Kolejna godzinka po pracy


Jak widać spinning zastąpił dziś grzybowy koszyk. Tak wyglądała moja dzisiejsza godzinka w drodze z pracy do domu, gdy zbłądziłem nad Redę. Rzecz jasna szukałem spotkania z trocią, jednak woda w rzece mocno opadła i do tego sporo słońca rozświetlało rzekę, czyli warunki wędkowania sporo się pogorszyły. Nie była to godzina kilku kilowej ryby, ale na pocieszenie dobry i tęczak. Ryba to raczej hodowlany uciekinier i jako klasyczny 40 - stak, niekoniecznie był wart uwagi obiektywu, jednak był wyjątkowo pięknie ubarwiony i tak się uwiecznił. Ważne, że odrobina wędkarskich emocji urozmaiciła zwykły, roboczy dzień jako przerywnik między końcem pracy a domowymi obowiązkami po południu. 

Tak to już jest, że nie zawsze fotografia okazałej ryby ma być wspomnieniem wędkarskiej wyprawy. Czasem barwy jak w tym przypadku, czasem okoliczności połowu lub towarzyszące nam zdarzenia, osoby lub miejsca skłaniają nas do tych kilkunastu sekund z życia nawet mniejszej ryby dla uwiecznienia chwili. Z rybą, którą zabieramy z łowiska nie ma kłopotu, nieco trudniej z tą, którą uwalniamy. Jednak przy odrobinie wyobraźni i ostrożności, fotografując w wodzie lub delikatnie przytrzymując mokrymi rękami nie stanie jej się krzywda.

Bardzo przydałby się deszcz, zarówno rzece jak i okolicznym lasom. Mamy chyba małą przerwę w ciągu tarłowym troci, bo dziś dość długo obserwując jaz nie widziałem ani jednej ryby, która choćby się spławiała lub wynurzała z pienistej kipieli, nie mówiąc już o pójściu w górę. Nie spotkałem też wielu wędkarzy, choć jeden był podobno świadkiem połowu troci. Niestety też widywano ryby chore (UDN), jak w poprzednich sezonach. Jutro też jest dzień, więc  ...  ryby czy grzyby?.