Gdzie się podział lipień z Redy, czyli sprawa dla Archiwum X



Połów troci, szczególnie srebrniaka, to zajęcie ekscytujące, jednak nie mogące się równać doznaniami z połowu lipienia w pięknych i zwykle nadal ciepłych, jesiennych miesiącach sezonu. Tym bardziej, gdy trocie zastępują opasłe tęczaki, które zawsze pozostaną substytutem wędkarskich emocji a taka obecnie sytuacja na Redzie, poniekąd zachęciła mnie do czasowego zawieszenia wędki na kołkach. Zatem nadszedł czas na refleksje sezonu lipieniowego, który dla jasności, z wyboru kończy się dla mnie z pierwszymi dniami, nawet ciepłego grudnia. To okazja do powrotu kwestii kondycji i populacji lipienia w Redzie Niepodważalnym faktem jest  zdecydowane zmniejszenie ilości ryb,  mimo intensywnych zarybień. Nazywając rzecz po imieniu, obecny stan lipienia w Redzie, należy określić jednym słowem  –  KATASTROFALNY.

Jak do tej pory nie udało się jednoznacznie wskazać przyczyny tego zjawiska a poszukiwanie odpowiedzi zainicjowało małą wymianę poglądów na Forum Fly Fishing, z inicjującym wskazaniem troci jako winowajcy,  zatem wymiana poglądów zaczyna się taką, moją wypowiedzią: "Od kilku lat trwa dyskusja miejscowych wędkarzy na temat przyczyn zanikania populacji lipienia na rzece Reda. Wskazywane były różne powody, od tych środowiskowych, do kłusownictwa wędkarskiego, jednak wszelkie typowane nie tłumaczą masowego zaniku lipienia. Obecnie sytuacja wygląda tak, że mimo rocznych zarybień w ilości 15 tys sztuk, stale brakuje w rzece całych roczników w przedziale wielkości 20 – 30 cm, które niegdyś stanowiły uciążliwy przyłów. Pozostały jedynie grube sztuki ..."

Skąd zatem "gruby lipień w Redzie” Z roku na rok, zmniejszająca się ilość lipieni wymiarowych spowodowała zdecydowane zmniejszenie presji wędkarskiej, do prawie całkowitego obecnie odstąpienia od połowu lipienia. Dotyczy to szczególnie „niedzielnych wędkarzy z Trójmiasta i Wejherowa, którzy słabiej znając rzekę odpuścili, nie mogąc czy nie potrafiąc usatysfakcjonować się skutecznym połowem kardynałów a przez lata celem ich wypraw był lipień 30-sto centymetrowy. Z 15 tys, sztuk rocznie z zarybień, jakaś część dorasta do w/w wymiaru, jednak obecnie nie odławiana, ma szansę przekroczyć granice wymiaru ochronnego i w kolejnych latach, objawić się w rzece jako ryby duże.



Szczęściem w nieszczęściu lipienia w Redzie, jest topografia rzeki oraz obecność wielu niedostępnych lub bardzo trudnych wędkarsko stanowisk ryb, stanowiących ostoje gatunku.
http://dalekiport.blogspot.com/2012/11/rzeka-kardynaem-stoi.html

Znaczący wpływ na zachowanie stada podstawowego, ma też prowadzona od lat przez członków Klubu "Lipień” z Wejherowa, akcja propagująca ochronę tego gatunku, przez dobrowolne wypuszczanie łowionych ryb, czyli Catch and Release.

Zanik lipienia praktycznie zbiega się w czasie z przebudową przepławki dla troci na jazie, który to dzieli rzekę na dwie krainy. Jednak udrożnienie jazu dla ciągu tarłowego troci, spowodowało liczną jej migrację w górę rzeki i praktycznie koniec dla lipienia ( w domyśle) Jednak troć w górnym, lipieniowycm odcinku przebywa krótko i to w okresie tarła a w tym sezonie kelty spłynęły już w grudniu.  Jaz wyznacza też granicę żerowania morskiego srebrniaka i tęczka z zarówno uciekiniera z hodowli jak i tego morskiego a populacja potokowca jest nader skromna. Reda niegdyś stojąca lipieniem na lipieniu, dziś to prawie pustynia i wiele wskazuje, że od czasu masowego dostępu troci do tarlisk … czyli jak to jest ??? "

