Moje ulubione pudełko z muchami cz. II - sucha mucha


Na wstępie chciałbym zaznaczyć, że pisząc ten artykuł odliczam z niecierpliwością dni do wyjazdu na San. Dlatego też moje pudełko zostało troszkę wzbogacone, na świeżo ukręconymi. sanowymi jętkami Jego stan różni się nieco od tego standardowego, kiedy uganiam się za jesiennymi lipieniami na Pomorzu. Niniejszy artykuł powstał na podstawie moich doświadczeń i obserwacji. Stanowi pewnego rodzaju uproszczenie i pomija kilka ważnych suchych much oraz sposobów na nie łowienia. Nie mniej jednak zostało w nim podane na przysłowiowej tacy wiele lat mojego wędkowania na suchą muchę. Może on stanowić pewnego rodzaju kompendium dla osób zaczynających przygodę z suchą a także dla osób chcących skompletować swoje ulubione pudełko z sucharkami.

Sucha mucha to majestatyczna metoda, która pozwala zauważyć najbardziej ekscytujący moment brania. To właśnie dzięki tej krótkiej chwili, w której często jesteśmy w stanie zaobserwować moment oderwania się ryby od dna i spektakularnego zebrania naszej muchy z powierzchni powoduje, że wędkarze zarażają się wędkarstwem muchowym na dobre. Często nie wracają już do wcześniej praktykowanej formy wędkarstwa. Osobiście jestem zdania, iż właśnie od łowienia na suchą muchę należy rozpocząć, niekończący się epizod wędkarstwa muchowego. U mnie właśnie tak to się stało.


Moje pudełko z suchymi muchami mocno ewoluowało od tamtego czasu. Z początku wystarczało mi kilka wzorów, na które łowiłem przez cały rok. Świętem oczywiście była jętka majowa, ale to osobne pudełko, które świadomie pominę w tym opowiadaniu. Z biegiem czasu oraz nabyciem doświadczenia z różnych łowisk Europy, moje pudełko zaczęło się zmieniać. Przede wszystkim zacząłem sam kręcić, co pozwoliło mi spojrzeć troszkę z innej perspektywy na muszkę.

Zacząłem zwracać uwagę na jakość poszczególnych części muchy. Dobry haczyk to element najbardziej istotny. Dobry to znaczy przede wszystkim czepliwy, nie za gruby i nie za cienki, wytrzymały a także w odpowiednim kolorze. Celowo napisałem czepliwy zamiast ostry, gdyż według mnie nie wszystkie ostre haki są czepliwe. Czasami niepoprawna konstrukcja łuku kolankowego powoduje, iż hak pomimo bardzo ostrego grotu, odbija się od pyska ryby co generuje dużo pustych zacięć. Oczywiście rodzaj haka determinuje model muchy, jednak są pewne modele haczyków, które doskonale sprawdzają się w wielu różnych wzorach i są piekielnie skuteczne. Po za hakiem, lubię dobre gatunkowo CDC, gęste i równe, zwracam na ten element uwagę w szczególności podczas łowienia lipieni na łowiskach obarczonych dużą presją wędkarską.


Nigdy nie zapomnę wrześniowej wyprawy do Bośni. Nad Ribnik dojechaliśmy pod koniec września, ryby mocno przekłute po całym sezonie do tego krystalicznie czysta i bardzo niska woda. Tylko wysokiej jakości przypon o średnicy 0,10 mm gwarantował brania. Pomimo tego, że nasze pudełka po brzegi wypchane były różnymi lipieniowymi specjałami, notabene kręconymi specjalnie pod tą wyprawę, lipienie kompletnie ignorowały nasze propozycje. Po pierwszych dniach męki z dobrem muchy wypracowaliśmy wspólnie wzór, do którego co jakiś czas lipienie mniej lub bardziej ochoczo się podnosiły. 

Bośniacki emerger, o nazwie „Maciejówka” którego codziennie lekko modyfikowałem w końcu dojrzał do trzech wariantów. Kolor pozostał ten sam. Różnił się tylko gęstością i długością skrzydełek CDC. I tak rzeka otworzyła się przed nami. Wszyscy łowiliśmy na „Maciejówkę” stosując różnej długości i gęstości skrzydełka w zależności od pory dnia i stopnia nasłonecznienia. Z kolei na Sanie ulubioną zabawą muszkarzy jest szukanie odpowiedniego koloru tułowika w małych, kręconych na 18-tce jęteczkach. Lipienie regularnie zmieniają swoje upodobania co do koloru tułowia. Tzw. mucha nic, o tułowiu oliwki, przestaje być skuteczna po południu, kiedy nagle pada hasło, że biorą na cegiełkę, czyli tułów w odcieniu ceglanym.
Moje pudełko podzieliłem na dwie sekcje; jętki i chruściki. Widoczne na zdjęciach chruściki to duże sarniaki, oraz większe chrusty z podwiniętym skrzydełkiem CDC, podbite z góry sarną. Są to bardzo wyporne muchy, doskonale nadające się na szybkie miejsca, używam ich często do łowienia na wymuszonego. Zdarza mi się w ten sposób szukać pstrągów, nawet gdy nie widać żadnych oznak żerowania powierzchniowego.





