”Pedofilia” ... w sporcie muchowym.

Dzisiejsza publikacja jest podsumowaniem toczącej się od wielu dni a właściwie lat dyskusji na forach internetowych, której tematem jest sposób rozgrywania muchowych zawodów wędkarskich a dokładniej rzecz ujmując powszechnej praktyce obniżania wymiaru ochronnego, ryb zaliczanych do punktacji oraz świadomym i z premedytacją poławiania takowych. Aby z owej wymiany poglądów wyłonił się obraz rzeczywisty wypada uporządkować stanowiska i argumenty obu stron, czyli praktykujących ten proceder oraz ich oponentów. Odrzucimy zatem wszystkie emocjonalne wypowiedzi, których treści nic do sprawy nie wnoszą, pozostawiając fakty i rodzące się z nich wnioski.

Nie bez przyczyny użyłem prowokującego tytułu ”Pedofilia”:

“Pedofilia : stan, w którym jedynym lub preferowanym sposobem osiągania satysfakcji seksualnej jest kontakt z dziećmi w okresie przedpokwitaniowym lub wczesnej fazie pokwitania” - źródło Wikipedia.

W tym miejscu wystarczy zastąpić słowo “seksualnej”– słowem wędkarskiej a “dziećmi” – rybami itd.

Nie spodziewam się niczego innego niż odczytanie tej publikacji jako atak na środowisko sportowców w ocenie wskazanych, bo już nie raz słowo „atak” pojawiało się w ich ripostach i wypowiedziach. Trudno się nawet dziwić skoro w samej istocie zawodów muchowych kryterium sukcesu mierzone jest terminologią: zwycięzca, pokonany, rywalizacja, nagroda, miejsce w rankingu, punkty, pożytki. W przypadku tych dwóch ostatnich dla mniej zorientowanych, są to ryby i praktycznie w tym miejscu zaczyna się i kończy znaczenie tego słowa. Szczęśliwie dzisiejsza publikacja kierowana jest do całej społeczności wędkarskiej i jej poddaję pod rozwagę głoszone tu treści.

Jest to dogodny moment by przytoczyć głos Kolegi Roberta Kosteckiego, który cytuje za swoją nową książką „ Łowcy pstrągów”:

[Feliks] "Choynowski był człowiekiem nie pogodzonym z powojenną rzeczywistością. Potępiał zdecydowanie pogoń za ilością poławianych ryb, a co za tym idzie – ekspansję przemysłu wędkarskiego, który to umożliwiał. Uważał, że wędkarstwa w rozumieniu łowienia żywej ryby nie można uczynić dyscypliną sportową, bo w wędkarstwie nie powinno być współzawodnictwa w osiąganiu wyników na masową skalę. Swoją postawą naraził się na ostrą reprymendę ideologiczną, ponieważ Polski Związek Wędkarski w swojej działalności przystąpił do realizacji zasad współzawodnictwa, które stanowiły jeden z głównych czynników w budownictwie ustroju socjalistycznego."


[Wojciech Brudziński] "Nosił się z zamiarem zorganizowania zawodów pstrągowych im. Feliksa Choynowskiego, jednak nigdy do tego nie doszło... W nekrologu jego koledzy napisali – „Z biegiem lat stał się jednym z najlepszych w kraju wędkarzy”. Nie było w tym zdaniu żadnej przesady. Nad Pasłęką 16 czerwca 1977 roku odbyły się Zawody Pstrągowe jego imienia. W zawodach tych można wziąć udział po otrzymaniu imiennego zaproszenia. Obowiązują w nich szlachetne zasady rywalizacji, gdzie zbędni są sędziowie, a kolega nie musi pilnować kolegi."

[Marek] Trojanowski zauważył, że od 80. lat zaczął się regres wód pstrągowych, który wywołało propagowanie w mediach łowiectwa pstrągowego, jednocześnie przy braku właściwej gospodarki i nieuzasadnionych melioracjach i regulacjach rzek. Uważał, że na pogłowie pstrągów negatywnie wpłynęły też rozdmuchiwane ponad wszelką miarę zawody oraz wyspecjalizowane grupy „pstrągmanów”, które tropiły ostatnie już mateczniki pstrągów.

