Jak to w lutym bywa


Dziś postałem sobie pośród dość sporej grupy wędkarzy, którzy bezradnie rozkładali ręce i spinningi wobec radykalnej zmiany pogody. Ciepły, bezwietrzny i słoneczny dzień nie sprzyjał aktywności troci. Chwilowo srebrne żniwa dobiegły końca oraz czas przenikliwych mrozów i wiatrów ze wschodu, które przez wiele dni sprzyjały połowom licznych ryb. Niestety ale z premedytacją nie meldowałem się w tym czasie nad rzeką, bo dość przemarzam w pracy, by weekend lub popołudnie wykorzystać na wędkowanie w ekstremalnych warunkach. Znalazłem za to nieco czasu by zajrzeć na środkowy odcinek Redy ... cisza i spokój. Brak obecności kelta, który już drugi raz z rzędu opuścił rzekę już w grudniu, czyni jej wody oazą spokoju.