Jednak jak wynika z opinii wielu Kolegów wypowiadających się w tej kwestii, dość szybko odrzucono teorię o zgubnym udziale troci. Wydaje się być to uzasadnione szczególnie w kontekście niżej cytowanej wypowiedzi, w której czytać będziecie o dokładnie odwrotnym procesie, gdy to rozbudowana populacja lipienia w latach 50 i 60 - tych ubiegłego wieku, poważnie zagrażała tarliskom troci i pstrąga potokowego. Zatem póki co, winę przypisano zarybieniom, po części nieprawidłowo wykonanym a szczególnie przy udziale nieodpowiedniego materiału zarybieniowego. Ten pierwszy argument, wydaje się być mniej istotny, ponieważ zarybienia na Redzie przy udziale wędkarzy miejscowego Koła PZW z Wejherowa, z udziałem członków Klubu „ Lipień” odbywały się prawidłowo, z małymi wyjątkami w czasie niewielkiej frekwencji biorących udział w zarybieniach, gdy silą rzeczy narybek nie udało się rozprowadzić na większym odcinku rzeki. Jako istotną pozostaje kwestia pochodzenia narybku a co za tym idzie adaptacji w rzece północy i przeżywalności młodych lipieni. Początkowo rzecz miała się dobrze, ponieważ narybek pochodził z hodowli w Rutkach na podobnej środowiskowo i relatywnie pobliskiej rzece Raduni. Jednak możliwości produkcyjne nie pokrywały zapotrzebowania, wynikającego z operatu a więc sięgnięto po materiał zarybieniowy z głębi i południa Polski, czyli z okolic Piły i Krosna. Mimo jesiennych terminów zarybień oraz 15 tys sztuk narybku rocznie, póki co nie widać efektów, lub raczej należy uznać bardzo powolną odbudowę populacji.

Dodatkowy w odróżnieniu do wielu innych rzek, w przypadku Redy, środowisko jak i opiekunowie wody, spełniają wiele innych warunków umożliwiających i sprzyjających liczebności lipienia jak:
Brak kormorana i wydry
Zredukowane kłusownictwo, przez staranną ochronę odcinka lipieniowego
Funkcjonujący odcinek no-kill
Od lat obowiązujący wymiar ochronny lipienia - 35 cm
Brak Pstrąga tęczowego, którego granicą występowania jest jaz na rzece, sporo poniżej krainy lipienia .
Nieliczna populacja pstrąga potokowego.
Stale utrzymująca się populacja grubego lipienia a więc istniejące stado podstawowe.
Wiele niedostępnych, lub bardzo trudnych do obłowienia stanowisk
Naturalne i chronione tarliska. 
A d tego roku zakaz brodzenia, do końca maja

W czasie dyskusji na FFF, Kolega Robert Kostecki wskazał osobę a raczej wypadało by użyć zwrotu postać Kolegi Zbigniewa Girsztowtta, przywołując jego wspomnienia.
Pozwoliłem sobie rozwinąć to wypowiedź, zwracając się do autora i taką otrzymałem relację z pierwszej ręki, naocznego świadka tamtego okresu.

"Wędkowałem w Redzie w latach 1950-1954. Byłem wtedy członkiem Koła Gdańsk-Dolne Miasto. Najczęściej jeździłem kolejką do Śmiechowa (przystanek był praktycznie na bezludziu). Początkowo próbowałem łowić pstrągi, ale, że zbyt wielkich sukcesów tam nie miałem, tych ryb szukałem głównie w Łebie. Redę natomiast odwiedzałem jesienią łowiąc trocie i lipienie. Troci złowiłem kilka, ale nie były to sztuki, którymi mógłbym się chwalić. Natomiast lipieni złowiłem dużo, w tym sporo kapitalnych sztuk, również i powyżej 50 cm. Lipieni w tym okresie było bardzo dużo w większości rzek Pomorza. Jeszcze na początku lat 1960-tych, kiedy po studiach rozpocząłem pracę, na spotkaniach ichtiologów mówiliśmy o "klęsce lipienia". Chodziło o to, że wg kolegów pracujących w nadmorskich okręgach PZW, lipienie na tarliskach pstrąga i troci w okresie tarła tych gatunków pojawiały się masowo i zjadając ikrę powodowały ogromne szkody.A w Redzie lipieni było naprawdę w bród. Nigdy i nigdzie nie widziałem takich ilości tych ryb. Przez kilka lat, chyba jak pamiętam w październiku, dopuszczano połów lipieni na dorosłą formę chruścików (motylki), którymi w tym okresie były oblepione gałęzie krzaków porastających brzegi rzeki. Ciągle spadające z gałęzi do wody chruściki powodowały, że woda wprost gotowała się. W takich warunkach złowienie dużych sztuk nie było trudne. To eldorado urwało się nagle. Moje wiadomości w tej sprawie pochodzą od znajomych wędkarzy - ja od września 1954 przeniosłem sie do Olsztyna i nad Redą z wędką już nie byłem. Podobno (chyba w 1955 r.), na polach nad Redą w górnym biegu, prowadzono jakieś opryski. Pracownicy, którzy to robili, część tych  środków zatopili w rzece. Było tego jakoby kilkanaście worków. Od tego czasu liczebność lipieni już nie zbliżyła się nawet do tego co było wcześniej.
Pozdrawiam  Zbigniew Girsztowtt"