Otwiera się natomiast pojęcie pożytki niemiarowe – punkty, czyli populacja pstrąga i lipienia w przedziale wielkości 20-30 cm i ten wymiar znajduje się w polu głównego zainteresowania wędkarzy rozgrywających zawody muchowe. Praktycznie obecność w łowiku ryb większych jest dla nich jedynie kłopotem, bo na tej podstawie rodzi się w ich mniemaniu niezasadny zarzut, że nie potrafią skutecznie łowić ryb okazałych a już z pewnością ponad ustawowy wymiar ochronny lub zapisany w regulaminie Okręgu lub łowiska. Niezależnie od samej praktyki i postawy biorących udział w zawodach, do której wrócimy już sam zapis: „Zmiany zasad rozgrywania zawodów eliminacyjnych w dyscyplinie muchowej do Grand Prix Polski na 2015 rok w sezonie 2014”, preferuje uczestników, którzy zdecydują się na świadomy wybór miejscówek zasiedlonych małym lipieniem, by w ten sposób gromadzić skuteczniej punkty.


To jednak tylko lub aż stanowisko Zarządu Głównego PZW. Pozostaje praktyka i realny obraz zdarzeń podczas zawodów muchowych. By mógł być zrozumiały sięgniemy np. po wyniki: PROTOKÓŁ KLASYFIKACJI INDYWIDUALNEJ I TURY Z Muchowych Zawodów GPP „XXXI JESIENNY LIPIEŃ SANU” rozegranych w dniach 27 i 28.09.2014 r.na zb. MYCZKOWCE i rzece SAN w miejscowości LESKO zorganizowanych przez Z.O. PZW w Krośnie .


wyniki drugiego zawodnika i pierwszego w lipieniu
sztuk 21
długość 517
punkty 12 440
najokazalsza ryba 26,1 cm ... średnia wielkość - 24,6 cm

Przyglądając się wynikom zawodów na najlepszym łowisku w Polsce z udziałem najlepszych (elitarnych) wędkarzy muchowych, przypominam sobie zeszłoroczną imprezę towarzyską na dzikiej rzece Pomorza, której wynikiem najlepszego uczestnika było ponad 30 (minimum wymiarowych) lipieni a największy ok 50 cm. Wszystko na suchą muchę, przez wędkarza rekreacyjnego, bez obniżania wymiaru ochronnego w formule no-kill.

Wobec tego zestawienia oczekiwanie obniżenia wymiaru ochronnego na czas zawodów uznaję za nieustanne żądanie środowiska sportowców o tworzenie im warunków wykazania swojego kunsztu na rybie niewymiarowej bo jak się okazuje tej dorodnej łowić nie potrafią. Od tej chwili pojawia się argumentacja powyższych i powrót do przebiegu dyskusji na forach. Póki co, rzecz dotyczy nieetycznych zachowań, który zawodnicy zdają się nie rozumieć.

Wypowiedź zawodnika:
"Uczmy młodych adeptów szacunku dla ryb , uczmy je uwalniać bez zabijania. Uczmy się też od zawodników, oni naprawdę świetnie umieją łowić ryby i kochają ryby i rzeki, wiele też dla nich robią." 

Moja odpowiedź:
Mogę zgodzić się z ostatnim stwierdzeniem i wręcz podziękować za to. Natomiast w odpowiedzi na pozostałe napiszę odpowiadając na pytanie – dlaczego tak uparcie stawiam kwestię obniżania wymiaru ochronnego na zawodach. 

1. Nie uczycie młodych adeptów szacunku dla ryb a to za sprawą wskazywania im możliwości uzyskania korzyści oraz czerpania satysfakcji z połowu ryb małych lub bardzo małych. 

2. Nie uczycie ich uwalniać ryby bez zabijania, skoro praktykujecie proceder szkodliwego sposobu obchodzenia się z nimi, skutkujący wymiernymi stratami.( według różnych szacunków ok 20% strat ryb łowionych na zawodach)

3. Nie uczymy się od zawodników, którzy rzekomo świetnie łowią ryby, skoro wskazani domagają się udostępnienia im egzemplarzy małych, zajmujących licznie łatwe do zlokalizowania i obłowienia miejscówki i dopiero w takich warunkach odnoszą „sukces” wędkarski. 

