Trzynasty, to trzynasty ?


Dzisiejszemu wędkowaniu towarzyszyły niespotykane wydarzenia, które raczej można przypisać trzynastemu dniu każdego miesiąca, choć dzień ten przypadł akurat wczoraj i był zdecydowanie przeczący przesądom. Sobota to doskonałe brania ryb. Wiele kontaktów, zacięć i udanych holów, których ostatecznie liczba stanęła na kilkunastu pstrągach tęczowych umieszczonych w podbieraku. Z tej ilości kilka ładnych 40 - staków było na wynos a pozostałe oddałem rzece ku uciesze uwolnionych i wyznawców życia poczętego ryb. Na wszelki wypadek oszczędzę Wam widoku zbiorowej mogiły tych nieszczęśników zaliczonych do grupy konsumpcyjnej, choć fotkę udanego połowu wykonałem.

Mimo, że wędkuję od kilkudziesięciu lat, do dziś dziwię się jak ryby odnajdują małą, ciemną nimfę w prawie kompletnych ciemnościach. W sobotę wędkarski dzień rozpocząłem o świcie przy grubej okrywie chmur, łowiąc pod koronami drzew, które dodatkowo ograniczały przenikanie skąpego światła ponurego poranka. Jednym słowem w wodzie o kolorze ciemnego bursztynu, było po prostu ciemno jak w nocy. Na tą okazję namotałem jaskrawą nimfę prowadzącą z ruchomym elementem ogonka. Połyskliwy, syntetyczny dubbing i zakończenie w postaci kawałka Squirmy Worms miały kusić ryby w opisanych warunkach. Na skoczka tradycyjna brązka ... i co?. Oczywiście tęczaki wybierały tą drugą, czyli ciemną jak poranek, woda i chmury nimfę. O dziwo dopiero przy pierwszych promieniach słońca, które w końcu rozświetliły rzekę na syntetyka skusił się pstrąg.




Tyle o sobotnich wydarzeniach, gorzej z niedzielą. Tylko jedna ryba, choć też tęczak 40 cm, widoczny na zdjęciu. Za to śliczny, ciemny jak opisany wczorajszy poranek. Przy okazji prezentowany jest w podbieraku Kongera, który tak krytykowałem w chwili otrzymania od internetowego dostawcy. Nie zmieniam zdania co do delikatności siatki z tej cienkiej żyłki, po prostu trzeba uważać na rzeczne przeszkody. Natomiast jest lekki, obszerny i świetnie zagarnia ryby. Do tego zero kłopotów z uwięzionymi grotami zadziorowych haczyków i kotwiczek. Wczoraj spisał się doskonale i zaliczył skutecznie wszystko co było na kiju.

Dziś tylko jedna ryba nie oznacza, że więcej się nie działo. Jak wspomniałem to był dziwny dzień. Podreptałem do miejscówki, którą lubię i nie. Lubię bo siedzą tam grubsze pstrągi i nie, bo to miejsce pełne zaczepów. Rynienka pod parasolem kolczastych krzewów nie zwiodła, gdy już w pierwszych prezentacjach much zestawem solidnie szarpnęło. Niestety po chwili holowania, pstryk i pękł przypon a ryba poszła z podwójnym zestawem nimf. Gdy stojąc w wodzie wiązałem kolejny dosłownie pod nogami spławił się ogromny pstrąg i maiłem wrażenie, że to ten w pysku którego zostały uwięzione moje muchy. Jakby prosił by uwolnić go z potrzasku ... ech gdyby to było możliwe. W posumowaniu dwóch dni pewnie był to ten trzynasty, więc pech zadośćuczynił przesądom.


Wiążąc przypon i muchy zwykle nie ma co zrobić z wędką. Brakuje trzeciej ręki, zatem wolę chlupnąć ją do wody niż opierać kołowrotek o brzeg, bo zwykle kontakt z piachem jest nieunikniony. Nie wszystkie też kołowrotki dobrze znoszą zwykłe zanurzenie w wodzie, bo rzeka niesie osady nawet o grubszej frakcji i przy czasie potrzebnym na montowanie zestawu, dostateczna ich ilość potrafi przeniknąć do mechanizmów młynka. Mimo, że mój EGO jest wyjątkowo odporny na takie zdarzenia, to i tak warto w czystym nurcie, z dala od brzegu przepłukać całość przy kilku obrotach szpuli i linki.

Tak też stałem dziś na urwistym brzegu gdy po kolejnym, niezliczonym oraz irytującym zaczepie wydobyłem na kawałku obcej żyłki żółty twister. Dolink z kołowrotkiem powędrował do wody a zdobycz dyndała tuż pod powierzchnią rzeki, gdy odplątywałem ją z mojego zestawu. Nagle w tego zwisającego twistera przywalił spory pstrąg. Chlupnęło pode mną, zakotłowało i gdy już widziałem go w moich objęciach, na luźnej żyłce uniosłem ten żółty kawałek gumy. No tak ...  zdobyczny haczyk z odłamanym kolankiem i grotem. I takie to dziwne historie były dziś moim udziałem.  Aby nieszczęść było mało, przetarłem kabel do zrzucania zdjęć z aparatu na kompa, nieprzemakalny zegarek zaparował a smartfon wylądował w serwisie. Jutro na szczęście jest piętnasty ...