Jak są wątpliwości, to nie ma wątpliwości

Temat połowu ryb niewymiarowych na zawodach wędkarskich, a więc najmniejszych i najsłabszych przedstawicieli populacji danego gatunku, omówiliśmy już na wszelkie sposoby w aspekcie prawnym. By sprawę uprościć, pozostając jednocześnie w sferze wędkarstwa muchowego, pozostańmy przy gatunku lipień europejski (Thymallus thymallus) i spójrzmy na to inaczej.

Jest rzeczą powszechnie wiadomą, mam nadzieję również wędkarzom - zawodnikom, że gatunek ten coraz z większym trudem utrzymuje populację, która sama się odradza, a w wielu polskich rzekach występuje dzięki wspomaganiu zarybieniami. Powodów jest wiele, od kurczącej się bazy pokarmowej, przez niekorzystne zmiany w rzecznych ekosystemach, aż do nadmiernych połowów wędkarskich. Dlatego tak ważnym jest zachowanie w zdrowiu i kondycji a przede wszystkim w ogóle przy życiu, jak największej ilości ryb, które będą miały szansę przystąpić, choćby do pierwszego tarła, a taki jest zamysł ustalenia wymiarów ochronnych. Roczniki te, nie mogą być zatem poddawane szczególnej, zaplanowanej i świadomej presji wędkarskiej a takie znamiona nosi ich połów na zawodach wędkarskich. Zarówno co do ilości wędkarzy jednorazowo nawiedzających rzekę oraz skali złowionych ryb niewymiarowych, liczonych niekiedy w tysiącach sztuk. Co gorsza służą temu zachęty w postaci ilości punktów, które uczestnik zawodów wędkarskich otrzymuje za rybę niewymiarową. Skutkiem pogoni za młodymi rocznikami jest śmiertelność małych lipieni, szacowana według różnych źródeł, nawet na kilkanaście procent, w czasie ich połowu na zwodach.

Niepokojący stan populacji lipieni dostrzegło już kilka okręgów PZW, wprowadzając wymiar ochronny dla tego gatunku wyższy niż zapisany w Ustawie o rybactwie śródlądowym oraz RAPR, gdzie zapisano 30 cm. Dla przykładu, w Okręgu gdańskim PZW - 33 cm a w rzece Reda - 35 cm. Po wielu latach wskazywania absurdalnie wysokiego limitu dziennego ryb zabieranych z łowiska, lipień - 4 sztuki, małym ale zauważalnym krokiem jest zmiana w RAPR, określająca ten limit na 3 sztuki dziennie. Docenić też należy wzrost kultury połowu tego gatunku, przez propagowanie i stosowanie haczyków bezzadziorowych, bezwęzłowych podbieraków oraz tworzenie odcinków no - kill, ideę złap i wypuść, zawody na żywej rybie, co z pewnością można przypisać kolegom udzielającym się i pracującym na rzecz dobrostanu rzek w klubach muchowych, również wielu sportowcom muchowym.

Słowem z każdym sezonem rośnie świadomość potrzeby szczególnego traktowania lipieni wobec wizji utraty tego gatunku jako ryby wędkarskiej, szczególnie, że został on umieszczony w Międzynarodowej Czerwonej Księdze Gatunków Zagrożonych. Jak zatem można z taką determinacją i uporem domagać się prawa połowu lipieni o wymiarach mniejszych niż zapisany w ustawie, którego kreatorem jest środowisko zawodników muchowych, przy aprobacie wielu działaczy PZW.

Mogę zrozumieć pokrętne interpretacje prawa. Nie mogę natomiast zrozumieć tej determinacji a w rezultacie celu jakiemu służy połów najmłodszych roczników lipieni na zawodach muchowych. W tej sprawie padało już wiele argumentów ze strony środowiska sportowców. Od badań kontrolnych, przez wyrównanie szans, aż do najbardziej absurdalnego, że nie jest to w ogóle połów. Proszę zatem choć o jeden argument, który będzie w stanie zaakceptować brać wędkarska, który uzasadni dlaczego zawodnicy chcą uzyskiwać korzyść punktową, łowiąc ryby niewymiarowe?

Z mojej strony mogę taki wymienić - to najprostszy sposób nakręcania licznika punktów, nie wymagający żadnych szczególnych umiejętności wędkarskich. Każdy, kto choć pobieżnie zna naturę lipieni oraz ich zwyczaje pokarmowe i terytorialne wie, że w odróżnieniu od pstrąga, jest to gatunek stadny. Zasiedlający wybrany odcinek rzeki, zwykle rynienkę w dnie. Wiemy też, że im młodsze ryby, tym większe stadka tworzą, trzymając się osobników swojego rocznika.

I co wobec tego mamy ... ???

Mistrzów i elitę, awangardę i kwiat wędkarstwa muchowego w Polsce, który dla zysku punktowego ustawia się nad miejscem koncentracji ryb zwany "miejscówką", tym bardziej wypełnioną obiektem połowu im młodsze są roczniki. Dodając do tego powszechnie znaną, niezwykle małą płochliwość małych lipieni, połączoną z zachłannością żerowania jawi się sukces wędkarski, przy świadomym zastosowaniu przynęty i metody do jak najbardziej skutecznego odłowu całej "zawartości". Pozostaje jedynie modlitwa, by wszystkie złowione lipionki, daj Boże zmieściły się w wymiarze zapisanym w regulaminie zawodów, a choćby to było 10 cm. Są też w naszym kraju rzeki, dla których powinno być ogłoszone moratorium na kilkuletni zakaz połowu lipieni w ogóle. Mimo to muchowi sportowcy bez najmniejszych skrupułów pchają się tam z organizacją kolejnych zawodów, choćby na resztkach ryby. Byle więcej, byle częściej, byle z jakiejkolwiek okazji. Byle medal, byle puchar, byle tytuł ... sława, splendor i poklask gawiedzi.

Każdy wędkarz amator, szanujący siebie, Kolegów, ryby i rzekę, miejscówkę z małym lipieniem z uśmiechem opuszcza. Wędkarskim sukcesem takich Kolegów jest radość spotkania z nimi za kilka lat, gdy obdarzą spotkaniem z prawdziwym kardynałem a ten przed wędkującym postawi wzywanie największych muchowych umiejętności. Dopiero od tej chwili możemy rozważać wszelkie aspekty prawne, ale czy wobec powyższego w ogóle takie rozważania są potrzebne ... ???.