Skoro argumentacja w oparciu o etykę nie trafia do przekonania zawodników, zaczyna się interpretacja przepisów, oczywiście w rozumieniu, że świadomy połów ryb niewymiarowych z użyciem premedytacji co do metody, przynęty itp. oraz poddawanie ich pomiarom, nie jest naruszeniem zapisu RAPR, bo nadal pozostaje jedynie dozwolonym połowem. (stanowisko zawodników)

RAPR

3.4. Ponadto wędkarzowi nie wolno:
a) przechowywać i zabierać ryb poniżej ich
wymiarów ochronnych,

3.6. Złowione ryby niewymiarowe lub będące
pod ochroną muszą być bezwzględnie,
z ostrożnością wypuszczone do wody

Już w przypadku zapisu 3.4 a) nasuwa się wątpliwość, czy sam fakt przenoszenia ryb niewymiarowych w podbieraku celem dokonania pomiaru przez sędziego, nie jest formą przechowywania. W znaczeniu czasowego umieszczenia ich w siatce, celem poddania innym czynnością, niż bezwzględnie i z ostrożnością wypuszczenie ich do wody. W tym przypadku podbierak nie służy wyłącznie lądowaniu ryby, ale czynności j/w., czyli przechowaniu.

Następnie, przy całej enigmatyczności zapisu 3.6. - Złowione ryby muszą być … z ostrożnością wypuszczone do wody, owa ostrożność w przypadku zawodów nie ma miejsca. I to nie ze względu na zdarzającą się niedbałość sędziów i zawodników, ale co do samej zasady. W tak niejednoznacznym brzmieniu tego punktu za ostrożność rozumiem obchodzenia się z rybą od momentu lądowania do chwili uwolnienia. I tu wracamy znów do czynności innych ( noszenie do sędziego, pomiar), które rozdzielają w/w zabiegi. 

Niezależnie od zapisów RAPR, mamy do czynienia z aktem prawnym, który jest nadrzędny do w/w i tak:

II. WYMIARY I OKRESY OCHRONNE RYB I RAKÓW W ŚRÓDLĄDOWYCH WODACH POWIERZCHNIOWYCH
Art. 8 ust. 1 pkt. 2 i 3 ustawy z dnia 18 kwietnia 1985 r. o rybactwie śródlądowym (Dz. U. z 1999 r. Nr 66, poz. 750 z późn. zm.) zabraniają połowu ryb o wymiarach ochronnych oraz w okresie ochronnym.
Minister Rolnictwa i Rozwoju Wsi na podstawie art. 2 i art. 21 wydał rozporządzenie w sprawie połowu ryb oraz warunków chowu, hodowli i połowu innych organizmów żyjących w wodzie (Dz. U. z 2001 r. Nr 138, poz. 1559, z późn. zm.). Przepisy ww. rozporządzenia określają m. in. wymiary ochronne i okresy ochronne ryb i raków.
A. WYMIARY OCHRONNE RYB I RAKÓW

Przepisy ww. rozporządzenia stanowią, że niedozwolony jest połów ryb i raków, których długość mierzona od początku głowy do najdalszego krańca płetwy albo tarczy ogonowej nie przekracza wymiaru ochronnego, który wynosi dla:

lipienia Thymallus thymallus 30 cm
pstrąga potokowego Salmo trutta m. fario:

– w rzece Wiśle i jej dopływach od jej źródeł do ujścia rzeki San oraz w rzece San i jej dopływach 25 cm, – w rzece Odrze i jej dopływach od granicy państwowej z Republiką Czeską do ujścia rzeki Bystrzycy oraz w rzece Bystrzycy i jej dopływach 25 cm, – w pozostałych wodach 30 cm

Zapisy: zabraniają połowu ryb o wymiarach ochronnych oraz niedozwolony jest połów -  jednoznacznie wykluczają premedytację takiego postępowania, celowo przystosowane przynęty i sprzęt do takiego połowu oraz świadomy wybór miejscy umożliwiający taki połów a to już scenariusz i sposób rozgrywania zawodów.

