Eliminować kormorany, czy "zielonych"


O ile w poprzedniej publikacji rozważałem hipotetyczny scenariusz redukcji populacji żurawi, o tyle w przypadku kormoranów mamy do czynienia z faktem. Posłużmy się przykładem gdzie w w woj. warmińsko-mazurskim, RDOŚ zezwoliła na redukcję 1610 sztuk ptaków tego gatunku, czyli o ok. 200 osobników więcej niż w poprzednich latach. Według danych Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska (RDOŚ) w Olsztynie, właściciele stawów hodowlanych i gospodarstw rybackich użytkujących jeziora, starali się o zgodę na odstrzał w tym roku blisko 2,5 tys. kormoranów.

Co mówią nam liczby, zgodnie z argumentacją jednej strony: Ok. 100 mln zł rocznie tracą rybacy z powodu żerowania kormoranów i czapli na stawach hodowlanych. Według Instytutu Rybactwa Śródlądowego (IRŚ) w Olsztynie, populacja kormoranów w Polsce szacowana jest na 20-22 tys. par i jest ona ponad dwudziestokrotnie większa niż 30 lat temu.

Z kormoranem jest jeszcze jeden problem w kontekście gospodarki rybackiej. Ryba w stanie wolnym, np. w jeziorze jest własnością Państwa. Nawet jeśli trafiła do jeziora na skutek zarybień, a więc kosztów które ponosi użytkownik rybacki danego akwenu. Czyli Państwo nie jest zobowiązane do wypłaty odszkodowań rybakom za ewentualne straty w populacji ryb. Zatem jedyną propozycją minimalizowania strat jest zgoda na odstrzał.

Tegoroczne odstrzały mogą objąć również 183 sztuki czapli siwej i 90 wydr. Tu na marginesie należy dodać, że odstrzał czapli siwej niezależnie od sezonu polowań w ramach uprawnień Polskiego Związku Łowieckiego, jest możliwy również w czasie sezonu lęgowego. Czapla siwa (Ardea cinerea). Na czaple wolno polować od 15 sierpnia do 21 grudnia. Na terenach stawów zagospodarowanych wolno polować na czaple cały rok.

Wszystkie te gatunki zwierząt są uznawane za szkodniki rybackie, choć są objęte w Polsce częściową ochroną prawną, która ma uniemożliwić ich zabijanie, w ilościach zagrażających ich populacji. Właściciele stawów i gospodarstw rybackich muszą zatem występować do RDOŚ o zgodę na ich redukcję, którą uzasadnią koniecznością ograniczenia strat hodowlanych. Tyle co do legalizacji zabijania kormoranów oraz pozostałych wspomnianych gatunków. Argument o skali strat hodowlanych ryb, jakie powodują te gatunki, zdawać się może logicznym i łatwym do społecznej akceptacji. To prosty mechanizm - szkodników rybackich jest zbyt dużo, zatem należy ich liczbę zredukować przez odstrzał.

Jaką wobec tego postawę powinien przyjąć przyrodnik, tym bardziej miłośnik ptaków. Już z samej definicji powinien sprzeciwić się takim praktykom. Czy jednak wobec kormorana jest to postawa słuszna? Na to pytanie spróbujcie odpowiedzieć sami, mając na uwadze co następuje. 

W społecznym, również przyrodniczym postrzeganiu gatunku, kormoran jawi się romantycznym obrazem z lat 50 - tych ubiegłego wieku. Nieliczne pary lęgowe na Mazurach wzbudzały zachwyt turystów. Chyba najbardziej wyrażały to słowa pieśni Piotra Szczepanika -  "Noc się przybrała w czerń. To smutny lata zmierzch. Już kormorany odleciały stąd poszukać ciepłych stron, powrócą z wiosną nad jeziora".

Był zatem dumą oraz symbolem dziewiczej polskiej przyrody i przez długie lata takim pozostawał. Tam gdzie obecnie bytuje nielicznie, nadal wzbudza podobne emocje. Jednak minęły lata a nawet ich dziesiątki i oto w przestrzeni publicznej nagle wybuchła "sprawa kormorana". Nagle, bo problem jego nadmiernie rozrośniętej populacji zauważony został wobec konieczności jego redukcji przez odstrzał tysięcy osobników. Dopiero wtedy medialnie zderzyły się racje "zielonych" z argumentami rybaków i wędkarzy. Obie strony zdają się stać na barykadach swoich argumentów, zapominając, że kormorany nie pojawiły się bez przyczyny i znikąd. Wbrew pozorom ten wybuch populacyjny gatunku był przewidywany już w początkach latach 90- tych ubiegłego wieku Część naukowców ostrzegała o możliwości rozrostu liczebności kormoranów do stanu, który doprowadzić może do katastrofy w gospodarce rybackiej. Mechanizm zdawał się relatywnie prost, tym bardziej dziwi jak przez tyle tal był bagatelizowany. 

