Słów kilka o kręceniu much



Tytułem wstępu - nie uznaję się za krętacza o szczególnych umiejętnościach a raczej rzemieślnika, który przez lata nabył podstawową umiejętność wiązania niektórych typów much użytkowych. Dziś z podziwem śledzę poczynania zaawansowanych Kolegów w katalogach much różnych portali flyfishing. Szczególnie naszych krajowych, gdzie mam okazję zapoznać się z prawdziwym kunsztem wykonania np.. much łososiowych, streamerów i mokrych.

Moje pierwsze próby owocowały potworkami, których wizerunek publikuję, by pokazać początkującym, że droga jest wyboista a początki trudne. Uśmiecham się pod nosem na widok tych pokurczy, ale nigdy nie żałowałem, że powstały. Otworzyły mi drogę do wspaniałej przygody i niezapomnianych godzin przy muchowym imadełku. Nikt jednak nie mówił, że będzie łatwo ...



Temat wiązania much wydaje się tym trudniejszy, że wiele z nich powstaje na potrzebę internetowej publikacji w oderwaniu od praktycznych doświadczeń. Podczas wędkowania często pomijamy niektóre fazy cyklu rozwojowego owadów związanych ze środowiskiem wodnym. Nie dajemy wiary w skuteczność pup i emergerów uznając, że krótki czas zaistnienia owadów w tej postaci jest trudny do obserwowania i mało atrakcyjny dla ryb a w konsekwencji nie warty wędkarskich poczynań. Najczęściej skupiamy się na nimfie oraz postaci dun i spinner, rzadziej spent. Nimfę też traktujemy jako wersję wyłącznie przydenną (ciężką). Konsekwencją czego jest czasem brak umiejętności doboru materiałów i uchwycenia proporcji podczas wiązania much katalogowych – w rozumieniu nieużytkowych. Jest to po części i moim zaniedbaniem, by nie nazwać grzechem zaniechania. Wielokrotnie przekonałem się jak muszę zmieniać wizerunek i konstrukcję muchy po wędkowaniu, gdy związana była pierwotnie na podobieństwo wyłącznie publikowanego gdzieś zdjęcia lub rysunku. Nawet teraz gdy muszka wydaje się dopracowana teoretycznie i praktycznie, nierzadko poddaję ją kosmetyce na łowisku, skubiąc, obcinając i modelując w paluchach.

Jeśli takiemu podejściu do tematu towarzyszy niedostatek umiejętności krętacza lub chwilowy brak właściwych materiałów to efektem stają się muchy, które co najwyżej mogą być uznane za wariant lub w najlepszym przypadku mało udaną próbę odtworzenia oryginału. Nie będą to zatem ani udane muszki do pochwalenia się w internecie a tym bardziej użytkowe. Nie ma jednak tego złego, co by na dobre nie wyszło bo wiązanie much nawet popełniając błędy, które z pomocą Kolegów i praktycznych doświadczeń możemy skorygować, jest ogromnie cenniejsze niż trwanie w niewiedzy. A co gorsza porzucenie kręcenia much w ogóle. Dlatego tak cenną jest odwaga nawet początkujących wędkarzy, by kręcić własne muchy i poddać je publicznej ocenie, co czasem bywa mniej przyjemne. 

W takich przypadkach warto pominąć i zbagatelizować wszelkie złośliwe komentarze, których internet niesie niemało. Autorami są zwykle anonimowi trole, dla których również katalog much jest doskonałym miejscem na wyrzucanie swoich frustracji i pożywką karmiącą ich chore projekcje. Młodszym czy początkującym muchowym krętaczom polecam spokój i selektywne traktowane treści komentarzy. Zapewniam, że pośród nich znajdziecie niezliczoną ilość tych wartościowych, czyniących Wasz warsztat doskonałym, co z pewnością zaowocuje wędkarskim sukcesem. Jeśli jednak na początku powstanie coś takiego jak widzicie na zdjęciach, no cóż to cena przyszłych umiejętności.