Tyle interpretacja przepisów. Jednak jak są wątpliwości, to nie ma wątpliwości. I to ostatnie stwierdzenie choć pozornie dziwne, skłania mnie do następującej konkluzji. W przypadku środowiska zawodników, wszelkie wątpliwości i niejasne przepisy winny być bezwzględnie interpretowane na korzyść ryb a nie ku dobru własnemu. Zobowiązuje Was do tego szczególne miejsce jakie zajmujecie w społeczności wędkarskiej. Wracamy tu do etyki, .. 

Skoro jednak zawodnicy mimo tej interpretacji, połów ryb niewymiarowych celem zaliczania ich do punktacji uznają za zgodny z prawem, nasuwa się pytanie o zezwolenia. Z jakiego powodu Urząd Marszałkowski zobowiązany jest zająć stanowisko i wydać lub nie, zezwolenie na obniżenie ustawowego wymiaru ochronnego (pstrąg - 25 cm, lipień 30-cm), dla ryb które organizator zawodów zamierza zaliczyć do punktacji. I dlaczego ten drugi musi o takie zezwolenie wystąpić a czy występuje, do już osobna historia watra wyjaśnienia w przypadku niektórych imprez.

W całej swej pokrętnej argumentacji mającej służyć uzasadnieniu zaniżania wymiaru, swego czasu pojawił się dosłownie na kolanie sklecony argument (wobec braku innych) o rzekomych wartościach wyników zawodów dla badań kontrolnych. Szczególnie tych, które obejmują młodsze w domyśle niewymiarowe roczniki. Początkowo nieśmiało wysuwany, z biegiem lat obrósł w prawdę oczywistą i dziś wysuwany jako argument koronny. W tej sprawie wielokrotnie konsultowałem się Kolegami, którzy od blisko 30 lat zajmują się zawodowo badaniami kontrolnymi. Moje zdanie a ich opinia jest następująca w dwóch kwestiach:

1. Badania kontrolne w oparciu o wyniki zawodów, stanowią pewną wartość jednak  nie obejmują przynajmniej dwóch roczników jeśli rzeka zarybiana jest palczakiem 7-10 cm. Już z tego powodu oraz zmiennych losowych w czasie ich dokonywania, nie mogą być podstawą planowania gospodarki. 

2. W przypadku niektórych łowisk zalecane jest badanie kontrolne raz do roku, lub dwa razy rocznie konwencjonalnymi metodami odłowu - czyli prądem.

W tym miejscu zaczyna się żerowanie na "niewiedzy maluczkich" w wykonaniu zawodników sugerujących, że badanie w/w metodą jest szkodliwe i przynoszące wymierne straty. Kreowany jest obraz nieomal kłusownika, który tłucze prądem a wszystko co porażone zostanie zabija na śmierć.

Łowienie prądem – hasło wywołujące alergię u braci wędkarskiej. Niestety głównie w Polsce, ponieważ w wielu krajach o znacznie bogatszych tradycjach i kulturze wędkarskiej jest to jedna z najbezpieczniejszych metod pozyskiwania tarlaków i prowadzenia badań monitorujących bez uszczerbku dla ichtiofauny. Wykorzystuje zjawisko wymuszonego podążania ryby do anody wskutek powstawania skurczy mięśni podczas przebywania ryby w polu elektromagnetycznym. Aby efekt był skuteczny a jednocześnie bezpieczny dla ryb i poławiającego musi być spełnione kilka warunków:
1. Prąd używany do połowów musi być prądem stałym
2. Jego najważniejszy parametr, czyli natężenie powinno się mieścić w zakresie od 4 do 6 A. Przy niższym natężeniu nie występuje reakcja anodowa a ryby uciekają poza zasięg działania anody. Przy zbyt wysokim amperażu ryby opadają w miejscu przebywania nie dopływając do anody. Prowadzący odłowy ma możliwość dostosowania parametrów prądu przy pomocy długości katody lub poziomu mocy stosowanego prądu.
3. Odłowy może przeprowadzać wyłącznie osoba przeszkolona i posiadająca uprawnienia wydawane przez IRŚ
4. Urządzenie do elektropołowów (dwa podstawowe typy różniące się źródłem zasilania – agregat spalinowy lub akumulator) musi posiadać ważne badania atestacyjne odnawiane corocznie.

