanowiły przyłów, to małe sandaczyki. Póki co urządziły sobie stołówkę w dolnym odcinku rzeki, nie oszczędzając woblerów i twisterów mozolnie prezentowanym trociom. Wszystko co bytuje w wodach Zatoki Puckiej pcha się do rzeki. Nie bądźcie zdziwieni, gdy pewnego dnia z waszej miejscówki wynurzy się foka.

Może i nie mamy problemu kormorana (jeszcze), ale wydry i norki również te na dwóch nogach oraz długa lista gatunków ryb nawiedzających Redę jest wystarczającym kłopotem. Nie ochronimy i nie odbudujemy populacji P&L Redy, sypiąc jedynie narybek organizując tylko wyżerkę dla bałtyckich gości. Gruby lipień dolnego odcinka przechodzi do historii. Po części za sprawą nieuniknionej ekspansji innych gatunków, po części z powodu niepohamowanych odłowów wędkarskich i kłusowniczych. O ile z pierwszym czynnikiem wypada się pogodzić, o tyle z drugim niekoniecznie. Czas najwyższy by fragment Redy od jazu w Ciechocinie do rezerwatu Beka ustanowić odcinkiem no-kill dla pstrąga potokowego i lipienia.




Z odcinkiem dolnej Redy wiąże się kolejny problem związany z ciągiem tarłowym troci. Zgodnie z Informatorem wód P&L okręgu Gdańsk, od jazu w Ciechocinie do ostatniego zrzutu wody z obiektu tuczu pstrąga z lewego brzegu Redy, obowiązuje zakaz wędkowania od 01.10 do 31.12. Wszyscy znający rzekę wiedzą, że to stosunkowo krótki odcinek stanowiący strefę ostatniego postoju troci przed pokonaniem jazu. Jednak niżej dopuszczona jest w tym okresie metoda muchowa, także ciężka nimfa a strefa ta stanowi również obszar kumulacji tarlaków i strefę żerowania srebrniaków. Tam jednak pod pozorem połowu tęczaka "rodzimego" i morskiego oraz palii odławiane są trocie. Niestety z powodu nieświadomego nieodróżniania troci od w/w gatunków, lub co gorsza z premedytacją. W tej sytuacji wypada postulować objęciem zakazu wędkowania znacznie dłuższy odcinek rzeki. Dodatkowo skumulowane kontrole górnego odcinka Redy w miesiącach późnojesiennych, czyli tarliska, pozostawiają dolną Redę praktycznie bezbronną wobec zapędów amatorów tęczaków o smaku i "wyglądzie" troci.

Kwestia muchy w okresie od września do końca grudnia na rzekach trociowych, jest trudnym tematem, bo jak pogodzić połów lipienia w najlepszym okresie z metodą umożliwiającą połów troci. Trudno tez czasem wyznaczyć wyraźnie granice łowisk krainy lipienia, nawet na takiej rzece jak Reda i stanowić na nich odrębne przepisy. Można przecież posunąć się dalej i apelować o całkowity zakaz muchy w tym czasie. Całą sprawę należy postrzegać przez całkowity brak kontroli na wodach trociowych i pokusę oraz sposobność pozyskiwania troci w okresie ochronnym. Mamy już całkowity zakaz spinningowania od 01.09 do 31.12 na całej długości Redy. Dziw bierze, że lobby spinningowe nie podniosło ogólnokrajowego rwetesu, dlaczego im nie wolno a muszkarzom tak. Przecież oni przy użyciu spinningu poławiać będą jeno tęczaka.

Wszystko wymaga rozwagi, jednak znając wagę ołowiu w spodniach okręgowych decydentów i tak szybko nie doczekamy się stosownych zapisów regulaminowych. Tym bardziej uwzględniając powolną pracę urzędniczej machiny, mamy czas na obserwacje, przemyślenia i wnioski kierowane do ZO Gdańsk. Jedno jest pewne, Reda przypomina obecnie dziwkę, która daje każdemu i o każdej porze.