Proof


Mimo, że dzisiejsze warunki wędkowania nie sprzyjały, po kolejnych nocnych opadach i mocno trąconej wodzie, to winien byłem Wam pewien eksperyment. Powrót nad rzekę z zestawem much i woblerów, by potwierdzić i uwiarygodnić opisane w poprzedniej publikacji doświadczenia. Początkiem było spotkanie wędkarza ze spinningiem, który na srebrno - szarego woblera złowił okazałego tęczaka  ... 60 cm. Choć wobler był innej firmy i nico odmiennego kształtu, to do złudzenia przypominał układem barw wspomnianego wczoraj Kenarta.  Gdy się spotkaliśmy, od połowu minęła już godzina ale nadal kolega emanował adrenaliną, szczególnie, że jak opowiadał ryba uderzyła zaledwie w drugim prowadzeniu woblera i kompletnie był zaskoczony atakiem tego grubasa spod nawisu krzaków, gdy dopiero rozgrzewał wędkarskie kości i zmysły. Przyszedłem, zobaczyłem, potwierdziłem, zatem czas na muchy. 


Jak opowiadałem Wam wczoraj o skuteczności pewnych kolorów w kuszeniu tęczaków letnią porą, do dzisiejszego zestawu zawiązałem brązkę i coś różowego. Na efekty nie trzeba było długo czekać, pomijając poszukiwania miejscówki o niewielkiej rynience w pobliżu brzegu, gdzie woda przepływała w nieco bardziej klarownej postaci. Pierwszy z pstrągów skusił się na to różowe coś, drugi na brązkę prowadzoną na skoczku.



Mając pakiecik dowodów rzeczowych, praktycznie mogłem zakończyć wędkowanie, ale podkusiło mnie niezależnie od doboru woblera prze Kolegę, samemu coś "ustrzelić" na spinning. Chwilę obławiałem wartki nurt prostego odcinka, gdy srebrzysty wobler o czerwonym brzuszku, nieco zboczył w kierunku równoległej rynienki o spowolnionym nurcie. Nagle stop, zaczep i wiem, że nie mam ryby ale kłopot. Już byłem zły, że nie zadowoliłem się dotychczasową zdobyczą w obliczu możliwości utraty woblera. 

Brnięcie w miejsce jego zaczepu było dość ryzykowne, bo po wielodniowych opadach stan rzeki był podniesiony. Zbliżyłem się do uwięzionej przynęty na ile się dało i na siłę wyrwałem nieszczęśnika unosząc ku powierzchni na jego kotwiczkach pęczek obcych żyłek. Zdobyczą była obrotówka ... jak widzicie poniżej wielce stonowana w barwach oraz komplecik nimf w tubylczym wykonaniu. To prawie nic innego, jak opisywane przeze mnie propozycje na letnie tęczaki, o zwyczaju których dobrze wiedzą miejscowi wędkarze.