Nie ma skutków bez przyczyny

Felieton Kazimierza Żertki


Czymże jest wędkarstwo muchowe, dla Ciebie, dla mnie, dla tych którzy tą formą wędkarstwa realizują własne spełnienie. Przecież o stosunku do wędkarstwa, spędzania wolnego czasu każdy musi zdecydować sam. Dlaczego tak rozpoczynam? Łowię metodą muchową od lat 80-tych ubiegłego wieku. Byłem krótko zawodnikiem, przeżyłem etap gdy ponosiły mnie dodatkowe emocje, przeżywane podczas zawodów, współzawodnictwa. Już dawno powiedziałem sobie: nie napinaj się, niczego już sobie nie musisz udowadniać.

Trwa dyskusja nad ogólnie pojętym wędkarstwem muchowym. Trwa... od zawsze. Podsumowałbym ją cytując Pawła Bugajskiego z historycznego artykułu "Nasze muszkarstwo tradycja czy skuteczność" ( publikacja WW 1'89) "... szlachetności łowionych ryb nie zawsze odpowiada szlachetność i kultura ich łowców". 

Osobiście mogę powiedzieć i potwierdzić wprost o rozpanoszonym wśród muszkarzy kłusownictwie, oszustwach na zawodach oraz o pustoszeniu rzeki legalnymi kompletami pstrągów i lipieni. Nie ma się co obrażać; byłem strażnikiem, wielu wyszkoliłem, wiem co piszę.

Obiektywnie trzeba napisać i uderzyć się w piersi, że to głównie my muszkarze odpowiadamy za spadek populacji pstrąga a zwłaszcza lipienia. Jestem przekonany, że zaraz odezwą się koledzy wiedzący wszystko o wszystkich rzekach w Polsce, znawcy nie mający nigdy najmniejszych nawet wątpliwości ... lektura portali wędkarskich i czasopism uspokaja mnie. Specjalistów nie zabraknie.

Niektórzy pamiętają jaką burze i jakie autorytety polskiego muszkarstwa zaangażowane były w batalię o tzw: "ciężką nimfę" z połowy lat 90-tych i okazało się, że była i jest bardzo skuteczną, szczególnie w połowie dużych lipieni. Potem metoda żyłkowa.... aż strach pomyśleć co będzie

Popatrzcie. Dla przykładu; wyczyn wędkarski. Jak wszystko w Polsce też ewoluował. Od socjalistycznego współzawodnictwa po ściganie drobiazgu dla paru punktów w rankingu. Dziś nie liczą się ryby tylko punkty a wszystko to opanowane i przesiąknięte przez przemysł, dla którego nie jest jak twierdzą producenci poligonem doświadczalnym, lecz polem zwykłej handlowej rywalizacji.

Co dalej? 

Mamy OS San, OS Dunajec, OS Łupawa... i pustkę. Jesteśmy krajem ubogim w wodę, a jej zasoby się kurczą, czy to poprzez zmiany klimatu czy coraz większe ograniczenia. Z pewnością głupie melioracje, rabunkowa gospodarka prowadzona w nurcie i nad brzegami rzek oraz bezkarne kłusownictwo są znaczącymi czynnikami zmniejszającymi rybność rzek. Nie zmienia to faktu i nie rozgrzesza naszego środowiska, iż pod rozwagę musimy brać aktualną sytuację z jej wszystkimi zagrożeniami, także tymi na które nasz wpływ jest iluzoryczny. Nie sposób więc uniknąć samoograniczeń. Przez portale przetacza się "pokolenie" NO KILL... cieszy to, daje nadzieję. Wierzę w szczerość wypowiedzi ... chociaż czasem praktyka strażnika temu przeczy a to już TRAGEDIA.

Popatrzmy na siebie.  Który z nas doświadczonych muszkarzy pokazał młodym jak łowić na March Brown, co to jest Hofland's Fency, gdzie zastosować Cochman'a i dlaczego Greenwell's Glory jest skuteczna w sierpniu? Który? Dziś w dobie szybkości światłowodu, coraz więcej ludzi zapięło się w kieracie, jadąc na ryby nie potrafią już wyluzować, oni MUSZĄ ... Nie potrafią wyłączyć telefonów, są dalej na dwóch etatach dzieląc uwagę pomiędzy pracę i hobby.

Dlatego szukają recepty na co, gdzie, na jaką muchę, w jakiej płani. ONI MUSZĄ ... i mamy takich co mimo wszystko potrafią, tacy co nie mają pojęcia o co chodzi i takich (naprawdę sporo) co nie mają pojęcia jednocześnie myśląc, że potrafią.

Dlatego apeluję, kolejny raz o uwalnianie reliktów istoty naszego hobby a jednocześnie cytując kolejny raz Pawła Bugajskiego - proszę by "...opisując metody połowu muchowego, przedstawiajmy także ich ciemne strony, uczulajmy młodych muszkarzy na problemy ekologiczne i etyczne a adwersarzy, myślących o muszkarstwie inaczej, nie określajmy mianem oszołomów.

Kazimierz Żertka