Pod kapeluszem



Letnia Radunia niezbyt przyjaznym łowiskiem jest dla muszkarzy. 
Zwykle w dni wolne, gdy rzeką płyną wielkie kajaków armady.
Zdjęć nie zamieszczam, bo wszyscy znają a reszta widzieć nie pragnie. 
Zielsko zalega, zatem nimfowi na brzegach stoją bezradnie.

Wyznawcy suchej czapki zdejmują i drapią się w skronie uważnie.
Co pływa w wodzie, co pstrągi jedzą, gdzie mucha je łatwiej dopadnie. 
To chruścik maleńki, którego portrecik dziś gratis wszystkim dodaję.
Bo wstydu nie ma, gdy siedzi w krzakach i coś mu z dupki wystaje.

Chodzenie za pstrągiem to marne zajęcie, gdy ryba pod krzakiem marudzi.
Pod brzegiem przeciwnym, gdzie mucha nie sięga a nurt ją tylko zasmuży.
Gałąź ogromna nad wodą zwisając, kryjówkę ryby otula.
I jakbyś podawał, jakbyś się sprężał sztuka ta ci się nie uda.

Próżno nad rzeką brzegi przemierzać, lepiej na łące zasiąść wygodnie.
Plecy zbolałe, nogi schodzone do cienia schować porządnie.
Siedzę na trawie, patrzę na wodę, opodal kółka i zbiórki liczne.
Mój ty kochasiu! - do pstrąga mówię, patrząc na niego cynicznie.

Po muszkę sięgam, najlepszy smaczek zaraz na wędce umieszczę.
Pstrąg pływa wokół, głupiś ty, myślę, zaraz się z tobą popieszczę.
Muszka bezradnie wodę przemierza, rybka zasysa opodal.
Pogardził moją, wybrał tę żywą, chlupną i znowu się schował.

Sięgam po drugą, ta na pewniaka rybę niejedną skusiła. 
Pod nos mu podam, nic tylko pląsa i obrażony odpływa.
Sięgam po trzecią, po szóstą chwytam i gdy już brakło pomysłów
Gdzieś w kapeluszu siedzi zgnieciona, muszka ze starych zamysłów.

Mole ją gryzły, piórko odstaje, ledwie to zipie na wodzie.
Przecież nie stracę, wiąże i puszczam, nie mając wiele w odwodzie.
Gdy tylko rzeki lekko  dotknęła, woda zmarszczyła się nagle.
W miejscu gdzie była, pstrąg degustator na wędce dyndał bezradnie.

Morał się przyda, bo saga długa o jednej rybie rozprawa.
Cóż można począć by muszka mała, pstrąga dużego złapała.
Pod kapeluszem masz wielką głowę, oczy natura też dała.
Patrz wokół siebie, bo czasem mrówka dla ryby nie jest zbyt mała.