Spotkanie


 Wojtek, z lewej choć ten dopisek jest chyba zbędny patrząc na ogorzałą od słońca i wiatru twarz wilka morskiego.

Internet to dziwne miejsce, gdy latami pisząc na forach pozostajemy anonimowi a nawiązane w ten sposób kontakty często do końca pozostają wirtualnymi. Choć tworzone tą drogą znajomości a czasem przyjaźnie stanowią niekwestionowaną wartość, jednak prawdziwego znaczenia nabierają podczas osobistego spotkania. Tak było z Wojtkiem, początkowo wymiana maili, następnie telefony, by ostatecznie móc się wreszcie spotkać. Okazja ku temu nadarzyła się niedawno, gdy gościł na wybrzeżu cumując swój jacht w puckim porcie, po zakończonym rejsie do Szwecji. Z tamtą już tylko rzut beretem do Wejherowa a raczej Redy, gdzie mogliśmy uścisnąć sobie dłonie. Na pierwszy plan naszej rozmowy w sposób oczywisty wysunęły się wspomnienia dopiero co zakończonego rejsu, choć jak przystało na wędkarza z krwi i kości, jakim bez wątpienia jest Wojtek i tu tematem wiodącym były ryby. Szwedzkie szczupaki łowione przez niego oraz załogę w ilościach nieprawdopodobnych. Był jednak moment gdy stanęliśmy nad brzegiem Redy i patrząc na jej leniwy nurt, nasza rozmowa potoczyła się ku tematom muchowym. Nasze przemyślenia i wspomnienia wędkarskich wypraw wypełniały treść pogawędki. W mgnieniu oka złapaliśmy wspólny język nadając na tych samych falach a możliwość wędkowania razem, niweczyć miała jedynie odległość w kilometrach, jaka za chwilę miała nas dzielić, Wojtek z południa ja z północy.

Początki naszej znajomości internetowej stały się poniekąd za sprawą Kazimierza Żertki, doskonale znanego wielu wędkarzom Kolegi z Cieszyna. Wojtka przyjaciel a mój dobry kompan korespondencyjny połączył nasze drogi swoimi publikacjami na blogu, który był miejscem naszego wspólnego spotkania. 

Stoimy sobie zatem nad brzegiem Redy i Wojtek mówi ...
  • Wiesz, może zadzwonimy do Kazia
Wybiera numer, włącza funkcję głośnego mówienia i za chwile słyszymy głos Kazika
  • Halo ...
  • Cześć Kazik, nie uwierzysz gdzie jestem, mówi Wojtek
  • Noo …
  • Stoimy z Arturem nad brzegiem pięknej Redy i wspominamy Ciebie
  • Niemożliwe ...
Głoś Kazika, początkowo wyraził pełne zaskoczenie, by o chwili zmienić się w wyraz nieukrywanej radości. Płynące ode mnie pierwsze słowa szybko zmieniły się w wymianę prawdziwie szczerych serdeczności. Gdy początkowe emocje telefonicznego kontaktu ustąpiły miejsca wędkarskim tematom, dalsza rozmowa stała się równie czystą przyjemnością, jak słowa powitania. Już pierwsza opowieść Kazika z właśnie zakończonego wędkowania powaliła mnie na kolana, bo relacjonując połów brzan na muchę, w tym udane lądowanie sztuki 82 cm, trafił w mój najczulszy punkt. Moje marzenie złowienia tej ryby na muchę, które zrodziło się gdzieś przed dziesięcioleciami nad Sanem a pozostało niespełnione i czeka jako najważniejsze wyzwanie wędkarskie. Długo by jeszcze pisać o naszej pogawędce, jednak połowy szczupaków w Szwecji przez Wojtka oraz relacje Kazimierza pokierowały ku wspomnieniom połowu tej ryby na jeziorze Żarnowiecki. Kazimierz Żertka, był prekursorem połowu zębatych na muchę w odległych latach, gdy mieszkał na wybrzeżu. Zbiornik Żarnowiecki stal się dla niego nie tylko poligonem dla testowania much i skuteczności metody, ale też miejscem nieliczonych sukcesów w połowie szczupaków na muchę. Jego telefoniczna a więc siłą rzeczy skrócona relacja tamtych czasów, zainspirowała mnie na tyle by poprosić Kazimierza o podzielenie się ze mną i z Wami wizerunkiem much szczupakowych z ubiegłego wieku. Zatem z nieukrywaną przyjemnością w kolejnej odsłonie opublikuję zdjęcia much, których autorem jest Kazimierz Żertka.

Na zakończenie ...Wojtek, pozdrawiam Cię serdecznie, również Kazimierza, po cichu zazdroszcząc Wam wód pełnych okazałych brzan, o szczupakach już nie wspomnę ...