Rzeczka pełna uro(b)ku


Rzeka "Kacza", choć to zbyt wielkie słowo jak na ciurek o długości zaledwie 14 km. Płynie sobie przez lasy w okolicach Gdyni, by przemknąć nieomal niezauważalnie przez jej dzielnice i dotrzeć do morza. Miejscami jej szerokość nie przekracza pół metra a głębokość nurtu mierzona jest kilkunastoma centymetrami. Nie ma w w tym nic nadzwyczajnego, bo choć to urokliwa rzeczka, jednak takich na Pomorzu sporo. 


W czasach mojego dzieciństwa a dawno to było, Kacza stanowiła miejsce niezliczonych wypraw. Z grupką rówieśników, goniliśmy na rowerach na złamanie karku leśnymi duktami,  daleko, daleko poza zasięg wzroku, wiedzy i przyzwolenia rodziców. W jej wodach gołymi rękami łapaliśmy niewielkie pstrągi potokowe, przyglądając się ich pięknu. Tam rodziła się wiedza, pasja i przyszła fascynacja łososiowatymi. Jej dno zamieszkiwały minogi, dziwne stwory ukazujące się pod przewracanymi kamieniami. Rozbudzały wyobraźnię o dziwach przyrody, brzydkie i oślizłe w rękach dzieciaków pozwalały przełamać strach i niechęć do zwierząt, tak innych od puszystych kotków i szczeniaczków tulonych przez naszych rówieśników. Na wygrzanych łachach żwirku ledwie przykrytych taflą wartkiej wody, przemykały kozy, małe rybki, które na nasz widok umykały w głąb piaszczystego dna. 


Najpiękniej było, gdzie rzeczka wpływała w stary drzewostan świerkowy. Jej okolice pokrywały połacie zielonego mchu o soczystym kolorze. Szczególnie o poranku, gdy promienie słońca przebijały opary mgły smużąc światłem od koron drzew po złocistą taflę wody. To był obraz jak z filmów Disneya, taka nasza mała Ameryka pośród szarości lat sześćdziesiątych ubiegłego wieku. Czarno - białej telewizji dla wybrańców, oglądanej na jajowatych kineskopach osadzonych w niezgrabnych, drewnianych pudłach. Nad "Kaczą" przenosiliśmy się w inny świat, gdy pozostałe dziesięciolatki z zapałem kopały piłkę na ponurych podwórkach z dumą przyjmując imiona ówczesnych piłkarzy Legii Warszawa i Górnika Zabrze. 


Kacza rzeczka nie stanowi dziś atrakcji ani dla dorosłych, ani dla dzieci. Czasem leśny spacerowicz zawiesi oko na przepływającej wodzie, opłucze w niej zabłocone buty lub okoliczny działkowicz zaczerpnie nieco wody. Jednak rzeka zgodnie prawami natury sama przypomina o swoim istnieniu. Na podobieństwo górskich potoków, co jakiś czas ostrzega by miejska i rekreacyjna zabudowa trzymała się z dala od jej urokliwego nurtu. Nie inaczej było przed kilkoma dniami, gdy gwałtowne opady zamieniły wody Kaczej w rwącą, dużą rzekę zabierającą kilkumetrowym przyborem dobytek i zabudowę okolicznej ludności. 


Ten znak już od dawna powinien oznaczać - zakaz działalności człowieka !.

Rwała betonowe ostrogi mostów i traktów spacerowych. Wyrywała w skarpach brzegów tony żwiru, przewracała drzewa. Gdy wody podały ogrom zniszczeń był nie do wiary, wobec na co dzień spokojnego, leśnego ciurka. Do widoku podobnych zniszczeń już nas przyzwyczaiły niewielkie rzeczki południowej Polski. Jednak na wybrzeżu, nieopodal ujścia do Bałtyku taki strumyk ... ???. 

Jakoś utarło się sądzić, że polskie wybrzeże to pas nizinnych równin na podobieństwo rozległych plaż, łagodnie zmierzających ku morskim falom. Jednak wypada pamiętać, że Kaszuby a szczególnie okolice Trójmiasta to kompleks wysoko wzniesionych wzgórz, stanowiących pozostałość ostatniego Bałtyckiego zlodowacenia. Cofająca się lodowa czapa pozostawiła nam moreny lodowcowe, piękne jak klify Orłowa i groźne, bo płynące u ich podstawy nawet niewielkie rzeczki potrafią z ich stoków zebrać ogrom wody. Dziś wobec innej rzeki ... rzeki pieniędzy płynącej z Unii Europejskiej, po które tak ochoczo sięgają samorządy i uczeni budowniczy betonowych oków wszelkiego co płynie, niech ostatnie wydarzenia nad małą Kaczą będą kolejnym ostrzeżeniem. Woda leniwie dzieli się z nami swoimi skarbami.  ...  ale woda gwałtownie zabiera. 

W betonowym świecie pragniemy mieć za oknem widok lasu i szum rzeki. Nawet w mieście, wchodząc z zabudową nieomal do koryta rzeki. Wystarczy spojrzeć na deweloperskie poczynania w Redzie, Wejherowie czy Bolszewie. Skutki są już odczuwalne w najbardziej przykry sposób, gdy woda gwałtownie niszczy wszystko lub cierpliwie sączy nasze nowe, wspaniałe osiedla, zmieniając partery budynków w zapleśniałe i zagrzybione suteryny ...