Na klenie w bokserskich rękawicach



Poprzedni opis wędkowania pstrąga na suchą muchę, potraktowałem nieco żartobliwie wznosząc się na wyżyny moich umiejętności poetyckich. No cóż drań na to zasłużył, zmuszając mnie do przepuszczenie przed jego nosem całej zawartości muchowego pudełka. Ryba nie była okazem ale zbierała przednie w miejscu bardziej dostępnym niż czynią to zwykle pstrągi Raduni. Miałem okazję długo obserwować jego dziesiątki zbiórek na przestrzeni metra kwadratowego. Rozległa łąka za plecami pozwalała sporo odsunąć się od lustra rzeki, czyniąc mnie niewidzialny. Tak więc w pozycji klęcząc spędziłem dobre 40 minut aż do skutku znajdując muchę, która była w stanie zastąpić brak imitacji maleńkich chruścików rojących się tego dnia nad rzeką. W tym miejscu wypada przywołać słynne powiedzenie  Jerzego Kuleja - nie ma pięściarzy odpornych na ciosy, są tylko źle trafieni.

Ten nieco przydługi wstęp jest przyczynkiem do kolejnych przemyśleń, tym razem rzecz dotyczy kleni. Łowienie ryb tego gatunku na rzece Raduni jest karkołomnym zajęciem, szczególnie na muchę a już połów w sobotnie południe przejawem pełnej desperacji a może brakiem rozsądku. Przy cudownie klarownej wodzie i setkach kajaków od biedy można liczyć na kontakt z kleniowym maluchem. 

W specyficznych warunkach, przy dużej ostrożności można pokusić się jak w opisywanym przypadku pstrąga, na prezentację kleniowi szeregu much na upatrzonego. Różnica jest pewnie taka, że kropek zbirze dokładnie to co nad rzeką wylatuje a kleń niekoniecznie. Wczorajsze obserwacje mniejszych kleni, które mniej ostrożne i bardziej zapalczywe próbowały zebrać podawane muchy lub z ciekawością odprowadzały je chwilę ... uczą, że niewiele ma to wspólnego z gatunkami owadów, które mamy okazję obserwować na rzeką. To oczywiście duże uogólnienie ale przyglądając się chrząszczom zasiadającym na nabrzeżnej roślinności można dojść do takiego wniosku. Może gatunki te rzadko trafiają na tafę wody i od biedy stanowią uzupełnienie kleniowej diety, która wydaje się bardziej bogata niż w przypadku pstrąga. Zatem skuteczne są muchy, których żywego odpowiednika trudno wypatrzyć na brzegu rzeki.

Wszystko to czyni połów kleni wielką loterią, której główna wygrana póki co nie staje się moim udziałem. Mam wrażenie, że warto zaufać kleniowym klasykom bardziej niż przyglądaniu się owadom okolicy rzeki i usilnym szukaniu w muchowym pudełku ich imitacji jak w przypadku pstrąga.  Cały ten wywód to głos amatora a być może łowcy kleni uśmiechają się teraz pod nosem. Oba scenariusze ostatecznie przyniosą korzyć, bo albo ktoś wyprowadzi mnie z błędu albo mam rację i nie będę się oglądał na owady, które akurat dojrzałem nad rzeką.  Przyjrzyjmy się zatem co po krzakach siedzi nad brzegami Raduni. 

Donacia simplex – Rzęsielnica, przedstawiciel owadów z rzędu Chrząszcze Coleoptera. 

Występuje nad różnymi zbiornikami słodkowodnymi, czyli głównie jeziorami, rzekami oraz stawami. Ulubione stanowiska zwykle porośnięte są trzcinowiskami, ale również tatarakiem, turzycami i pałkami wodnymi. Posiadają chemiczny mechanizm obronny, czyniąc je trującymi dla mniejszych organizmów i być może z tego powodu nie interesują kleni. Dokładny opis gatunku



O tej porze korku trudno spotkać pojedyncze owady, bo kopulują na potęgę tworząc nawet mini "sex - grupy".



Donacia simplex – Rzęsielnica

Poniżej ... Phyllopertha horticola – ogrodnica niszczylistka, przedstawiciel owadów z rzędu Chrząszcze Coleoptera


Pisząc o otoczeniu rzeki to pospolity chrząszcz występujący na skrajach lasów. Osiąga długość 10-12 mm. Dorosłe osobniki żerują przede wszystkim na liściach i kwiatach roślin łąkowych. Larwy dorastają do 2 cm długości rozwijają się w glebie około dwóch lat żywiąc się korzeniami traw i innych roślin. Z końcem maja masowo wylęgają się postacie dorosłe. Rozwój owada trwa jeden rok. Samice jaja składają w ziemi na głębokość 10-15 cm po 15-25 jaj. Po okresie 3 tygodni wylęgają się pędraki żerujące aż do października a następnie zimują w ziemi na głębokości 40 cm. Po okresie zimowania i żerowania przeobrażają się w poczwarkę a następnie w osobnika już dorosłego.


Phyllopertha horticola – ogrodnica niszczylistka



Pośród kleniowych much dobieranych według klasycznego klucza na pierwszy plan wysuwa się Moodah Poodah. Poniżej wykonanie Mikołaja, muchy na którą skutecznie łowi również pstrągi. Duży kleń też miał z nią przyjemność, jednak skończyło się sponiewieranym zestawem i wolnością ryby przed uwiecznieniem efektu muchowych poszukiwań. Poniżej filmowy step by step.




Muszka niezwykle ciekawa choć wymagająca nieco odmiennych materiałów. Potrzebna jest pianka o grubości 2 mm, którą możemy oczywiście zakupić w internetowym sklepie wędkarskim. Jednak znów z pomocą spieszy Mikołaj, podpowiadając że piankę można dostać bardzo tanio w Empiku. 3 arkusze A 4 za 6 zł, różne kolory. Poniżej przegląd wzorów z tego źródła, którymi poczęstował mnie Mikołaj  - ogromnie dziękuję. Od siebie dorzucę jeszcze, że materiał na odnóża w postaci Sili Legs, zastąpić można gumką od majtek.

Teraz tak ... we wzorze wykonanym przez Mikołaja brakuje jednego istotnego elementu, czyli tej szczypty jaskrawego antronu na szczycie główki. Praktyka uczy, że jest to ważny element. Inaczej ciemna mucha z czarnej pianki niewidoczna jest dla wędkarza na wodzie. Zapewne wspomniany element łowności nie poprawi ale obserwację muchy z pewnością.



Na koniec wypada dorzucić jeszcze klika kleniowych wzorów jako efekt poszukiwań Kolegów. Nie wiele to zmieni w mojej sytuacji, bo im dłużej myślę o kleniu na muchę, tym bardziej staję się głupi.