Zobacz wędkarzu co masz w garażu


Jesienią każdy dzień nad rzeką jest jak Boże Narodzenie. Magiczny barwami okolicznych lasów, kolorem wody, w której odbijają się ich korony. To świąteczny czas wędkarzy muchowych, dla których otwiera się sezon połowu najokazalszych lipieni. Dla wielu z nas wigilia nadchodzących przygód jest czasem przygotowań. Spędzamy godziny przy muchowych imadłach wiążąc nimfy i suche muszki, których rozmiary zmniejszać będziemy z każdym tygodniem upływającego, jesiennego czasu. Przeglądamy stan wędzisk i zawartość kołowrotków. Mamy swoje preferencje i ulubione linki muchowe, które sprostają delikatnej prezentacji niewielkich muszek. Jednak na nie też przychodzi czas przemijania. Zmęczone wieloma sezonami połowu, lub starszej generacji stawiają nas wobec decyzji zakupu nowej. W takich chwilach odruchowo sięgamy po ugruntowane firm nieco zapominając, że świat idzie na przód. Wymagający rynek wędkarstwa muchowego, nie jest hermetycznym tworem i zawsze pozostawi nieograniczone pole dla sprzętu w projektowanie którego, włożono serce i duszę muszkarza.  


Wobec podobnych dylematów u progu sezonu, miałem okazję przez ostatnie tygodnie łowić linką Ego Nymph Master. Pozostawiając na boku opis producenta, czas na własne spostrzeżenia. Jest wiele kryteriów zgodnie z którymi, oceniamy wartość sznura. Choć nie wymienię ich w hierarchii ważności, bo wiele w tym indywidualnych sposobów postrzegania, to zacznę od miękkości. Do tej pory mój wybór zawsze oscylował pomiędzy doskonałymi linkami S.A. a Cortlandem. W obu przypadkach zależnie od modelu mogłem odnaleźć sznur muchowy, który był odpowiednio miękki i jednocześnie pozbawiony pamięci. Choć po spełnieniu tego warunku pozostawał niedosyt innych właściwości. S.A. Wydawał się zbyt miękki, ale doskonały do delikatnej prezentacji, Cortland akuratny, o mocnych, cichych powłokach lecz nieco siermiężny w średniej półce cenowej. Ostatecznie po latach wędkowania konsekwentnie trwałem przy Cortlandzie i nadal uznaję ich produkty za bardzo dobre.

Teraz mam kolejny dylemat, bo przyszło mi wybierać między Cortlandem a linkami EGO, szczególnie w przypadku modelu Nymph Master. Przyznam, że jestem w niezłej rozterce, bo sentyment do starej firmy wskazuje jej wybór. Z drugiej zaś strony te kilka tygodni wędkowania nowa linką EGO, były niezwykle przyjemnym doświadczeniem. W przypadku pierwszego wymienionego kryterium, bez względnie jest kompromisem w stosunku do w/w firm. Całkowicie pozbawiona pamięci, bezszelestnie przesuwa się przez przelotki wędziska. Powłoka wydaje się być szczególnie odporna na standardowe zużycie, choć tą właściwość przyjdzie mi ocenić w dłuższej perspektywie czasowej. Podobnie jak odporność i zachowanie parametrów w warunkach niskich temperatur zimowego wędkowania. Póki co zachowuje się doskonale, kierując nas do oceny następnych parametrów.

Ładowanie wędziska jest wzorowe, szczególnie w przypadku SAGE XP w klasie 5, kija dość szybkiego o znacznym zapasie mocy, którego czasem musiałem doszacować linkami WF6. W przypadku EGO Nymph Master, spokojnie można wybrać linkę nominalną WF5. Wymienione parametry choć ważne, stanowią jednak zaledwie podstawę skutecznej prezentacji w tym przypadku nimfy. Stając jesienią nad brzegami rzek Pomorza, nieuchronnym będzie odwieczny dylemat czy sucha mucha, czy nimfa. Fanatycy krótkiej nimfy mają sprawę z głowy, lecz i oni w parametrach Nymph Master odnajdą wiele nowatorskich rozwiązań jak krótki front taper , który doskonale poradzi sobie z ciężkimi nimfami. Dodatkowo linka jest tak zaprojektowana, że końcówka sznura stała się wyjątkowo mało podatna na boczne podmuchy wiatru. Zabarwiona na świetnie widoczny kolor pomarańczowy, którego możliwość dostrzegania docenią też zwolennicy dalekiej nimfy.


Na szczęście część rzek Pomorza, jak widoczna na zdjęciu Wda, są rzekami o krystalicznie czystej wodzie. Rzeki głębokie, które nawet przy niskim stanie nie pozwalają brodzić, naturalnie eliminując metodę krótkiej nimfy.

W tym miejscu odsłania się prawdziwa wartość nowej linki, czyli skuteczna i komfortowa prezentacja nimf na znacznych odległościach. Mogę Was zapewnić, że linką EGO Nymp Master położycie muchę gdzie chcecie i jak chcecie. Bez względu czy będzie to rzut rolowany, czy pełne ładowanie wędziska i umieszczenie muchy pod przeciwległym brzegiem do swobodnego dryfu. Widać, że w projekt włożono niemało pracy, wiedzy i doświadczenia muchowego, bo najmniejszy sygnał mogący wskazywać branie jest doskonale wyczuwalny. Nie tylko optycznie dzięki barwie końcówki, ale przede wszystkim na szczytówce oraz w palcach przytrzymujących sznur muchowy. Nie bez znaczenia pozostaje jej doskonała pływalność czyniąc linkę nie tyle uniwersalną, co gotową do użycia w przypadku konieczności zaserwowania suchej muchy. Od lat byłem sceptyczny w przypadku niespotykanych kolorów linek, zwykle do suchej, mokrej i nimfy wybierając żółte, bobrze widoczne na wodzie. W opisywanym modelu zastosowano kolor miętowej zieleni ( moja definicja), który o dziwo widoczny jest doskonale na wodzie. Może i tą właściwość doceni część Kolegów podobnych ślepaków jak ja.

Jednym zdaniem pomijając słowo polecam, poddaje pod rozwagę możliwość zakupu EGO Nymph Master. Wierzę, że podobnie jak ja będziecie pełni satysfakcji łowiąc linką, w której powstanie włożono naprawdę ogrom pomysłów i muchowego doświadczenia.

Zainteresowanych odsyłam do strony producenta : Ego Nymph Master