Zaglądając dalej w sekcję chruścików zauważymy, jeden z najbardziej popularnych i zarazem skutecznych wzorów. Przeze mnie kręcony sporadycznie na 12-tce a najczęściej na 14 i 16-tce. Pojedyncze skrzydełko CDC położone na płasko, tułów z dubbingu lub promienia bażanta, wszystko zakończone odpowiedniej długości jeżynką z wysokiej klasy genetyka. Jest to jedna z moich ulubionych much, wyjątkowo skuteczna na różnych wodach a w szczególności na Pomorzu. Odpowiednio przesmarowana bardzo dobrze pływa. Stosuje różne warianty kolorystyczne. Najbardziej do gustu rybom przypadł zwykły szarak oraz na wiosnę oliwka z czerwoną główką. Ta mucha w różnych wersjach to moje abecadło. Łowię na nią przez cały rok, zmieniam tylko wielkość i wersje kolorystyczne, czasami daje mocny akcent w postaci pomarańczowego lub żółtego odwłoku a także czerwonej główki. Zamykając rozdział z chruścikami dopowiem jeszcze krótko o fajnym sposobie łowienia na te większe, lepiej pływające muchy.

W drugiej połowie lata bardzo lubię łowić na smużącego dużego chrusta. Metoda jest bardzo prosta a brania są niezwykle spektakularne. Zdarza się często, że pstrąg wyskakuje z wody, lub leci po powierzchni, trzepiąc ogonem w powietrzu aby pojmać z impetem smużącego, tłustego chrusta. Całe łowienie odbywa się idąc w dół rzeki, na długiej lince. Rzucamy pod drugi brzeg, czekamy aż prąd wody zacznie napierać na linkę, tworzący się balon sprawi, że nasz chruścik wystartuje ruchem jednostajnie przyśpieszonym spod drugiego brzegu. Właśnie ten moment najbardziej stymuluje pstrągi do gwałtownego ataku. Łowiąc w ten sposób nie musimy muchy podawać precyzyjnie przed stanowisko ryby, pstrągi nie rzadko wyskakują ze swoich jamek i gonią gwałtownie tak prowadzoną muchę. Idealnie jest „wystartować chrustem” tuż nad głową ryby, nie dając jej zbytnio czasu do namysłu.


Druga strona mojego pudełka z sucharkami zarezerwowana jest dla jętek. Ta wdzięczna grupa owadów występuje w przyrodzie w ogromnych ilościach. Największe to jętki majowe oraz March browny. Nie znajdziecie ich w opisywanym pudełku gdyż dla nich razem z konikami polnymi i chrabąszczami zarezerwowałem oddzielne pudełko. Na prezentowanym zdjęciu pudełka, zauważycie, że muchy są poukładane mniej więcej od największych z lewej strony do najmniejszych z prawej. Wielkość to dla mnie bardzo ważne kryterium doboru. Często rozmawiając z doświadczonymi muszkarzami na pytanie co się roiło, słyszałem odpowiedź; wiesz roiła się taka oliwka na szesnastce. Bardzo zwięzła i cenna informacja, która od razu przeistacza się w moim umyśle w prostą wizualizację muchy. Odnośnie wielkości zasada jest taka, że sezon zaczynamy z dużymi muchami, przechodząc latem na średnie by dotrzeć do jesiennej zabawy z muszkami na hakach numer 18. Późną jesienią i zimą gdy jesienie, żerują na sieczce, stosujemy muchy kręcone na hakach powyżej numeracji 20. Ja jednak w większości przypadków ograniczam się zarówno w kręceniu jak i łowieniu do wielkości 18. Na Pomorzu moim ulubionym rozmiarem w okresach tak zwanej rójki popielatki (październik) jest wielkość 14 i 16.

Wspomniana popielatka to mucha określana przez pomorskich wędkarzy w kolorze dymu papierosa. Szara, prosta w konstrukcji, może być z jeżynką lub bez, ważne żeby dobrze pływała. Nie ma znaczenia, jeśli trafimy w moment rójki to konstrukcja będzie miała drugorzędne znaczenie, ważniejszy będzie rozmiar i poprawne prowadzenie, bez smużenia. Wprawne oko wypatrzy kilka popielatek kręconych na 14-tkach w prezentowanym pudełku.

