Nowy folder ... Reda 2016


Czy jest coś bardziej magicznego niż oczekiwanie nad brzegiem rzeki na wschód słońca w pierwszym dniu sezonu połowu troci. Gdy nieprzenikniona woda zdaje się kryć tajemnicę wielkich srebrniaków a pytanie brzmi ... nie czy? - a kiedy?.

Tradycyjnie jak co roku, pierwszego stycznia otwieram nie tylko sezon wędkarski ale też nowy folder w moim komputerze. Nadaję mu kolejne oznaczenie zgodne z numeracją roku, dziś następny ... Reda 2016. To miejsce gromadzenia fotograficznych relacji z wędkarskich wypraw, których celem w zdecydowanej większości jest "moja" rzeka. Ile już takich było, może dziesiątki a przecież to lata spędzone nad brzegami pomorskiej rzeki. Jeśli pamięć wędkarza bywa zawodna, to zgromadzone zdjęcia jak w kalejdoskopie przypominają o wydarzeniach, ludziach i rybach. Jak zmieniała się rzeka, wędkarskie praktyki a w tym przypadku pierwsze dni sezonu połowu pstrągów i troci.

Kiedyś, zapewne pokuszę się o podsumowanie tych dni, bo to pouczająca lekcja nie tylko o przemijaniu ale o przyrodniczych zmianach. To czego mogą doświadczać pokolenia, dziś doświadczamy my zaledwie na przestrzeni kilku sezonów. Recz ujmując w jednym zdaniu, mamy kolejne otwarcie wędkarskiego sezonu pod znakiem pstrąga tęczowego. 


To dzisiejsza zdobycz, klasyczny 40 - stak i w innych okolicznościach można by przejść nad faktem jego połowu do porządku dziennego. Teraz się nie da, bo taka ryba cieszy wobec klęski nieurodzaju i porażki wielu wędkarzy, którzy obok mnie stawili się tłumnie nad brzegami Redy. Moje dzisiejsze sąsiedztwo nad rzeką to snujący się bez przekonania koledzy, którym z każdą godziną mijał zapał i chęci do dalszych połowów. Magiczne, pierwsze godziny nad "dziewiczą" wodą, przynajmniej w domyśle wypoczętą okresem ochronnym, amatorom wędkarskich emocji przyniosły jedynie rozczarowanie. 

Krótko mówiąc największą zgłoszona rybą był tęczak 63 cm, kilku wędkarzom dane było złowić mniejsze ryby tego gatunku a jedynie z odcinka do "Beki" nadszedł meldunek o jakimś srebrniaku 50 cm. Dane te oczywiście są niepełne i może "padło" więcej ryb ale własne obserwacje skłaniają już do pierwszego podsumowania - marny sezon nam się zapowiada. Pozostaje jak zwykle nadzieja w interpretacji pogody, która zdaniem wielu w postaci dokuczliwego mrozu zniechęcała ryby do aktywności. 


Nie podzielam tego optymizmu nauczony doświadczeniem ostatnich lat, bo niezależnie od wszystkiego jakim było otwarcie, takim były zimowe miesiące. Wielu trociowych "wyjadaczy" zdaje się szybko to zrozumiało, odpuszczając pogoń za srebrniakiem w postaci zmiany woblerów na mniejsze i bardziej apetyczne dla pstrągów, mimo grubej, kuszącej trociowej wody. Niezależnie od jesiennych inwestycji i niezliczonych odwiedzin w sklepach wędkarskich, dziś królowały woblery małe, ok. 5 cm. Chętnie na zestawach kolegów gościły wszelkiej maści patyczaki, mniejsze Górale, Kenarty i podobne konstrukcje, w jaskrawych i zdecydowanych barwach. Ja też zawierzyłem widocznym na zdjęciach modelom a trociowe klasyki w rozmiarach 6 - 9 cm, zdawały się w zastanej wodzie poruszać  nienaturalnie.



No cóż ... pewnie od kilku już sezonów powtarzam to zdanie, że może kolejne dni przyniosą spotkania z trociami. Jednak przeglądając fotograficzne foldery zapisu wydarzeń poprzednich sezonów, obok wędkarskiej pasji, wytrwałości i nadziei, pozostaje trzeźwy osąd rzeczywistości ... na Redzie nie połowimy troci.