Reakcja anodowa, o której wspomniałem jest wynikiem przebywania ryby w polu elektromagnetycznym i decydującym elementem poziomu reakcji jest długość ryby (im dłuższa tym reakcja mocniejsza).

Podstawowe mity dotyczące elektropołowów:
1. Jeśli łowią takie duże ryby to te małe zabijają – jest odwrotnie im mniejsza ryba tym słabiej reaguje.
2. Po odłowach całe dno jest usłane martwymi rybami – przy prawidłowym sprzęcie w momencie wyłączenia urządzenia ryby w ciągu kilku sekund odzyskują sprawność ruchową i po prostu uciekają.

Zalety elektropołowów:
1. Selekcja pozyskiwanych okazów bez konieczności wyjmowania ryb z wody
2. Brak uszkodzeń warstwy ochronnej śluzu na ciele ryby
3. Brak otarć i uszkodzeń pokrywy z łusek
4. Łatwa regulacja ilości pozyskiwanych ryb 
5. Idealna metoda do wszelkiego typu badań monitorujących gdzie bezdotykowo możemy określić strukturę ilościową i jakościową ichtiofauny w danym akwenu lub cieku.


Jak każda dziedzina działalności ludzkiej przy braku wiedzy, wyobraźni i w rękach nieodpowiednich czy też nieodpowiedzialnych osób może być szkodliwa dla ichtiofauny ale to nie wina metody tylko wykorzystujących ją osób.

W przypadku kosztów takich badań również publikowane są półprawdy i argument o rzekomo ogromnych nakładach finansowych badań konwencjonalnych, szacowanych np. w przypadku Sanu na 25 tys zł, które należy zastąpić wynikami zawodów. W rzeczywistości kwota potrzebna na dokonanie dwóch badań w roku w szacowana jest na 10  - 12 tys. zł.

Niejako po drodze pojawia się kolejny argument zawodników o wyrównywaniu szans. Cytuję: "Żeby wyrównać jakość stanowisk można je dorybić, obniżyć wymiar ryb zaliczanych do punktacji lub dopasować obszar stanowisk" 

Jak chcecie mieć po równo to startujcie na stawach rybnych z tęczakiem i to po dobrej selekcji – wszystkie równe po 40 cm. Sędzia się nie nabiega z miarką i zawodnik też, jeno krzyknie - mam … i można wpisać punkty. Obawiam się, że w tej pogoni za tytułami zapominacie, że macie do czynienia z głupimi rybami, które jakoś nie wiedza, że są pożytkami lub punktami i na złość Wam nie chcą równo i zgodnie rozprowadzić się po rzece … co za bezczelne i głupie ryby. 

Mam wrażenie, że tak dalece zapędziliście się w tym sporcie, że zapominacie o tym gdzie zawody są rozgrywane. Rzeka to żywy i zróżnicowany naturalnie organizm i nie wszystkiej jej fragmenty są dogodnymi dla ryb stanowiskami. Wam nawet na stawach z tęczakiem braknie równości szans bo zaraz jeden z drugim stwierdzi, że złowił mniej bo miał stanowisko gdzie rzucał cień na wodę.

Tu już wchodzimy na pole szczypania po kostkach, bo wszelkie zarzuty i wątpliwości kierowane do konkretnych osób, interpretowane są przez społeczność zawodników jako ataki personalne. Argumenty przestają mieć znaczenie (pomijam w ogóle chęć ich rozważenia) a zaczyna się stawanie murem za Kolegą X lub Y. Celowo nie przytaczam tu nazwisk, by nie eskalować konfliktu z powodów w/w, ale treść wypowiedzi i podpisy autorów dostępne są na Fly Fishing Forum. Przypomina mi to, przepraszam za porównanie "zorganizowana grupę przestępczą", która poddana publicznemu przesłuchaniu, idzie w zaparte. Wynikiem czego są wypowiedzi np. jak ta poniżej:

