Poniższy tekst to relacja mojego młodszego Kolegi, który stawia pierwsze kroki w wędkarstwie muchowym. Co ciekawe i warte podkreślenia Kolega zaczynał przygodę z muchowaniem od kręcenia much, bez gorączki zakupu sprzętu i wyrywania się nad wodę bez choćby podstawowej wiedzy. Na zdjęciu imitacja pijawki autorstwa Mikołaja. To również efekt poszukiwania alternatywnych materiałów, co w tym przypadku zaowocowało świetną i jak się okazuje łowną jeżynką tułowia. Jednak nie uprzedzając faktów dodam, że to syntetyk z poza sieci sklepów z materiałami muchowymi. By oddać atmosferę oraz emocje towarzyszące jego wyprawie cytuję autora w całości, choć to rodzaj listu pisanego do mnie (publikacja za zgodą). Mikołaj ogromnie zazdroszczę Ci tych dziewiczych przeżyć, bo te na zawsze zapadają w pamięci. Oddaję Tobie głos wierząc, że Twój entuzjazm zainspiruje kolejnych miłośników łososiowatych ...

(od redakcji: serdecznie dziękuję, super wzór, zdjęcie pijawki powyżej)
Po kawie i posiłku postanowiłem ruszyć tym razem w górę rzeki i popróbować łowić na mokrą muchę. Na kołowrotku miałem nawiniętą linkę wf 6 a wiatr był nieco słabszy niż podczas ostatniej wyprawy więc postanowiłem iść w górę i rzucać w górę rzeki. Jeśli chodzi o mokre muchy to przy tym zestawie rzuca mi się bardzo dobrze ale streamery a zwłaszcza muddlery wciąż nie lecą zbyt dobrze. Nie wiem co mógłbym jeszcze zmienić żeby to poprawić.
Wracam jednak do samego łowienia. Jak pisałem mokrą muchą rzucało mi się dobrze i udało mi się nawet skusić jednego pstrążka na Red Taga. Oprócz tego na dosyć krótkim odcinku miałem jeszcze 3 wyjścia do muchy jednak pstrągi podnosiły się po czym opadały zdegustowane na dno przyprawiając mnie o palpitacje serca :) Nie wiem czym to było spowodowane. Może mucha była zbyt duża? póki co zaopatrzyłem się tylko w haki nr 8.