Kiedy chłopak marzył o tęczówce cz. 4



Ostatnie lata dwudziestego wieku zwiastowały koniec wędkarskiego średniowiecza, zapowiadając nadejście renesansu. Epoki, której pierwsze dziesięciolecie pisane jest współczesną historią rozwoju wędkarstwa morskiego. Poprzedził je okres nie tylko światowego rozwoju sprzętu i przynęt dedykowanych morskim połowom, ale też powszechna dostępność do tej oferty przez krajowych wędkarzy, zarówno w postaci oferty sklepów stacjonarnych jak po niedługim czasie internetowych. Zmiany polityczne a w dalszej kolejności ustrojowe, spowodowały rozluźnienie uścisku żelaznej kurtyny, by w końcu zaniechać wszelkich zakazów opuszczania nabrzeży polskich portów na pokładach statków i kutrów. Czas mija szybko, wydarzenia sprzed lat stają się ulotne, ale dla wędkarzy morskich na pewno w pamięci pozostały sceny, gdy samo zbliżenie się do kutra stojącego na cumach w porcie budziło niepokój wartowników Wojsk Ochrony Pogranicza a przebywanie na portowych główkach było bacznie obserwowane przez lornetki funkcjonariuszy. O ile żołnierze służby zasadniczej dość szybko oswajali się z widokiem naszych postaci na nabrzeżach, o tyle oficerowie o zbyt czerwonych szlifach wykazywali się nieustanną czujnością i przywoływaniem nas do porządku. Było to o tyle trudne, gdyż naszą ciekawość budziły zwykle okonie ustawiające się w cieniu burt cumujących jednostek a naszym ulubionym zajęciem było odpychanie od nabrzeża jachtów by móc przyjrzeć się stadom garbusów uciekających od smugi światła. Była to jednak dziecięca zabawa, choć z wiekiem nasze potrzeby rosły a konieczność wchodzenia na pokłady kutrów w poszukiwaniu śledziowej przynęty potęgowała nerwowość funkcjonariuszy. Jednak z czasem otworzyła się droga do morskich połowów w strefie wód przybrzeżnych Bałtyku, do których dostęp umożliwiał już tylko dowód osobisty. Opisywana historia 40 lat, przyniosła zatem ogromne zmiany w dostępie do bałtyckich łowisk oraz w sprzęcie i technikach połowu, ale czy zmieniły się ryby?
 
W tym miejscu wypada zacząć od dorsza i jemu przypisać popularyzację wędkarstwa morskiego. Bez wątpienia był motorem rozwoju tej dziedziny, choć zbiegło się to w czasie z radykalnym zmniejszeniem się jego populacji oraz ograniczeniem rybackich połowów. Niestety Bałtyk został przełowiony gdy w latach 80 - tych ubiegłego wieku połowy gatunków przemysłowych osiągnęły poziom pięciokrotnie wyższy niż przed II Wojną Światową, szacowany na 1 milion ton rocznie. Szczególnie dotkliwie odbiło się to na jego południowych, żyznych akwenach, czyli między innymi na wodach wzdłuż polskiego wybrzeża. Basenu Bornholmskiego, Rynny Słupskiej i Basenu Gdańsko – Gotlandzkiego, stanowiących główny kierunek corocznych wędrówek dorszy z tarlisk położonych na zachód od wyspy Bornholm. Eksploatacja ryb bałtyckich w tym dorsza, w okresie poprzedzającym wstąpienie do Unii Europejskiej większości krajów nadbałtyckich w tym Polski, regulowana była Konwencją Gdańską z 1973 roku. Jednak po roku 2004 konwencja straciła moc prawną a jej miejsce pojawiły się rozporządzenia unijne regulujące ilość dopuszczalnych połowów w narodowych strefach krajów członkowskich UE, co w przypadku dorsza oznaczało 20 tys. ton w roku 2012 dla polskich rybaków.  Nastąpiły zatem daleko idące obostrzenia niosące za sobą określone konsekwencje. Choć pierwszym skojarzeniem jest ochrona populacji dorsza, śledzia, szprota, gaładzicy (flądra) i łososia, to również pamiętać należy o pozytywnych skutkach jakie przyniosło zmniejszenie presji rybackiej na cały ekosystem morski. Szczególnie w strefach otwartego morza gdzie z racji stosowania narzędzi połowowych w postaci włoków dennych i pelagicznych następowało dziesiątkowanie gatunków ryb nie stanowiących wartości rynkowej oraz bezkręgowców dna morskiego.

Jednak radykalnie zmniejszone limity połowowe miały również znaczące konsekwencje ekonomiczne a dla wielu dla rybaków zawodowych oznaczały koniec uprawiania rybołówstwa. Po części przyczyniły się do wykorzystania części floty kutrów rybackich, przemianowanych z czasem na jednostki wędkarskie. Ostatnie lata do gwałtowny rozwój tej dziedziny wędkarstwa, dziś liczni armatorzy prześcigają się w ofertach morskich połowów a dorsz bez wątpienia zajmuje czołową pozycję na liście oczekiwań.


Wędkarski sezon na na tą rybę trwa w zasadzie nieprzerwanie a jedynie nieprzyjazne stany morza lub okresowa obfitość belony lub bałtyckiej troci zaprząta myśli morskich wędkarzy. W tym miejscu pamiętać musimy, że rabunkowa eksploatacja zasobów Bałtyku znalazła swój oddźwięk również w aktualnie obowiązujących przepisach regulujących zasady wędkowania na wodach morskich . Dla dorsza oznacza to wymiar ochronny 35 cm, który reguluje Rozporządzenie Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi z dnia 30 kwietnia 2002 r. w sprawie gatunków organizmów morskich, dla których ustanawia się okresy lub wymiary ochronne.  Rozporządzenie Ministra Rolnictwa   Również dzienny limit połowu został ograniczony do ilości 7 sztuk.


Niestety obowiązujące przepisy budzą masowy sprzeciw wędkarzy, szczególnie wobec limitów dziennych a na forach trwa nieprzerwana dyskusja i utyskiwanie nad relacją kosztów jakie towarzyszą morskim wyprawom w stosunku do potencjalnych korzyści. W tym miejscu wypada zwrócić uwagę, że dorsz był, jest i będzie rybą i tak należy go pojmować czyli w znaczeniu wędkarskim z uszanowaniem obecnego stanu jego populacji. Dostarcza niezapomnianych emocji podczas połowu a dobry szyper zawiedzie Was na łowiska gdzie bez kłopotu pozyskacie siedem dorodnych sztuk na użytek kulinarny, pozostawiając w wodach Bałtyku egzemplarze mniejsze lub ilości dające szansę odbudowie liczebności dorszy. Kończąc tą część zapraszam przyszłych amatorów połowu dorsza do lektury publikowanego wcześniej tematu, opisującego sprzęt, przynęty i techniki wędkowania    D - jak dorsz     ... c.d.n