Kluczem do obecnego sukcesu populacyjnego kormoranów w Polsce jest baza pokarmowa. Krotko mówiąc niepohamowany wzrost liczebności gatunków ryb w jeziorach, którego przyczyną była eutrofizacja wód. Dotyczy to gatunków jak płoć czy leszcz oraz innych drobnych karpiowatych, które w zmienionym środowisku wodnym przez wzbogacenie substancjami mineralnymi, znalazły doskonałe warunki do rozrodu i bytowania. Przyczyn samej eutrofizacji upatrywać można w wielu czynnikach, choć głównym jest rolnicza działalność człowieka. Intensywna gospodarka rolna, jak wiemy wymaga stosowania ogromnej ilości nawozów a te prędzej czy później, dostają się również do wód gruntowych, cieków wodnych i w konsekwencji do jezior. Tam następuję rozrost wodnej roślinności, której konsekwencją jest wypłycanie wód, nagrzewanie i szereg innych procesów, które sprzyjają tworzeniu bazy pokarmowej kormoranów. Kłopot w tym, że był to pierwszy krok a kolejnym stało się przeniesienie zainteresowania ptaków na ryb gospodarczo cenne.

Słowem to człowiek stworzył kormoranom warunki do ekspansji i teraz człowiek musi z tym problemem sobie poradzić. Jak wiemy kormoran nie ma praktycznie naturalnego wroga. Niezależnie wobec stworzonych mu warunków, jego kolonie stały się nieporównywalnie liczniejsze z przełożeniem na ilość piskląt wyprowadzanych z gniazd przypadających na jedna parę lęgową. Jeśli uwzględnić terytorium łowickie konkretnego kormorana, szacowane nawet na 40 km kw., to mamy gotową receptę na klęskę urodzaju gatunku i klęskę gospodarczą. Wzrasta też liczba ptaków zimujących, które wobec ciepłych zim mają nieograniczony dostęp do pokarmu w tym okresie.

Ekolodzy lub jak kto woli "zieloni", winni postrzegać ochronę przyrody kompleksowo, dostrzegając wszystkie zachodzące w niej procesy, a nie wybiórczo kierować swoją uwagę w do wybranych gatunków, w oderwaniu od genezy ich ekspansji lub zaniku. W przypadku kormoranów tak się nie stało, bo przez wiele lat działania "zielonych" powstrzymywały stosowne ministerstwa i polityków od podjęcia działań w kierunku utrzymania populacji kormoranów pod kontrolą. 

Obecnie mleko się wylało i zdaje się nikt nie ma pomysłu jak opanować sytuację. Wobec braku odszkodowań wypłacanych przez Państwo użytkownikom rybackim za straty, jedynym rozwiązaniem, choć nadal oprotestowanym przez przyrodników (a przynajmniej ich część) zdają się odstrzały kormoranów. To jednak nie jest takie proste. Technicznie rzecz ujmując, to ptaki niezwykle ostrożne, które też łatwo się uczą jak unikać kłopotów w relacji z człowiekiem. Do tego ich okrywa piór jest dość skuteczna osłoną przed śrutem z broni gładkolufowej, a strzelanie kulą sztucerów zdaje się niedozwolone. Poza tym kto ma strzelać do ptaków w takiej skali, bo członkowie Polskiego Związku Łowickiego, zdają się być niezainteresowani. Przynajmniej do czasu umieszczenia kormorana na liście gatunków łownych, w załączniku do ustawy Prawo Łowickie. To pewnie też niewiele zmieni wobec potencjalnie wysokich kosztów polowań i cen amunicji, w stosunku do jedynie "satysfakcji" oddania strzału.

Proces naturalnego regresu populacji kormoranów wydaje się mało realny, a przynajmniej nieprzewidywany w najbliższych latach, czy dziesięcioleciach. Przeciwnie, uwzględniają tempo eutrofizacji wód różnego typu, oraz potencjał jeszcze nie opanowanych siedlisk, możemy raczej spodziewać kolonizacji znacznie większych terenów Polski, z całymi tego konsekwencjami.

Musimy spojrzeć prawdzie w oczy, szczególnie my mieszkańcy Polski i szerzej pojętej Europy. Od dziesięcioleci niszczymy naturalne mechanizmy, regulujące wielkość populacji wszystkich gatunków oraz relacje między nimi. Doraźnie korzyści gospodarcze, rolnictwo, urbanizacja, motoryzacja, turystyka i wiele innych, już dawno przysłoniły właściwe postrzeganie tych utraconych wartości. Nie bez winy są stojący po drugiej strony barykady "zieloni", czasem zbyt uparcie wierzący, że wspomniane mechanizmy samoregulacji nadal funkcjonują.

Myślę, że kierunek rozwiązania problemu powinien oscylować wokół potencjalnych odszkodowań dla rybaków. Mówimy tu jednak o stratach 100 milionów złotych. Zatem nie trudno się domyśleć, że Państwo umyje od tego ręce, jak robi to do tej pory w alternatywie proponując jedynie odstrzał. Jestem też przekonany, że gdyby zadośćuczynić rybakom finansowo, to ilość kormoranów, tylko by wszystkich cieszyła, poczytywana jako sukces polityki ochrony środowiska, choć tak nie jest. Bo swój sukces kormorany zawdzięczają paradoksalnie jego dewastacji. 

Dlatego w poprzedniej publikacji o żurawiach wskazywałem propozycję wypłat odszkodowań rolnikom za szkody czynione w uprawach rolnych przez te ptaki, z celowego funduszu RDOŚ, co może ostatecznie uchronić ten gatunek przed zakusami odstrzału, jak w przypadku kormoranów.