Fly- fiction

Tradycja ... dobra rzecz. Wędkarstwo muchowe ma swoje podwaliny i fundamenty głęboko osadzone w wielowiekowej historii. Zachęca nas do licznych pozytywnych zachowań, postaw i działań, choćby jak sztuka czytania książek, tak dziś zapomniana w dobie internetu. Każdy z nas może w niej odnaleźć drogę dla siebie, którą podążać będzie brzegami rzek. Jedni pozostaną wierni sztuce mokrej lub suchej muchy. Inni pogonią za nowoczesnym sposobem połowu łososiowatych, skupiając uwagę na krótkiej nimfie. Jednak jednym i drugim czasem to zaszufladkowanie i na siłę trzymanie się wybranej metody nie wyjdzie na dobre. Nie można dać się zwariować swoistej presji środowiska wędkarzy muchowych, którzy chętnie przypinają łatkę kolegom, którzy radykalnie manifestują przynależność do wspomnianych grup i bezkrytycznie trzymają się, przynajmniej publicznie wybranej drogi.

Nie odbieram rzecz jasna nikomu przyjemności obcowania z rzeką, za wszelką cenę z delikatną wędką muchową do suchej lub długą tyczką wymyśloną do metody żyłkowej. Jednak bywają wody gdzie tradycyjny sposób połowu nie przyniesie efektów, również inne gdzie krótka nimfa zawiedzie z kretesem. Nie ma rozwiązań uniwersalnych a klasycy może niech się nie zarzekają, że nigdy krótką nimfą łowić nie będą. Chyba łatwiej z tymi co od nimfy zaczynali, bo przynajmniej zmiana metody nie kończy się publicznym odsądzeniem od czci i wiary. Tyle uczonego wstępu, pogadajmy o naszych rzekach, rybach i muchach ... Pomorskie rzeki - różne, jak Wda i Reda. Może niech przykład tych rzek posłuży jako ilustracja początkowego wywodu. 



Wda ... rzeka szeroko rozlana o równym dnie, gdzie przy normalnym stanie wody pozwala brodzić na nieomal całej długości i szerokości w jesiennym i letnim sezonie połowu lipieni. To kraina tego gatunku, również świat suchej muchy. Dostępność koryta kusi amatorów krótkiej nimfy, jednak po niedługim czasie przekonują się jak nieskuteczna jest tam obrana metoda. Dno pokrywają kobierce zanurzonej roślinności, czyniąc jedynie powierzchnię wody dostępną podaniu muchy. Nieliczne rynienki a raczej wąskie przerwy, ni to korytarze pośród warkoczy wodnej zieleniny, nie dają pola na skuteczny przelot krótkiej. 

Są oczywiście odcinki pod krótką ale panujący tam zwykle tłok i chodzenie sobie po głowie wędkarzy, dla wielu jest sygnałem by szybko opuścić takie miejsca. W nagrodę otwiera się dla nich bezkresna kraina zbiórek, oczek i cmoknięć okazałych lipieni, które przechytrzyć można cierpliwie odbieraną suchą muszką, mokrą lub delikatna nimfą. To świat przestrzeni, wolności i samotności na rzeką pośród malowniczych lasów, gdzie pośpiech w prezentacji krótkiej nimfy nie tylko kłóci się z otoczeniem i klimatem łowiska ale pozbawi was wędkarskiego sukcesu.



Reda ... to inny świat. Rzeka typowa pod krótką nimfę, gdzie grubszy lipień rzadko podniesie dupsko do suchej muszki. Wąskie koryto rzeki, pozbawione zanurzonej roślinności, usiane licznymi dołkami i głębokimi rynnami, które stanowią doskonałą ostoję kardynałów. Tam napływające z nurtem niewielkie już dziś ilości pokarmu w postaci kiełży i domkowych chruścików zmuszają miejscowe ryby do strategii oczekiwania co przyniesie im rzeka, w myśl zasady bilansu zysków i strat energetycznych. Czasy obfitości a wręcz klęski wylatujących chruścików oraz proporcjonalnej do nich ilości ryb minęły chyba bezpowrotnie. Zurbanizowane otoczenie, zaśmiecone brzegi, nie tylko zniechęcają do romantycznych przeżyć i zachwytów nad chwilami spędzonymi nad rzeką z wędką do suchej muszki. Czynią też tą metodę nieskuteczną a raczej zdecydowanie mniej skuteczną wobec niewielkiej już populacji lipieni. Zmuszają niejako do sięgania po krótką nimfę w nadziei na jakikolwiek kontakt z rybą i wędkarki sukces.




Mamy dwa obrazy rzek, mamy dwa wizerunki wędkarzy, których charakter wyznacza obrana metoda. Tych dobrych i złych, złych i dobrych, klasyków i nimfiarzy. Jednak często oba środowiska określa dziś tak obecne słowo w naszym wędkarstwie muchowym - hipokryzja. Postawa bezkrytycznego manifestowania przynależności do wybranej kasty. Z połowem na krótką nimfę jest jak ze spaniem z psem w łóżku. Połowa to robi a druga połowa się do tego nie przyznaje. Kocham klasykę, jednak są chwile gdzie wobec współczesnego potencjału rzek i warunków wędkowania jest bezsilna. Nie dajmy się zatem zwariować i stosujmy adekwatną metodę dla konkretnej rzeki, zamiast leżeć krzyżem pod ołtarzem zabobonów. Pozostaje jedynie żal, że wiele łowisk straciło charakter krainy suchej muszki ...