Godzinka po pracy


Jadąc z pracy do domu, po drodze mam rzekę i las. O tej porze roku trudno zdecydować gdzie skręcić, szczególnie że w bagażniku dyżurne wędki i koszyk na grzyby. Nad rzeką ostatnie dni trociowych połowów i początek sezonu lipienionewgo. W okolicznych lasach wsyp grzybów i oba miejsca równie kuszą. Mam to szczęście wstawać do pracy o 4.00 rano i już o 13.00 podążać ku łowisku lub zalesionym wzgórzom okolic Wejherowa. Wszystko to zanim dotrę do domu i w zasięgu zaledwie 20 - stu minut.

Wczorajszy dzień, mimo pokusy zajrzenia nad wodę był grzybowy a widoczna zawartość koszyka to efekt zaledwie godzinnego spaceru po lesie. Mimo ogromnej konkurencji grzybiarzy w niewielkiej odległości od miasta, jak widać leśnego runa wystarcza dla wszystkich. Nawet w tygodniu, również po południu niezliczone samochody zapychają każda dziurę na leśnych parkingach i drogach wjazdowych do lasu. W weekend to już widok przypominający supermarketowy parking.

To, że ostatnie dni to ogólnokrajowy wysyp grzybów nie jest nadzwyczajną wiadomością, bo praktycznie wszystkie media donoszą o tym w licznych newsach. Ważniejsze, że pomorskie lasy oferują teraz wiele gatunków, a nie ma nic bardziej aromatycznego w suszeniu i potrawach jak mieszanka rodzajów grzybków. Zebrać można oczywiście dorodne borowiki ale pojawiły się kozaki, koźlarze i brzozaki, choć nazwy te zamiennie opisują tego samego grzyba w różnych rejonach kraju. Niezależnie do koszyka trafiają czerwone, brązowe i siwe a obok nich wszelkiego rodzaju podgrzybki.

No cóż przed nami cały październik i jeśli będzie łaskawy listopad, co oznacza nieustające dylematy i rozterki ... grzyby, czy ryby?