Tonujemy nastroje


Wiemy już po Waszych wieloletnich obserwacjach i doświadczeniach oraz po zapoznaniu się z treścią poprzednich publikacji, że pstrąg tęczowy w rzekach Pomorza, to uciekinier z hodowli i jakie jest jego miejsce w ministerialnych regulacjach oraz w środowisku wód otwartych. Przyszedł teraz czas by zajrzeć po lustro wody oczami tęczka i podjąć próbę oceny co tam w rybiej głowie się rodzi. Szczególnie, gdy chwilę dłuższą w rzece przebywa a egzemplarze te nie uległy masowym odłowom entuzjastycznego tłumu wędkarzy, którzy w komplecie stawili się nad rzeką na hasło  - uciekły tęczaki.

Generalnie po takim "zarybieniu" znakomita części ryb, które z hodowli uciekły jest natychmiast odławiana. Bez znaczenia w takiej chwili jest status wód górskich i dopuszczone tam metody połowu, czyli spinning i mucha, w rozumieniu przynęt sztucznych, bo w ruch idą wszelkie narzędzia połowowe. Jak ryb gęsto to podbierakiem, potem na spławik a gdy liczebność pstrągów tęczowych nico rzednie, ograniczając się "jedynie" do kilku sztuk na metr bieżący rzeki to i znamienici muszkarze nie pogardzą żywym białym robakiem na końcu muchowego zestawu. Wszystko to ku uciesze służb kontrolnych i oczywiście wędkarzy, którzy wiedzą, że pierwsze minuty od katastrofy wypłukania wielką wodą zawartości hodowlanych stawów są decydujące o ilości ryb upchanych w zamrażarkach. Wiedzą też o tym, że im dłużej ryba w rzece pozostanie, tym wyżej poprzeczkę zawiesi wędkującym i na granulat już nie da jej się złowić.


Tak to już jest ... mijają dni a tłum na rzeką rzednie. Pozostają tylko ci mniej liczni wędkarze, którzy wiedzą, że tęczaki już zdążyły nieco zdziczeć i byle jak i byle czym nie uda ich się skusić. Choć dno rzeki i wszelkie dołki nadal wybrukowane są rybą, to kuszenie jej oczywiście mówiąc o przynętach dozwolonych zaczyna przypominać sztukę nie mniej wymagającą niż połów pstrąga potokowego czy troci. Już nie każdy wobler czy mucha staje się skuteczny, również porę wędkowania zaczyna wyznaczać naturalny rytm rzeki. Choć w takim czasie połów tęczaków skuteczny jest spinningiem w godzinach porannych i wieczornych a za dnia króluje mucha, to już kolorystyka i wielkość tych przynęt zdecydowanie odbiega od amoku jakim tęczaki ulegały w pierwszych chwilach odnalezienia wolności w rzece, gdy połykały wszelkie dobro z wędkarskich pudełek.


Zatem przyszedł czas na tytułowe tonowanie nastrojów, Zarówno co do oczekiwań ilości ryb, które uda nam się złowić, jak i kolorystyki przynęt. Zadziwiające jak szybko pstrągi tęczowe nabierają cech ryby dzikiej, dostosowując swoje preferencje pokarmowe to pory roku, o których tak dobrze wiedzą rasowi łowcy letnich srebrniaków troci. Z moich doświadczeń wynika, że nie ma nic bardziej mylnego niż kuszenie latem zasiedziałych uciekinierów tęczowych przynętami jaskrawymi, które oczywiście w przypadku obu wspomnianych gatunków tak doskonale sprawdzają się zimą. Krótko mówiąc w takiej sytuacji, w takim czasie w połowach tęczaków doskonale sprawdzają się woblery w naturalnych, rybich kolorach a za najbardziej skuteczny uważam ten prezentowany na zdjęciu otwierającym dzisiejszą publikację, czyli 5 - cio centymetrowy Kenart w barwach płotki. To z resztą jeden z najmniejszych woblerów na ten czas, bo równie skuteczne są wielkości 6- 6,5 cm, również w barwach srebrzystej imitacji lipienia. Niech Was nie dziwi wielkość stosowanych woblerów na tęczaki, bo ryby pozbawione regularnego karmienia granulatem w stawach, w rzece po prostu są głodne. Z każdym kolejnym dniem pobytu w rzece uczą się na podobieństwo swoich dzikich krewniaków innych gatunków gospodarować energią i za byle ogryzkiem uganiać się nie będą, choć i od tego są jak wiemy odstępstwa, gdy rybie poda się cierpliwie niewielki kąsek pod sam nos. Tak z resztą działa mała nimfa wielokrotnie przepuszczana przez rynienkę aż zamieszkujący ją pstrąg w końcu się nie oprze niewielkiej porcji pokarmu.

