Makabryczny żart



Wczorajszy wpis Wojna światów, czyli wędkarstwo według Herberta G. Wellsa był oczywiście żartem choć makabrycznym. Stanowi mój głos w niedawnej dyskusji na FFF dotyczącej potencjalnym zarybieniem naszych rzek pstrągiem tęczowym. Tęczak do tablicy. Jednak jego makabryczność nie wynika z pokrętnego umysłu autora, ale z realnej wizji emocji i zachowań jakie wywołuje obecność ryb w rzece. Szczególnie tych nielimitowanych ilością pozyskania dziennego oraz dodatkowymi opłatami lub limitem wejść nad wodę.

Jestem przekonany, że przez wielu tak sformułowany komunikat został uznany za prawdziwy, podobnie jak w przypadku pierwszej transmisji radiowej powieści "Wojna światów" Herberta G. Wellsa. Młodszym czytelnikom przypomnę, że transmitowane rozdziały powieści w radiu CBS w 1938 roku przez dziesiątki tysięcy amerykanów zostały uznane za realne wydarzenia i prawdziwy najazd kosmitów na nasza planetę. Zatem nie będę zdziwiony gdy dziś na opisanym fragmencie rzeki zameldują się dziesiątki wędkarzy, którzy ulegli nie tylko magii przekazu, ale realnej chęci darmowego napchania zamrażarek. Sprawdzać nie będę by nie dostać po głowie od zawiedzionych amatorów taniego mięsa, którzy zainwestowali w paliwo i reklamówki.

Swoją drogą dziwię się, że żaden geniusz z PZW nie wpadł jeszcze na pomysł, by zabiegać o zmianę ustawy umożliwiającą zarybianie pstrągiem tęczowym wód otwartych. Przecież w miejsce kosztownych i nic nie przynoszących zarybień potokowcem można sypnąć gawiedzi tęczaka podobnie jak karpia i po kłopocie. Do kociołka dodajmy jeszcze ciut, ciut palii alpejskiej. Wystarczy już tylko lekko popieprzyć i podać do stołu spragnionym emocji kulinarnych członkom naszej szacownej organizacji. Sztukę pieprzenia PZW ma już opanowaną, resztę pozostawiam wyobraźni działaczy, szczególnie tej o kolejce do związkowej kasy ...