"Gospodarka na tej rzece ( w domyśle San - przypisek autora) jest jedną z najlepszych jak nie najlepszą w Polsce i to nie pierwszy raz był zmniejszony wymiar na zawodach i jakoś nic się przez to rzece nie stało" 

Moja odpowiedź:

Kolega nadal zdaje się nie rozumieć istoty problemu. Nie chodzi o podważanie osiągnięć Okręgu a o kreowanie wzorców, na które społeczność zawodników ma ogromny wpływ. Jeśli pokazujecie pozostałym wędkarzom, że można czerpać przyjemność z połowu 20 centymetrowych lipieni, to oni również będą ją czerpać. Jeśli nawet na zwodach zdarzają się patologiczne zachowania w obchodzeniu się z tak małą rybą, to uznam to za przypadki odosobnione. Jednak takiej bajki nie będzie w praktyce wędkarzy rekreacyjnych. Nie opuszczą na Wsze podobieństwo miejscówki z lipieniowym narybkiem, nie obejdą się właściwie ze złowionym lipionkiem i nie będą dążyć do podnoszenia swoich umiejętności odnajdując satysfakcję z połowu powyższych. Proszę mieć na uwadze, że jesteście środowiskiem kreującym trendy i zachowania. Jak w przypadku haczyków bezzadziorowych pozytywne, ale również negatywne jak w przypadku celowego i świadomego połowu ryb niewymiarowych. I to ostatnie pomijając inne względy jest wystarczającym powodem by odstąpić od zaniżania wymiaru ochronnego na zawodach …. czy tak ciężko to zrozumieć? 

Co oznacza to w praktyce? ... na początek krótki film


A tak to na gorąco skomentowałem:

Memoriał, pewnie piękna impreza również towarzysko, szczytny cel i jak zwykle profanacja i wypaczenie istoty wędkarstwa muchowego. Proszę wsłuchać się w komentarz ( na początku ) o wymiarze ochronnym. Pytam się po co?  ... To nie GP z całą doszywaną ideologią o równych szansach czy badaniach kontrolnych a spotkanie kolegów wędkarzy nad wodą. Powtarzam ... hasło zawody jest synonimem - obniżamy wymiar. Już nikt nawet nie zastanawia się czemu ma to służyć, skoro również w zawodach towarzyskich jest to oczywista praktyka. 

To nie odosobniony przypadek, bo praktyka obniżania wymiaru ochronnego jest powszechna w przypadku zawodów towarzyski a to bezpośredni skutek zapatrzenia się w to robią ci elitarni. Daleko nie szukać nawet tegoroczny Puchar Ziem Północnych, obędzie się na wymiarze obniżonym. Znów zadaję pytanie w jakim celu? Czy niemała grupa doskonałych wędkarzy muchowych nie jest w stanie wyłonić notabene symbolicznego zwycięzcy na rybie wymiarowej. Czy nikt z Was nie potrafi złowić na Redzie lipienia 35 cm up. Pewnie nie - skoro targujecie się jak przekupki o 3-5 cm. To wstyd i kompromitacja Panowie szlachta wędkarstwa muchowego, oczekiwać od organizatora obniżenia wymiaru, lub nie odmówić startu w taki przypadku.

To już zaledwie mały krok, by te negatywne wzorce, postawy i zachowania przenieść do wędkarstwa rekreacyjnego ...  i stało się. Oto mamy wizerunek współczesnego wędkarza muchowego na obraz i podobieństwo elit. "Muszkarza", który chce łowić dużo i szybko, znajdującego jedynie satysfakcję w przerzucaniu dziesiątków choćby najmniejszych lipieni. Epatującego w galeriach zdjęć wizerunkami śledzikowatych ryb. Ograniczającego się jedynie do krótkiej nimfy i wyrażającego swoje zainteresowanie życiem  rzeki w pytaniach jaki stan wody i czy rybki współpracują. Stojącego uparcie  nad miejscówką z narybkiem. Bo jak ma zrozumieć, że ryby to nie pożytki czy punkty, na podobieństwo przekazu związkowego - Muchmistrze (Młodzi i szybcy!) - PZW poleca.