Lipień Redy, podsumowanie sezonu 2013


Ostatnie dni grudnia, okres gorączkowych odwiedzin siedziby koła PZW nr. 80, Wejherowo Miasto. Większości udziela się atmosfera nadchodzącego sezonu połowu troci. Frekwencja pragnących zapłacić składkę, jak zwykle duża w takich dniach i może jedna z nielicznych okazji by w siedzibie koła spotkać wielu Kolegów. Znanych ze spotkań nad wodą i tych bardziej anonimowych, okazjonalnie przemykających brzegami rzeki. W oczekiwaniu do "okienka" zwykle zasiadamy za długim stołem wypełniającym nieomal całe pomieszczenie niewielkiego lokalu znajdującego się w suterynie starej kamienicy. Trochę zimno, trochę ponuro, wiadomo koszty. Jednak niedostatki lokalowe rekompensują gorące rozmowy kolegów, opowieści znad wody, małe prawdy i wielkie mity o złowionych rybach w kończącym się sezonie. Nieco goryczy o kłusownictwie i bierności strażników, o UDN troci, czyli taki Redowy standard. Jednak uważnie przysłuchując się tym opowieściom rysuje się prawdziwy obraz rzeki, kondycji i liczebności łososiowatych, bo kto jak nie miejscowi wędkarze, potrafi tak skutecznie monitorować własna wodę. Płynie z tego pouczająca lekcja, wręcz gotowy scenariusz zdarzeń, który winny być z uwagą i pokorą wysłuchany przez działaczy Koła oraz Zarządu Okręgu Gdańsk. 

W tym roku jednak i tego nam odmówiono, ustawiając nas jedynie do związkowej kasy jak anonimowych klientów supermarketu. Jakie było moje zdziwienie gdy w piwnicznym korytarzu prowadzącym do drzwi siedziby koła zastałem długą kolejkę stłoczonych wędkarzy a na pytanie co się dzieje, padła odpowiedź:
- Wpuszczają pojedynczo.
- Pani "Zosi" przeszkadza gwar naszych rozmów i nie może się skupić nad obliczaniem stałej należności w postaci 290 zł od łebka.
Stoimy jak barany w zatęchłych katakumbach, każdy ściska komplet dokumentów i banknoty. Panuje złowroga cisza i ponury nastrój obowiązku zaniesienie w zębach związkowej daniny. Nikomu nie chce się pogadać, czasem ktoś zdobywa się na nieco uszczypliwości pod adresem władz koła. Tyle naszego, tyle integracji, poszanowania nas jako członków PZW.
- Następny proszę ...


Jestem starym wędkarzem wiele już widziałem, ale nikt jeszcze nie potraktował mnie z buta, tak jak włodarze naszego koła. Widziałem też Redę pełną lipieni, dorodnych kardynałów gotowych do współpracy przez wszystkie dni sezonu. Ryby zbierające susz w upalne wieczory lata, targające zestawem mokrej muchy za dnia i podejmujące ochoczo nimfę w zakamarkach rzecznej toni. To był róg obfitości wszelkich roczników a każdy fragment rzeki był cudowną miejscówką. Dziś lipieni nie ma. Na odrobinę szczęścia można liczyć w tradycyjnie dobrych okresach połowu, w czerwcu i jesienią. Jednak to zaledwie namiastka dawnych czasów. Mimo trwających od lat rekordowo wysokich zarybień tym gatunkiem, w tym i poprzednich  sezonach 15 tysięcy sztuk, sytuacja nie ulega poprawie. Tak też można posumować kończący się sezon roku 2013. Żarłoczne podrostki okołowymiarowe, stanowiące niegdyś podstawę populacji, obecnie prawie w zaniku. Lipienie w przedziale 40 - 50 cm, to teraz prawdziwe trofea. O przyczynach takiego stanu napisano już wiele. Gdzie się podział lipień z Redy, czyli sprawa dla Archiwum X

Jednak bez względu jakie są przyczyny obecnie katastrofalnej populacji lipienia Redy, należy powiedzieć wprost. Nie ma woli, wiedzy i zaangażowania, by rozwiązaniem problemu się zająć. Funkcjonujący od lat system realizacji operatów zwalnia władze związkowe z myślenia, choćby w postaci monitorowania przeżywalności narybku. Pozostawiając natomiast nieograniczone pole do wystawiania piersi po medale i odznaczenia. Wszelkie głosy z terenu oraz inicjatywy oddolne ukierunkowane na zmianę przepisów, płynące od Kolegów najlepiej, bo nie zza biurka znających prawdziwy obraz Redy, rozbijają się o beton ZO Gdańsk.

Oto na stronach Okręgu z dumą prezentowany jest komunikat następującej treści. "W dniu 10 grudnia 2013 r. w Filharmonii Bałtyckiej na Ołowiance zostały wręczone przez Wicemarszałek Województwa Pomorskiego Hannę Zych-Cisoń. Nagrody Bursztynowego Mieczyka dla najlepiej działających organizacji pozarządowych z Pomorza. Nagrodę główną w kategorii edukacja ekologiczna i ochrona środowiska otrzymał Polski Związek Wędkarski Okręg w Gdańsku. Nagroda Bursztynowego Mieczyka dla PZW Okręg w Gdańsku.

Widać szacowna kapituła konkursu nie zaglądała nad wykarczowane brzegi Redy, gdzie pod pozorem ochrony podtapianych łąk dogadano się lobby kajakowym. A może za ochronę środowiska uznano skuteczność w ściąganiu związkowych składek, wrzucając do jednego wora wszystkie wody górskie okręgu. Pewnie z tych samych powodów przyznano owego Mieczyka za wyjątkowo aktywną postawę Okręgu Gdańsk w walce z UDN troci lub odbudowę populacji lipienia. Wiem, pewnie w tej kategorii o przyznaniu nagrody zdecydowała ochrona wód przed kłusownictwem w postaci niezliczonych kontroli doskonale wyposażonych i dofinansowanych służb.

Zapewne z dumą nie mniejszą niż odbiór medali PZW, działacze okręgu odbierali Mieczyka za działalność edukacyjną młodzieży. Propagowanie idei C&R, haczyków bezzadziorowych, organizację niezliczonych odcinków no-kill. Przecież od lat treści niosące przesłanie nowoczesnego wędkarstwa dominują na związkowych portalach a ze świecą już szukać komunikatów o masowych połowach karasi o puchar wójta Koziej Wólki ( bez urazy) i podobnych atrakcjach.

Przemierzam brzegi Redy jak co roku. Od lat widzę pogrążającą się rzekę w bezmiarze ludzkiej ignorancji, głupoty i arogancji. Będzie tak się działo, póki o jej losach decydować będzie grupka okręgowych biurokratów. Dbających jedynie o porządek w kolejce do związkowej kasy, gdzie w milczeniu stoją wędkarze pełni troski, z głową pomysłów, marzeń oraz zduszonych w zarodku inicjatyw.