Opisując stan lipienia w latach 50- tych XX wieku, Kolega wskazuje na bogata bazę pokarmową z zaznaczeniem chruścika. Trudno nie zauważyć znaczenia tych zdań: "A w Redzie lipieni było naprawdę w bród. Nigdy i nigdzie nie widziałem takich ilości tych ryb. Przez kilka lat, chyba jak pamiętam w październiku, dopuszczano połów lipieni na dorosłą formę chruścików (motylki), którymi w tym okresie były oblepione gałęzie krzaków porastających brzegi rzeki. " Choć nadal dorosła postać owada widywana jest dość licznie nad brzegami Redy, to trudno nazwać to oblepieniem gałęzi owadami. Swego czasu opisywałem połów lipieni w październiku na suchą muchę i faktycznie ilość owadów z tego okresu, choć nie tak masowa, była jednak znacząco liczniejsza niż obserwowana w ostatnich sezonach, zapewne z proporcjonalnym przełożeniem na postać larwalną. Tamten okres i połów to praktycznie końcówka lipieniowego eldorado, więc może przyczyny należy upatrywać w bazie pokarmowej.



Faktem jest masowy wylot małej jętki, często, później obserwowany przez mnie na Redą, jednak nigdy nie widziałem zbierania tych owadów przez lipienie, w przeciwieństwie do chętnie pobieranego, nielicznego chruścika. Podejrzenie chruścika, nieco zaciemnia fakt wymienianego w wielu opracowaniach kiełża, jako podstawowego składnika bazy pokarmowej lipienia, ale może nie w przypadku Redy a najbliższą opisana w ten sposób rzeką, jest Łupawa . http://www.bialaprzemsza.pl/scios/PL43.pdf

Zatem pojawia się kolejny trop, czyli brak pokarmu, jednak by go podjąć brakuje analizy treści żołądków lipieni i informacji o składzie pokarmowym, zarówno z okresu świetności populacji jak i stanu obecnego. Nie dotarłem do analiz pokarmowych rzeki Redy i pewnie takich nie ma, więc może warto je wykonać szukając przyczyn zmniejszania się ilości ryb, mimo intensywnych zarybień. Czyżby lipień z Redy nie miał co jeść …?

Kolejną wielce prawdopodobna przyczyną są choroby lipieni, od lat obserwowane przez miejscowych wędkarzy a więc nieincydentalne. Dostrzegane zmiany skórne, wskazywać mogą wiele przyczyn: Choroby wirusowe takie jak posocznica wirusowa czy martwica trzustki, ale nie tylko wirusowe, także bakteryjne, pasożytnicze czy grzybicze. Jednak bez stosownych badań, nie sposób wykluczyć, tak możliwie istotnej przyczyny a takie badania póki co nie miały miejsca. W wyniku trwającej dyskusji wyłania się lista potencjalnych czynników, mogących stanowić przyczyny zaniku populacji lipienia, typowana w hierarchii ważności i prawdopodobieństwa:

  1. Niewłaściwy w znaczeniu pochodzenia,  materiał zarybieniowy, nie potrafiący aklimatyzować się w rzece
  2. Choroby wirusowe, bakteryjne lub grzybicze, populacji z zarybień, rodzimej lub obu.
  3. Niewystarczająca baza pokarmowa
  4. Absurdalnie wysoki limit dzienny lipienia - 3 sztuki.
  5. Kłusownictwo wędkarskie
  6. Drapieżniki: troć, szczupak, norka amerykańska
  7. Spadek skuteczności rozrodu naturalnego z powodu mieszania populacji (S. Cios)
  8. Zaniedbania w procesie zarybiania
  9. Suma części lub całości typowanych czynników
Temat pozostaje otwartym, obecnie czekamy na stanowisko Ichtiologa ZO Gdański, o które się zwróciłem elektronicznie oraz telefonicznie w osobistej rozmowie, ilustrując sytuację lipienia Redy …