W takich chwilach króluje Brązka we wszelkich osobistych wariantach, choć wypada stosować raczej muchy o delikatnej konstrukcji, czyli nie kluchy ociekające muchowym materiałem. By skutecznie prezentować je w głębszych dołkach bez konieczności nawijania na trzonek ton ołowiu, warto nasze muchowe propozycje wykonać skąpo, pozbawiając je wszelkich ozdobników, które w naszym mniemaniu podobają się rybom, a tak po prawdzie podobają się nam. Czyli rezygnujemy z wszelkich ogonków, jeżynek, które tylko spowalniają ruch nimfy ku dennym strefom rzeki. By nieco złamać monotonne ubarwienie brązki, sięgnijcie o tonacje różu, zwane w naszej gwarze  - różowymi gaciami lub spranymi gaciami. 


To oczywiście moje obserwacje oraz doświadczenia, zatem możecie się z nimi zgodzić lub nie. Szczególnie, że dotyczą zachowania tęczaków w dwóch spokrewnionych rzekach Pomorza. Temat -  co w rybiej głowie siedzi niewątpliwie jest powodem licznych polemik miedzy wędkarzami. Nie inaczej jest w naszej relacji z Kazikiem Żertką, który łowi ten gatunek na rzekach Polski południowej a szczególnie na Olzie. Prezentowane kiełże są jego autorstwa i na tamtych wodach uchodzą za podstawowe killery kuszące tęczaki. 

Jak widać dominują jaskrawe spectry a całość kiełżyka jest wyjątkowo połyskliwa a więc wyzywająca. To zgoła odmienny obraz od wyżej opisanych much i tonacji woblerów. Co ciekawe moje muchy powędrowały do Kazika a jego do mnie, by przekonać się o wzajemnej skuteczności. Efekt był do przewidzenia, bo w obu przypadkach ta magia nie zadziała, czyli na jego muchy tęczaków nie połowiłem ani on na moje, mówimy o okresie letnim. 

Trudno zakładać, że Olzę zamieszkują inne pstrągi tęczowe, choć pochodzą z legalnych zarybień zapisanych w operatach realizowanych przez Czechów. Tam świadomie wprowadzono ten gatunek jako rybę typowo wędkarską, na której ma się skupić uwaga, by w ten sposób chronić pstrąga potokowego. Natomiast Olza z pewnością jest odmienną rzeką o innym charakterze, a odcinek górski z całymi konsekwencjami ograniczeń przynęty, to zaledwie kilka kilometrów w okolicach Cieszyna. Woda różni się natomiast rodzajem dna -  podłoża, kolorystyką wody, przejrzystością i składem gatunkowym naturalnego pokarmu ryb, co jak widać ma przełożenie na preferencje tęczaków w postaci prezentowanych im much. Na szczęście po kilku tygodniach od pojawienia się w rzece tęczaki przestają być opasłymi głupkami, co dla nas stwarza okazję i wyzwanie, by okazać im nieco szacunku w postaci poszukiwania skutecznej muchy lub woblera.