Opaska ... tylko czy na oczach?

Poprzednia publikacja, w której krytykowałem decyzję o całkowitym zakazie zabijania łososi w Słupi, niech będzie punktem wyjścia do kolejnych przemyśleń. Oto wprowadzono zakaz niczemu nie służący, poza ograniczeniem praw lub jak kto woli przywilejów wędkarzy. Niestety przyszło mi stwierdzić, że lansowana od kilku lat moda na wypuszczanie ryb łososiowatych, bez względu jakie przesłanki leżą u podstaw takich decyzji, co niektórym również tym uczonym odbiera rozum i możliwość trzeźwego myślenia. Pomijam fakt rodzącej się "elity" przewodników duchowych zakrzykujących amatorów rybki z rzeki wszelkimi możliwymi epitetami i szukających takich motywacji i racjonalizacji jak w przypadku wspomnianej decyzji na Słupi.

Umówmy się co do jednego ... wędkarstwo to również możliwość zabrania ryby z rzeki. Jednak dziś wiemy jedno - wędkarzy jest dużo a ryb mało, do tego potencjał rzek ograniczony. Co zatem zrobić, by z jednej strony ograniczyć ilość ryb zabieranych z rzeki a jednocześnie zapewnić tym Kolegom, którzy w zabranej rybie upatrują sensu wędkarstwa? Sprawa wydaje się banalnie prosta ...

Oczywiście możemy nadal wędkować i zabierać pstrągi, lipienie, trocie i łososie z rzeki za 80 groszy dziennie, bo tyle kosztuje nas taka praktyka. Możemy zachować obecny stan i w nieskończoność ścierać poglądy na temat czy powolna edukacja w kierunku no - kill oraz mozolnie wprowadzane decyzje przez Zarządy Okręgów celem ograniczenia limitów dziennych są drogą skuteczną do rybnych łowisk.

Możemy też, co proponuję wykonać ruch radykalny. Wiemy, że za 80 groszy dziennie od każdego wędkarza w postaci składek, nie ochronimy rzek i nie sprawimy by ryb przybyło. Podniesienie składki rocznej lub wprowadzenie kosztownych licencji na wody krainy pstrąga i lipienia, to też ograniczenie dla mniej zamożnych, którzy pragną oddać się wędkowaniu, choć w tym miejscu jest pole na dodatkowe opłaty, ale o tym za chwilę. Płaćmy zatem poza relatywnie niską, czyli prawie jak dotąd "składką", wysoką opłatę jednostkową za każdą zabraną z rzeki rybę łososiowatą i lipienia.  

Co stoi na przeszkodzie, by wszelkie absurdalnie wysokie limity dzienne połowu wspomnianych gatunków za psie pieniądze, zastąpić opaską zakładaną na rybę w chwili pozbawienia jej życia natychmiast nad wodą. Taką opaskę dla każdego gatunku, np. wyróżnioną kolorem i opisem, zakupimy w Kole lub miejscowym sklepie wędkarskim. Warunek jest jeden ...  ryba pozyskiwana na takich zasadach musi kosztować np. trzykrotnie drożej niż jej substytut hodowlany oferowany w handlu. Mało tego, kara za ujawnienie ryby podczas kontroli bez opaski kosztować będzie dziesięciokrotność wspomnianej podstawy. Opaska musi oczywiście spełniać warunki techniczne jednorazowego użytku, ale to szczegół który opracowali już myśliwi.

By posunąć się dalej ... możemy dorzucić po sto złotych do opłaty za wędkowanie na wodach krainy pstrąga i lipienia a wygenerowane w ten sposób kwoty określone jako np. opłata ochronna + wszelkie dochody ze sprzedaży opasek i wspomnianych kar muszą być bezwarunkowo w całości przeznaczone na działalność Społecznej Straży Rybackiej, przynależnej do Kół opiekunów łowisk lub odcinków rzek. Te dofinansowane, nawet łącząc swoje siły w ramach wód Okręgu, może wreszcie będą skuteczną siłą do walki z wędkarskim i niewędkarskim kłusownictwem.