Sytuacja z doborem odpowiedniej muchy zmienia się diametralnie na południu gdzie lipienie potrafią bardzo dobrze obejrzeć muchę zanim zdecydują się na branie. Tutaj wariacji jest nieskończona ilość. Liczy się wszystko; odcień oraz rodzaj tułowia, długość i gęstość skrzydełek, ogonek lub jego brak, kolor haczyka. Każdy sam, empirycznie, przewiązując zgrabiałymi rękami z zimna wiele muszek, docinając skrzydełka, wyrywając ogonki musi dobrać muchę na której tak ochoczo żerują grube sanowe kardynały. Nie ma nic bardziej frustrującego jak bombardowanie oczek, widok białych pysków zbierających malutkie jętki, pysków które całkowicie ignorują naszą starannie wyselekcjonowaną muszkę.


Oprócz doboru odpowiedniej imitacji jest jeszcze jedna ważna rzecz, o której nie sposób nie wspomnieć w tym momencie. Prezentacja czyli poprawne, jak najbardziej naturalne, delikatne położenie muszki na wodzie oraz naturalne prowadzenie, spływ bez najmniejszych zakłóceń, naturalny dryf jętki która albo usiadła na powierzchni żeby złożyć jaja lub dopiero co wychodzi z wody, rozprostowuje skrzydełka w celu osuszenia i pokonania grawitacji. Ponadto w takiej sytuacji musimy zawsze obserwować jak nasza mucha prezentuje się podczas przepuszczania. Jeśli jętki wychodzą z wody to warto zastosować tzw. emergera czyli imitację częściowo zanurzoną pod wodą, wystają tylko skrzydełka i główka. Skrzydełka powinny sterczeć pionowo i na to należy zawsze zwracać uwagę. Jeśli mucha kładzie się na bok lub przechyla należy ją poprawić lub zmienić.

Muszę tutaj jeszcze wtrącić, że ryby częściej ochoczo zbierają muchę, która się wyraja. Oczka są bardziej agresywne i gwałtowne. W drugim wariancie dostępności jętki dla lipieni, czyli tak zwanej muchy powracającej, siadającej, zbiórki są bardziej subtelne i spokojne. Często na wolniejszej wodzie bardzo trudno wtedy oszukać duże lipienie. Przechytrzenie takiego cwaniaka wymaga dużego kunsztu i finezji jednak satysfakcja jest podwójna. Ogromną przysługę podczas łowienia tych trudnych lipieni daje odpowiednio dobrany zestaw. Przypon koniczny, który umożliwi delikatne położenie muchy na wodzie. Łowiąc na Sanie trudne lipienie używam dobrej jakości przyponu konicznego, koniecznie przeźroczystego bez żadnego zabarwienia, do którego dowiązuję węzłem zderzakowym półmetrowy odcinek, dobrej miękkiej żyłki o średnicy 0,12 lub 0,10mm. Cały przypon ma długość troszkę ponad trzy metry i daje w stosunku do krótszego troszkę więcej czasu na przepuszczenie muchy szczególnie jeśli nasze rzuty przecinają dwie lub trzy rynny z różnej szybkości prądami.


Do delikatnej prezentacji małych muszek ważnym a może i najważniejszym elementem zestawu jest sznur, który musi mieć odpowiednie skonstruowaną głowicę, długą i łagodną, umożliwiającą stopniowe rozładowanie energii w końcowej fazie rzutu. Pozwoli nam to spokojnie rozprostować przypon w powietrzu i delikatnie opaść małej muszce na powierzchnię. Warto tutaj również zaznaczyć, że do delikatnej prezentacji nie należy przeciążać wędki. Sznur powinien być dobrany klasowo. Od kilku sezonów używam EGO SUPER, linki która w stu procentach spełnia powyższe wytyczne co do konstrukcji. Długa, łagodna głowica została specjalnie zaprojektowana do stopniowego rozładowania energii i przekazania jej w odpowiedni sposób na przypon. Nawet podczas energicznych między wymachów nie wyczuwam najmniejszych szarpnięć i przeciążeń. Rozprostowanie przyponu w powietrzu następuje poprzez delikatne uniesienie, przytrzymanie i potem opuszczenie wędziska w końcowej fazie rzutu. Natomiast do łowienia dużymi, muchami uwielbiam linkę EGO FIGHTER. Skondensowana głowica niesie duże jętki majowe, chrusty oraz koniki polne dokładnie w punkt tam gdzie chce. Bez względu na to czy wieje wiatr FIGHTER pozwala formować wąską pętlę, która tnie powietrze i stanowczo niesie dużą muchę. W przypadku FIGHTERA nie musimy długo bujać linki w powietrzu, wystarczy kilka między wymachów i sami wyczujemy, że linka wymusza na kiju dodatkowe ładowanie. Osobiście dużą wagę przykładam do odpowiedniej kalibracji zestawu. Sznur musi być zawsze odpowiednio dobrany do wędki a całość pasować do stylu łowienia i łowiska. Niestety na pewnym etapie nie ma rzeczy uniwersalnych.  


Tekst i zdjęcia: Maciej Gałgański