Poranna kawa z Kawoszem


Ciemno jeszcze, do świtu i wyjścia nad wodę kilka godzin. Popijam kawę spoglądając na pudełka z woblerami. Jakoś tam skromnie, standard utrwalony od kilku lat. Choć wszystkie poukładane w przegródkach to zaufane wzory i modele, to jak każdy wędkarz czuje niedosyt. Może pośród nich nie ma tego, który dziś da okazje spotkania z trocią lub pięknym tęczakiem. Sami wiecie jak to działa, można przez trociowy dołek przepuścić wszystko a kolejny wędkarz, który zapuści swój wobler w to miejsce ku naszemu zdziwieniu oznajmia - siedzi.

Obecna oferta woblerów to nieprzebrana ilość wzorów i kolorów. Zarówno tych ze standardowej oferty znanych firm, ale przede wszystkim to czas świetności domowej produkcji. Co rok przybywa niewielkich manufaktur oraz warsztatów, w których zaciszu powstają kapitalne przynęty. Część z nich jest znana w całym kraju, część to lokalne trociowe "killery", zależnie od sposobu dystrybucji. Zwykle o możliwości ich nabycia decyduje lokalny rynek lub wielkość produkcji. Zatem po te polecane lub upatrzone warto zabiegać już w miesiącach jesiennych, poprzedzających sezon zimowych połowów łososiowatych.

Nie wiem czy też tak macie, ale ja uwielbiam łowić na przynęty którym wierzę. Wszelkie wynalazki, które nabyłem w odruchu sklepowych emocji zwykle po chwili lądują w pudełku a na agrafkę wraca sponiewierany licznymi przygodami stary wobler. W takich chwilach doceniam komfort skupienia się na jego pracy, sposobie prowadzenia, czy miejscu podania przynęty. Nadchodzi jednak czas gdy wypada zawierzyć innym modelom, kształtom oraz kolorom i wtedy stajemy przed dylematem.


Zaufanie ... to słowo zdaje się być kluczem uzupełnienia stanu naszych przynęt. Kierując się takim przesłaniem trafiłem na propozycję woblerów Sambor. To co piszę nie jest reklamą, nie ma podtekstu lansowania jakiegokolwiek producenta lub produktu ale szczerą chęcią podzielenia się z Wami moimi spostrzeżeniami w odruchu entuzjazmu, który towarzyszy chęci posiadania tych przynęt. Nie łowiłem jeszcze  tymi woblerami, nie potrafię opisać ich pracy lub skuteczności, ale wielkość, kształt i przede wszystkim ubarwienia jakoś przypadły mi do gustu wobec wyzwania jakie stawia moja rzeka i " moje" ryby.


Wobler Sambor - Kawosz

Poniżej znajdziecie jeszcze mały przegląd propozycji kolorystycznych, jednak za najciekawszą a może najbardziej oryginalną wypada mi uznać tytułowego  - Kawosza. Sam autor pisze o nim  tak: "Kawosz”- Wobler z przeznaczeniem na ryby łososiowate, długość 65 – 75 mm, masa 6-8 gram wersja przegubowa, tonąca, praca agresywna (wężowata), głęboko schodzące. Skuteczny do obławiania rynien i głębokich dołków". Mnie to przekonuje i stanowi budzącą zaufanie rekomendację, by wobler ten znalazł się w moim arsenale trociowych przynęt. Sam jestem ciekaw pierwszych doświadczeń z taką konstrukcją. Nigdy nie łowiłem łamańcami, ale jest w Redzie kilka dołków, które chętnie spenetruję Kawoszem.


Jak wspomniałem, niżej to wizerunki części propozycji woblerów trociowych. Wybrałem te, które widzę w mojej rzece. Również proponowana wielkość 6,5 cm to idealny gabaryt na pomorskie rzeki. Ważne jednak, że wszystkie wyszły z pod ręki wędkarza - praktyka, który wprowadzając nas w świat swoich przynęt pisze tak:

" ... Czas upływał jak woda w rzece, miniony okres przygody z rękodziełem poświęcałem na tworzeniu nowych wzorów i testowaniu ich w warunkach naturalnych. Wyciągane wnioski pomagały stworzyć coraz lepsze przynęty. Obecnie kiedy mam sprecyzowany kierunek działania tworzę woblery łamane oraz klasyki, wykonuję je z drewna lipowego. Są to Woblery dedykowane takim rybom jak troć, pstrąg, szczupak, kleń i jaź, okoń. W najbliższym czasie rozpocznę zaawansowane prace nad modelami dedykowanymi wyłącznie boleniom ... "  Przemysław Samborsk- o mnie