Czym jeden lipień pogardzi, tym drugi ...



Otwieram ja ci sobie tajemniczą kopertę, którą właśnie dostarczyła poczta. Ku mojej radości przesyłka od Kazimierza Żertki z pięknymi, świątecznymi życzeniami i komplet much w gwiazdkowym prezencie. Miła sercu pamięć o koledze z północy, tym bardziej że muchy z grupy tych które sam nie wiążę. Po części za sprawą braku materiałów a z drugiej strony - nie ma to jak wyjdą spod ręki Kazika … serdecznie dziękuję.

W komplecie doskonałe streamery na wczesną wiosnę oraz zestaw nimf. Pośród tej właśnie grupy moją uwagę zwróciły te dwie prezentowane na zdjęciach, pod tęczka jak nic. Tak muszki zostały zaszufladkowane z myślą o powieleniu wzoru na okazję zimowych spotkań z redowymi rybami. Jednak następnego dnia miałem sposobność długo pogadać z Kazikiem przez telefon i obok rozlicznych wędkarskich tematów powrócił również ten o nadesłanych muchach, w tym o kolorowych nimfach i kiełżach. Ku mojemu zdziwieniu oba wzory Kolega wskazał jako muchy lipieniowe. Przyznam, że byłem porządnie zaskoczony, bo wszelkie moje próby kuszenia kardynała tak błyszczącymi wzorami na pomorskich rzekach były całkowicie bezskuteczne. Swego czasu wiązałem nieco podobne i absolutnie pozostawały poza polem zainteresowania tutejszych lipieni.

Moja zaś opinia wywołała nie mniejsze zdziwienie Kazika, bo akurat te jaskrawe wzory z dużą ilością spektry w kolorach różu, są hitem rzek południa a dokładniej rzecz ujmując wód czeskich, podczas połowu lipieni, choć i tęczak nimi nie gardzi. Próbowaliśmy niejako na piechotę, czyli teoretycznie dojść przyczyny tak różnych a wręcz skrajnych reakcji ryb w obu strefach geograficznych. Póki co wyszło na to, że rzeki pomorskie w odróżnieniu od czeskich, jako żyzne, głębokie, często o piaszczystym by nie powiedzieć mulistym dnie, oferują skromniejszą i bardziej stonowaną bazę pokarmową.

Aby temat jeszcze bardziej zagmatwać, swego czasu poczęstowałem Kazika moimi kiełżami i nimfami, które tak doskonale radziły sobie z kaprysami tutejszych lipieni, natomiast na jego wodach szału nie było. Bardziej gustowały w nich pstrągi niż lipienie. Jak widać nie ma prostych rozwiązań, uniwersalnych much i ponadczasowych i terytorialnych kilerów. To też ma swój urok bo pozostaje nutka odkrywcy i pole do nieustających poszukiwań i wymiany doświadczeń. Najważniejszym jednak jest mieć Kolegę takiego jak Kazik, który nie tylko uraczy pięknym prezentem, ale swoja wiedzą i doświadczeniem zawsze i chętnie dzieli się ze mną a w rezultacie z Wami.